"władza Nie Powinna Lekceważyć Nieba"

gaba_91

Nowicjusz
Dołączył
2 Listopad 2005
Posty
47
Punkty reakcji
0
Wiek
33
Hejka Chodzi o to że mam do was prośbe. POmoglibyscie mi napisac rozprawne na ten temet :"władza nie powinna lekceważyć nieba"- w oparci o Antygone Sofoklesa.. ?? Bardzo prosze o pomoc .. Bede wam bardzo wdzieczna ...Z góry thx :*
 

*Madzia*

Neurotyczna sadystka
Dołączył
17 Październik 2006
Posty
1 521
Punkty reakcji
25
łooo... nienawidze rozprawek :] niedawno u nas była Antygona :D też musiałam na podobny temat rozprawke napisać :D

Poszukaj czegoś w necie,temat w sumie jest dość prosty,musisz udowodnić,ze Kreon się mylił.
Na przykład znalazłam coś takiego :
W "Antygonie" Sofoklesa mamy do czynienia z konfliktem tragicznym, sprzecznością pomiędzy prawem ziemskim i boskim. Antygona kieruje się miłością do brata i wiarą, że każdemu zmarłemu należy się szacunek. Natomiast Kreon, ustanowiwszy zakaz grzebania ciała Polinejka, skazuje każdego zdrajcę, który ośmieliłby się złamać jego rozkaz, na śmierć. Które z nich miało rację podejmując wybraną decyzję?
Sądzę, że autor stawia głównych bohaterów: Antygonę i Kreona w sytuacji wyboru. Wydaje mi się, że nie są oni zmuszeni wybierać między dobrem a złem, lecz między wartościami równorzędnymi.
Z góry potępiam Kreona za jego zaślepienie i przesadne ambicje. Za późno zauważa on swój błąd. Spotyka go za to stosowna kara. Przypłaca to samobójczą śmiercią najbliższych - żony i syna. Uważam jednak, że należy mu przyznać pewne racje. Jest w końcu przedstawicielem prawa ziemskiego. W moim przekonaniu, władca uważa, że po bratobójczej wojnie - Polinika i Eteoklesa, potrzebny jest w państwie spokój. Przecież anarchia może stać się przyczyną upadku. Myślę, że pracowity król, jako zastępca bogów, jest uprawniony do wydawania rozkazów w ich imieniu. Jego i moim zdaniem, władca nie może cenić wyżej najbliższych niż ojczyznę i dlatego, bez względu na pokrewieństwo, powinien ukarać zdrajcę. Polinik sprowadził przeciwko Tebom wojska, które miały zniszczyć miasto. Zdaniem króla nawet po śmierci nie może on być potraktowany na równi z obrońcą państwa - Eteoklesem. Taka kara ma dodatkowo odstraszyć przyszłych buntowników. Stoję na stanowisku, że Antygona dopuściła się zuchwalstwa. Jestem zdania, że kobieta ta ani lud nie mogą mieć wpływu na postępowanie króla. Z jednej strony zaślepiony pychą Kreon nie widzi, że niszczy swoich najbliższych, lecz z drugiej zaś – sądzę, że nie może tolerować buntu, a niedopełnienie obietnicy ukarania winnych rzuciłoby na niego złe światło. Suponuję, że byłby postrzegany jako niesprawiedliwy władca. Kreon wydaje mi się człowiekiem gwałtownym, skorym do gniewu, nieustępliwym i pełnym podejrzliwości. Myślę, iż boi się przyznać rację Hejmanowi - swojemu synowi, który opowiada się za Antygoną. Spotyka go za to odpowiednia kara.
Jeśli zaś chodzi o Antygonę, to uważam, że córka Edypa kieruje się bożymi i ludzkimi prawami, według których pogrzeb przysługuje każdemu człowiekowi. Tym sposobem decyduje się, wbrew woli Kreona-króla Teb, pochować zwłoki brata - Polinika. Odwieczne, boskie prawa stawia ponad prawa, które ustanawia śmiertelny władca. Reprezentuję pogląd, że jej motywem jest lojalność i poczucie obowiązku wobec rodziny. Jej zdaniem dokonuje "świętej zbrodni”. Pragnie żyć w zgodzie z samą sobą. Dochodzę do przekonania, że kieruje się poglądem, iż śmiertelny nie może przekreślić praw boskich, a śmierć, która jej grozi, przyspieszy tylko to, co i tak ją czeka. Wydaje mi się odważną i zdecydowaną kobietą. Nie lęka się wcześniej spotkać z bliskimi. Myślę, że żałuje jedynie, iż w swoim krótkim życiu nie zdążyła zakosztować miłości, małżeństwa ani macierzyństwa. Dumna bierze całą winę na siebie, odrzucając pomoc siostry - Ismeny. Antygona wydaje się czasami nie myśląca o skutkach swojego zachowania i jest przeciwieństwem tchórzliwej siostry. Ta właśnie, próbując odwieść ją od zamiaru pogrzebania brata, ma pełną świadomość, że:
"Zginiemy marnie, jeżeli wbrew prawu
Złamiemy wolę i rozkaz tyrana."
Antygony jednak to nie przekonuje, bo w swoim postępowaniu kieruje się miłością, co bardzo mi u niej imponuje. Bohatersko i z pokorą godzi się na swój los. Deklarując miłość "Współkochać przyszłam, nie współnienawidzić", jest jednocześnie pełna nienawiści. Jej nieustępliwa postawa, pogardzanie osobą Kreona , prowokuje władcę do wydania wyroku śmierci. Do końca swych chwil przekonana jest jednak o swojej niewinności. Zaznacza się to, gdy staje przed Kreonem i uparcie nie przyznaje się do winy, natomiast głosi swoje racje i zarzuca Kreonowi, że stał się tyranem.
Lecz pamiętajmy, że Antygona z premedytacją złamała ten zakaz, mimo że dotyczył on wszystkich obywateli. Wszystkich, bez wyjątku. Wiedziała, że grozi za to kara śmierci, lecz może liczyła na zbagatelizowanie jej występku ze względu na łączące ją z Kreonem pokrewieństwo. Żaden dobry, sprawiedliwy, dążący do równości wszystkich wobec prawa władca nie może przecież pozwolić na tego typu łamanie ustalonych reguł, szczególnie, gdy chodzi o dobro zbiorowości, o dobro państwa.
Wyobraźmy sobie taką sytuację: każdy z obywateli państwa zaczyna kierować się emocjami; tym, co według niego jest dobre i właściwe, co w danej sytuacji stosownie- jego zdaniem - należy czynić. Dochodzę do wniosku, że na efekt nie trzeba by było długo czekać - w państwie, szczególnie tak osłabionym jak Teby, zapanowałby chaos i anarchia, które niechybnie doprowadziłyby do upadku.
Podsumowując uważam, że nie można przyznać racji Antygonie, zgodzić się z jej postępowaniem, gdyż w obliczu przedstawionych prawd nie można w państwie, które chce się zwać „państwem prawa” tolerować tak jawnego przejawu buntu i zdrady, jakiego dopuściła się Antygona.

