Dziejo

Nowicjusz
Dołączył
4 Listopad 2008
Posty
25
Punkty reakcji
0
Witam,
Mam problem i to nie byle jakie, nie jest to problem sercowy. Jestem studentem III roku (21 lat już leci 22) Wszystko było fajnie. chodziłem na imprezy, na brak znajomych nie narzekam. Jedyne czego bałem się przez całe życie to to żebym nie spłodził potomka właśnie w tym wieku, tylko jakoś później. Myślałem też że jakbym był z dziewczyną już tak trochę dłużej to pal go licho - jakoś się życie ułoży wspólnie. No ale los chciał inaczej spotykałem się z dziewczyną starszą ode mnie o 6 czy 7 lat. No i los tak chciał że ona jest w ciąży. Nie mam zamiaru się żenić z powodu dziecka bo dla mnie to jest czysta głupota. Ona jest w 3 msc ciąży. Ja wiem to od 2 tygodni. Przez te 2 zdążyłem przemyśleć co będzie z moim życiem ( a nie szykuje się ciekawie). Na chwilę obecną to tylko mamy ustalone że nie mieszkamy razem. Ona chce żebym skończył studia, wiadomo że jak powiem rodzicom to mnie będą wysyłać do roboty(zresztą sam już to postanowiłem teraz, bo wiem że lekko nie będzie). Przez te 2 tyg z pogodnego i radosnego chłopaka zrobił się wrak człowieka... Wszyscy już mi to mówią (kolega się zapytał czy ćpam). Kilka kg mniej, blada cera, obłęd w oczach, zero życia, i uśmiechu. Na samym początku miałem samobójcze myśli, czytałem na różnych forach jak to wygląda(Ci ludzie co tam piszą to jest istna porażka, próbują zdobyć zainteresowanie swoją osobą). Znalazłem najlepszy wariant dla siebie - cyjanek. No ale nie jest tak prosto go zdobyć więc mój plan spalił na panewce. Nie byłem do końca przekonany czy jakbym miał nawet tabletkę to bym ją zażył. Raz jak siedziałem u rodziców i nikogo nie było w domu to już mi coś odwaliło, po prostu takie obłąkanie - chęć zabrania sobie życia (jakbym miał tabletkę przy sobie to bym się nie zawahał). Rozmyślając plany samobójcze musiałem chodzić na uczelnię. I mówić ludziom że może nie wszystko jest ok ale nie mam ochoty o tym rozmawiać, ciężkie to było. Myślałem o rodzicach, bracie i jego żonie - nie mógłbym być aż takim egoistą i zrobić takie świństwo. Dlatego plan odpadł - choć nie ukrywam że czasami mam napady szoku. Zastanawiałem się także nad wstąpieniem do klasztoru... Decyzja ta wydała mi się dość rozsądna. Cisza, spokój to czego mi trzeba, spodobało by mi się to. Bym pomagał innym ludziom i może przez to odnalazłbym swój duchowy spokój.
Na dodatek, poznałem fajną dziewczynę, miła, ładna, mądra, rozsądna - ponoć takich nie ma, a jednak. Powoli się zaczynało układać więc to także przytacza mi zmartwienia, podejrzewam że myśli że dałem sobie spokój bo nie mogę tak naprawdę zrobić kolejnego kroku, jeszcze jej nie mówiłem choć wiem że robię źle. Chcę żeby się dowiedziała ode mnie pierwszego niż od osoby trzeciej. Wiadomo jaki będzie efekt. No i tak wygląda moje życie, mając "sielankę" i nie martwić się o nic nagle wszystko się zmienia o 360 stopni i jesteś w czarnej d*pie - nieźle. Ale jest jedna zaleta tej sytuacji. Od dawna nie wiedziałem co chcę robić w życiu. I zawsze Ciężko mi było cokolwiek zdziałać w kierunku rozwoju i zwyczajnie siedziałem na d*pie i czekałem aż te studia się skończą i byłem przygotowany na zderzenie z rzeczywistością - niestety dopadła mnie wcześniej. Teraz wiem że muszę iść do pracy. Wcześniej się zastanawiałem co z magistrem (czy zaocznie czy dziennie czy w ogóle) teraz wiem albo w ogóle albo zaocznie. Z 3 wariantów zrobiły się nagle 2. W zależności jaką robotę znajdę. Bo już będę się musiał sam utrzymywać, nie chcę w takiej sytuacji ciągnąć pieniędzy od rodziców - a jak będzie to nie wiem. Wiem jedynie że z pracą w Polsce nie jest zbyt dobrze. A jak jest naprawdę to zobaczę jak obronie inżyniera. Do całej sytuacji doszła jeszcze sesja 3 egzaminy mi zostały.... próbuje się uczyć ale jest ciężko jak cholera, nic nie wchodzi. Próbuje.
Grunt to wiem żeby się nie poddawać, czepiam się wszystkiego co w jakimś stopniu może mi pomóc. Albo mi się nawet zdaje że pomoże. Pisanie mnie rozluźnia, dlatego tak już się rozpisałem. Im dłużej pisze to jest mi lżej. Od wakacji nie prowadziłem ciekawego życia, opierało się głównie na imprezowaniu, czasami zdarzało się że codziennie albo co drugi dzień przychodziłem nawalony. Już się zaczęło ze mną źle dziać... Wcześniej z tego nie zdawałem sobie sprawy. Mój problem także spowodowany jest alkohol. Teraz znowu straciłem wątek dlatego będzie urwane.
Moja puenta jest taka: Zwracam się do was drodzy uczniowie, studenci i do wszystkich ludzi młodych. Pewnie wam ktoś kiedyś mówił, czy to rodzice, czy babcia, ciocia czy ktoś tam (może nawet sąsiad) ważne i prawdziwe zdanie: "Młodość rządzi się własnymi prawami" to prawda. Ale róbcie wszystko z głową oraz róbcie to wszystko tak aby nie przynieść wstydu sobie ani rodzinie.
Mam nadzieję że moja sytuacja da wam do myślenia. Miałem wszystko - wszystko zaprzepaściłem. Mogłem mieć więcej - ale się nie udało.
Zostanę starym kawalerem bo wątpię żeby znalazła się dziewczyna którą będzie pociągał chłop po przejściach;]. Jak się potoczy moje życie? Czas pokaże. Kokosów na początku nie będzie ale jakoś postaram sobie z tym poradzić.
Jakby ktoś miał jakąś radę dla mnie, to bardzo proszę o nią przyda się. Może ktoś by miał ofertę jakiejś ciekawej pracy?
I tak pewnie nikt nie przeczyta tego do końca. Bo uzna że za długie... .
Już nic nie będzie takie jak kiedyś, życie się zmienia. A z upływem lat zaczynają się problemy... ja swój mam w wieku 21 lat i 5 miesięcy. Pewnie nie ostatni. Ale do tej pory gorzej nie miałem.
Powiem wam że z powodu całej tej sytuacji to czasami chce mi się płakać, siąść na d*pie rozryczeć się jak małe dziecko. Duma na to nie pozwala...
Nie traćcie wiary. W cokolwiek wierzycie. Wiara jest potrzebna bo bez niej ludzie mają w sobie nieład i wewnętrzny burdel.
Dobra wracam do nauki bo napisałem to w ramach przerwy.
Pozdrawiam wszystkich.
 