Albo coś takiego :
Rodzina była dla Greków wartością najwyższą, uświęconą przez bogów. I to był dla bohaterki wystarczający powód do podjęcia takiej właśnie decyzji.
Obserwując zachowanie Antygony podziwiam jej ogromną siłę woli, miłość i przywiązanie do brata. Decydując się bowiem na taki czyn, musiała zdawać sobie sprawę o swojej bliskiej śmierci. Przez tą właśnie śmierć zostawiła kochanego przez siebie narzeczonego Hajmana, siostrę Ismenę oraz bardzo wiele rzeczy, których nigdy nie doświadczyła i nigdy już nie do świadczy. Myślę, że widać tutaj, jak bardzo musiała kochać brata, by wyrzec się dla niego życia.
Bohaterka tragedii Sofoklesa, która deklaruje miłość "Współkochać przyszłam, nie współnienawidzieć", jest jednocześnie pełna nienawiści. Jej nieustępliwa postawa, pogardzanie osobą Kreona, prowokuje władcę do wydania wyroku śmierci. Do końca swych chwil przekonana jest jednak o swojej niewinności. Zaznacza się to, gdy staje przed Kreonem i uparcie nie przyznaje się do winy, natomiast głosu swoje racje i zarzuca Kreonowi, że stał się tyranem. W tych scenach jest prawdziwą bohaterką.
Na przykładzie Antygony wyraźnie uwidacznia się poruszony przez Sofoklesa problem winy i kary, tak bardzo niewspółmiernej do popełnionego wykroczenia. Widać też konflikt między jednostką a prawem. Państwo, ingerując w wierzenia, uczucia ludzi, przestaje im służyć i staje się tyranią. Antygona nie chciała być niewolnicą społeczeństwa, tylko obywatelką. Dlatego nie sprzeciwiała się śmierci, chociaż w swoim przekonaniu była niewinna. Wybierając jednak życie w państwie, bojącym się władcy, a ją traktującym jak największego wroga, wolała śmierć. Prawdę mówiąc, ja nie wiedziałabym jak mam postąpić. Czy tak jak Antygona, nie bać się śmierci?
Myślę, że Antygona postąpiła słusznie, sprzeciwiając się woli Kreona. Kierowała się sercem, nie rozumem. W końcu nikt nie miał prawa zabronić jej pochowania najbliższego człowieka. Takie właśnie postępowanie podoba mi się, choć niewiele ludzi postępuje zgodnie z własnym sumieniem i uczuciami. Dlatego uważam Antygonę za bohaterkę godną uwagi, a jej zachowanie wydaje mi się za przykładne i przyznaję jej rację. Gdybym ja również żyła w V wieku p.n.e., wystąpiłabym na pewno w jej obronie, przeciwko Kreonowi.