Rosalie

stara wiedźma
Dołączył
23 Luty 2009
Posty
6 045
Punkty reakcji
425
Miasto
.
Przeczytałam i zbieram szczękę z podłogi. Napisz książkę o śmierci cząstki siebie i narodzinach bezbrzeżnej głupoty, może ktoś ukróci Twe męki i ból egzystencjalny, i wbije Ci łyżeczkę w tętnicę.
 

moniquemonique

Bywalec
Dołączył
25 Październik 2011
Posty
1 689
Punkty reakcji
96
Miasto
Śląsk, Częstochowa
Po pierwsze, ciąża to nie śmiertelna choroba. Po drugie ona niczego w twoim życiu nie przekreśla. Po trzecie weź się chłopie w garść.... wyrażę się kolokwialnie jak młodzież na podwórku....d*pisz smuty chłopcze...

Ta sytuacja powinna jedynie nauczyć Cię brania odpowiedzialności za swoje czyny i tego skąd się biorą dzieci.... zabezpieczać się trzeba.

Więc co.. teraz zamierzasz się nad sobą użalać jaki to ty jesteś biedny bo dziewczyna w ciąże zaszła... biedna to jest ona.. że akurat z Tobą... a może tak jej wygodnie...
Spójrz na to z innej strony, jeśli staniesz na wysokości zadania zyskasz osóbkę, która będzie Cie kochać bezwarunkowo i bezgranicznie. Oczywiście jeśli czegoś nie spierniczysz.

I pamiętaj, to forum nie ma na celu głaskania Cię po głowie, odpierając twoje zarzuty, które zapewne się pojawią, ze kopiemy leżącego. To raczej powinien być impuls do działania...
 

basik1

Nowicjusz
Dołączył
10 Marzec 2011
Posty
542
Punkty reakcji
26
Zanim jednak pójdziesz do tego klasztoru może warto upewnić się czy jesteś jedynym potencjalnym kandydatem na ojca?.. Tak na wszelki wypadek.

Rzeczywiście Los był dla Ciebie niełaskawy - co się stało, gumka pękła? (nie oczekuję odpowiedzi), (bo chyba jakieś zabezpieczenia rozrywkowy student stosował?).
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Ostatecznie to jedyne co masz obowiązek robić to płacić alimenty-faktycznie koniec świata.Przychylam się do zdania,że żal dziewczyny,wszystko spadnie na nią-zdaj sobie z tego chłopcze sprawę,chociaż nie wiem czy potrafisz!
 

lolek1971

Nowicjusz
Dołączył
9 Marzec 2012
Posty
1 614
Punkty reakcji
7
W klasztorze trudno o laski.
Ta która Cię kocha i podoba się Tobie nie może mieć złudzeń co do Twojej stałości.
Trzeba ten pasztet zjeść i przez lat kilkanaście, a może więcej, współuczestniczyć materialnie w utrzymywaniu własnego potomka.

"On był stały.
Tylko one się zmieniały"
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
Jeżeli dziewczyna się dowie jak postąpiłeś , gdy opowiesz jej o tej sytuacji to na pewno możesz zapomnieć o jakiejkolwiek.
Skąd się biorą tacy ludzie?
Piszesz jakbyś miał 16 lat :)
Nie rób z siebie ofiary , twoja "seksualna partnerka" (chyba tak tylko można to nazwać skoro "związała się" z takim nieodpowiedzialnym dupkiem, egoistą ) ma dużo poważniejszy problem ,ale jakoś wątpię ,że siedzi i jęczy jak Ty.
W życiu trzeba ponosić konsekwencje za swoje czyny. Myślisz ,że jak zamkniesz się w klasztorze to będziesz miał spokój?
Powiedz mi jak Ty w lustro spojrzysz?
Czytając to wszystko stwierdzam ,że nie masz honoru i ambicji.
Ciekawe jak twoi rodzice zareagują, miejmy nadzieję ,że są poważnymi ludźmi i poukładają Ci w głowie. (lepiej późno niż wcale)
 
M

MacaN

Guest
Rodzice tu nie mają nic do rzeczy, chłopak " dorosły ". Choć z tą dorosłością to widać średnio, a nawet poniżej średniej. Dziewczyny to nie zabawki do pukania, odpowiedzialność za Swe czyny trzeba brać, a ty przed nią uciekasz. Zrobiłeś dzieciaka - nie musisz być mężem, ale bądź ojcem.
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
Macan mylisz się.
Myślisz ,że wzruszą ramionami?
Jeśli by przeczytali to co ich synek :) tu napisał to nie wiem ,czy by byli w stanie wydusić z siebie jakieś słowo.
Autor potrzebuje dostać parę razy w twarz ,bo na razie jest w amoku.
Ktoś musi go obudzić ,żeby zaczął trzeźwo patrzeć na świat. (i może wreszcie zacząłby myśleć ,jak prawdziwy mężczyzna)
W żadnym wypadku nie powinna to być ta nieszczęsna kobieta ,która urodzi dziecko przez które jego nieświadomy tatuś chciał się zabić .
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Najchętniej bym powypier*alał większość odpowiedzi się tutaj znajdujących.

Autora tylko zapytam, co z tą matką dziecka? Nie miało to być nic poważnego, czy może jakiś związek z nią Ci się kminił w główce? Nie mówię od razu o małżeństwie.

@ForeverYoung, proponuję nauczyć się gryzienia w język, albo oddal od siebie klawiaturę, bo to co wypisujesz jest szczerze żałosne. Chłopak się tu rozpisał na temat problemu - albo próbujesz mu pomóc go rozwiązać, albo stąd wyjdź, bo nie jesteś nikim adekwatnym do wydawania publicznie osądów na jego temat. Bywa, że lepiej czasem milczeć. To jego sprawa co zrobi. Na Twoje życie jego decyzja raczej nie ma wpływu, więc po groma się wtarabaniać z butami?
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
Jasne niech idzie do klasztoru ,zabije się ,albo zesra się w gacie .
Żałosna to jest wypowiedź autora.
Przykro mi ,że zawsze mówię to co myślę.
W przeciwieństwie do autora nie jestem egoistką i myślę głównie o tej kobiecie i dziecku ,które nie jest niczemu winne.
Ale już odsuwam od siebie klawiaturę i wydłubuję sobie oczy długopisem . - więcej tu nie zajrzę ,bo w sumie nie ma sensu .

A Ty Thyme głaskaj go po główce bo na to liczy :)
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Do klasztoru nie pójdzie, bo uświadomi sobie, że tam nie znajdzie spokoju mając świadomość, że zrobił coś sprzecznego z jego wiarą. Zabić się nie zabije, wystarczyło przeczytać jego posta, by to wychwycić.