Bądź :
W utworze tym zachodzi konflikt pomiędzy dwiema władzami uznanymi powszechnie za najpotężniejsze - władzą boską i królewską. Obie strony reprezentują równe racje, obie ponoszą klęskę. Antygona walczy o prawo do pogrzebania brata, czego jej odmówiono. Kreon swym zakazem wykroczył przeciw boskiemu i ludzkiemu prawu. Ale i Kreon ma swoje racje i jego postępowanie jest równie szlachetne, jak czyn Antygony. On również przeżywa wewnętrzne rozterki. Jako władca nie okazuje tego, nie przystoi mu bowiem okazywać swych słabości. Wydał surowe prawo, według którego bohater ma być uczczony, a zdrajca straszliwie ukarany. Kreon jest sprawiedliwy, nie chce zmienić postanowienia w obawie, że zostanie posądzony o traktowanie członków rodziny królewskiej w sposób uprzywilejowany. Kreon musi być przede wszystkim władcą, później mężem, ojcem, opiekunem. Ma na uwadze dobro państwa i nie potrafi dostrzec, że nad nim rów nież ciąży prawo - prawo boskie. Jest to postać tragiczna - zostaje sam wśród trupów swoich najbliższych, ogarnięty szaleństwem rozpaczy. Antygona i Kreon to postacie wielkie w swej odwadze, determinacji, gotowe na największe poświęcenia w imię wyznawanych wartości. Stoją naprzeciw siebie: prawo jednego z nich jest bezprawiem drugiego. Obydwie racje, jak zwykle w tragedii antycznej, są równorzędne. Nie ma rozwiązania, dlatego koniec jest nieszczęśliwy.

Za Kreonem stoi państwo i interes państwa, musi on dbać o jego dobro i prestiż. Polinejkes jest według niego wrogiem państwa, wrogiem ojczyzny, popełnił najcięższy grzech - grzech zdrady. Ktoś, kto tak postąpił, musi zostać przykładnie ukarany. Chciał wydać ojczyznę w ręce wroga, więc nie jest wart pochówku. Według Kreona i bogowie powinni odwrócić się od zdrajcy:



'Wiem, że do szczęścia ten prawo utracił,
który ojczyznę wlasną podle zdradza,
niewart przyjaźni ludzkiej, łaski boga'.
Dla Antygony zaś Polinejkes to brat, któremu należy się pogrzeb. Antygona nie widzi w nim zbrodniarza, ale istotę nieszczęsną, która zginęła w okrutnej walce, a teraz błądzi przed bramami Hadesu, nie mogąc osiągnąć spokoju. Dla niej obydwaj bracia są już wyjęci spod prawa ludzkiego i należy to respektować. Kreon obawia się, że cześć, którą Antygona odda Polinejkesowi, zaszkodzi Eteoklesowi, natomiastAntygona uważa, że obaj bracia podlegają obecnie tylko prawu umarłych:


'W Hadesie równe prawa mają oni'.
Dla Kreona nawet po śmierci istnieje różnica pomiędzy obrońcą ojczyzny i wrogiem, zaś Antygona wierzy, że takiej różnicy już nie ma; wszyscy zmarli mają jednakowe prawa. Kreon walczy o nowe prawo, które ustanowił jako przejaw swej woli, Antygona - o prastare niepisane prawo bogów. Motywuje ona swój czyn miłością i wiernością wobec brata. Pogrzebanie zmarłego to boski obowiązek, wypływający jednocześnie z uczuć siostrzanej miłości. Temu nakazowi religii posłuszna będzie bez względu na to, że grozi jej za to kara śmierci:


'A za to, że cię pogrzebałam, bracie,
taka okrutna czeka mnie zapłata'.


Kreon reprezentuje prawo ziemskie. Uważa, że decyzje władcy są niepodważalne, że wyrażają wolę całego narodu. On sprawuje opiekę nad państwem, utożsamia się z nim, uważa, że on i państwo to jedno, że wola jego jest wolą całego narodu:


'Państwo - to jestem ja, nie słucham tluszczy'.


W rozmowie z Hajmonem poucza swego syna:


'Wybrańcom ludu posłusznym być trzeba
W dobrych i słusznych - nawet w innych sprawach'.


Dla Antygony największym cierpieniem byłoby niepogrzebanie brata. Idzie na śmierć przekonana o niesprawiedliwości wyroku Kreona, twierdzi, że ci, którzy ją wydali na śmierć, powinni zginąć tak, jak zginie ona. W trakcie swej ostatniej drogi bohaterka po raz pierwszy przeżywa chwilę słabości. Spełniła wolę bogów, bo tak nakazywała wiara i tradycja przodków, ale przecież jest młoda, piękna, pochodzi z królewskiego rodu, ma poślubić Hajmona, królewskiego syna - przed nią piękna przyszłość. Wydaje się, że Antygona do końca liczyła, iż Kreon odwoła okrutny rozkaz. Teraz, kiedy idzie na śmierć, przeżywa, jak każdy człowiek, przerażenie, rozpacz, żal. Wiara w bogów także nie dała bohaterce oparcia, przyniosła tylko wyrok śmierci. Stąd monolog Antygony:


'Jakież to bogów złamałam ustawy?
Zaprawdę, można przestać wierzyć bogom,
jeśli za podły uznają czyn prawy,
Lecz nie, na sąd się oddaję niebiosom,
cierpieć chcę, jeśli mnie winną osądzą,
lecz także niechaj ci karę poniosą,
jeśli zbłądzili, co mnie potępiają
i prześladują zemsty dziką żądzą'.


Słowa Antygony są prorocze, bo cierpienie Kreona przewyższy jej ból.

Kreon skazawszy Antygonę, czuł się władcą silnym, a przecież sam na siebi i swoich najbliższych sprowadził katastrofę. Jest potomkiem Edypa, wisi nad nim klątwa zagłady. Tejrezjasz ostrzegał go przed następstwami takiego postępowania:


'Widzę biegnące ku tobie erynie,
boga Hadesu okropne mścicielki,
wyroków losu straszne współtwórczynie,
i słyszę lament w twoim domu wielki,
mężów i kobiet płacz i narzekanie,
i całe miasto przeciw tobie stanie...'.


Wreszcie, pod wpływem Tejrezjasza, Kreon zmienia stanowisko, pragnie przebłagać bogów, ale jest już za późno. Posłaniec donosi mu o samobójczej śmierci Hajmona, wkrótce zrozpaczona Eurydyka również popełnia samobójstwo. Kreon korzy się, oskarża swą pychę, obwinia się za śmierć najbliższych mu osób, sam pragnie jak najszybciej umrzeć, połączyć się z żoną i synem:


'Przyjdź, przyjdź,
okaż się, ostatni mój losie.
Śmierci żądam,
abym mógł zebrać mych nieszczęść pokłosie
ostatnim znojem'.


Obydwoje - Antygona i Kreon - ponoszą straszliwą klęskę. Antygona popełnia samobójstwo, podobnie Hajmon i Eurydyka, Kreon szaleje z rozpaczy. Dopełnia się przepowiednia, według której ród Edypa objęty jest klątwą, ujawnia się działa nie siły najbardziej złowrogiej i tajemniczej - fatum. Trudno w tym wypadku mówić o miłości czy nienawiści. Z pewnością jednak obie postaci naznaczone są tragizmem, a ich życie potwierdza, że każdy może niespodziewanie zaznać nieubłaganej siły przeznaczenia.

Nie wiem czy to Ci pomoze,ale mozesz innych rzeczy poszukać.
 
Do góry