No właśnie wielka szkoda, że zawsze mówisz co myślisz. Jeśli ktoś pyta, jasne, to bardzo dobra cecha. Ale nie wtedy, gdy nikt Cię o zdanie nie pyta.

To, co zrobi autor to jego sprawa. Mi ani dziecka, ani jego, ani tej kobiety nie jest szkoda, bo ich nie znam. Ale trzymam się tematu, a nie zaczynam wyciągać pochopne wnioski.
I widocznie moja obojętność wobec problemu jest mniej niebezpieczna i mniej wredna od tej Twojej miłości do wszystkiego wokół i wyimaginowanej sprawiedliwości.

Jeśli autor ucieknie przed problemem, jak to próbował robić, to będę miał o tym swoje zdanie, złe. Ale nie będę tutaj stukał w klawiaturę, bo ja od nawracania nie jestem. Po prostu się odsunę i pokiwam głową przed monitorem z pełną dezaprobatą.

EDIT: Zresztą w sumie nieważne, mam to w d*pie.
 

Dziejo

Nowicjusz
Dołączył
4 Listopad 2008
Posty
25
Punkty reakcji
0
Najchętniej bym powypier*alał większość odpowiedzi się tutaj znajdujących.

Autora tylko zapytam, co z tą matką dziecka? Nie miało to być nic poważnego, czy może jakiś związek z nią Ci się kminił w główce? Nie mówię od razu o małżeństwie.

@ForeverYoung, proponuję nauczyć się gryzienia w język, albo oddal od siebie klawiaturę, bo to co wypisujesz jest szczerze żałosne. Chłopak się tu rozpisał na temat problemu - albo próbujesz mu pomóc go rozwiązać, albo stąd wyjdź, bo nie jesteś nikim adekwatnym do wydawania publicznie osądów na jego temat. Bywa, że lepiej czasem milczeć. To jego sprawa co zrobi. Na Twoje życie jego decyzja raczej nie ma wpływu, więc po groma się wtarabaniać z butami?

Matka dziecka mi mówiła żebym studiował dalej, problemu mi robić nie będzie. No ale wiadomo jak się mówi a jak może być.
Żaden związek nie wchodził w grę ;)...

Faktycznie, nie jestem odpowiedzialny. Wiem że zrypałem sprawę, w roli ojca się nie widzę... nie wiem jak będzie jak się dziecko urodzi... na chwilę obecną wiem że go nie chcę. Co do matki dziecka, tak miała pecha że to akurat ja, i ja także mam pecha że to akurat ona. Więc równowaga w przyrodzie zachowana.

Pisząc ten temat nie chciałem aby ludzie się nade mną litowali. Chciałem jedynie aby ktoś wyraził swoją opinię. Teraz wiem, że osoby które odpisały uważają że to nie jest wcale taka straszna sprawa.
Najbardziej boli mnie to że ciężko będzie ułożyć sobie życie od nowa po czymś takim.
Cała ta sytuacja jest do bani i na chwilę obecną próbuję znaleźć coś na uspokojenie.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Na razie nie musisz się tym przejmować. Zanim dziecko będzie miało świadomość tego, co się wokół niego dzieje, powinieneś już wiedzieć co robić. Na razie bądź zwyczajnie ojcem takim, jakim możesz.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Dodam tylko -nie nazywaj narodzin dziecka śmiercią cząstki siebie.Może jeszcze nie masz o tym pojęcia ,ale bardzo trudno jest nie kochać własnego dziecka,przekonasz się po jego narodzinach, bo teraz to dla ciebie abstrakcja.Możemy mieć tylko nadzieję,że okażesz się lepszym ojcem niż teraz się to zapowia.Przyjdzie na świat mały człowiek,nie jego wina,że nie był upragniony-będziesz jego tatą, a on/ona będzie przede wszystkim pragnąć twojej miłości,obecności w życiu.
 

moniquemonique

Bywalec
Dołączył
25 Październik 2011
Posty
1 689
Punkty reakcji
96
Miasto
Śląsk, Częstochowa
dziejo, pewnie, że to nie jest komfortowa sytuacja, ale jak mniemam oboje jesteście dorośli?
Można więc było się z tym liczyć...
Uwierz, że nie jesteś na żadnej przegranej pozycji. Pokomplikowało się? Owszem, ale nikt nie zabrania Ci studiowania.
Możesz pracować i studiować jednocześnie. W końcu odnajdziesz się w tej sytuacji...
Fajnie, że się chociaż przejmujesz, są tacy co by się odwrócili na pięcie i powiedzieli dziewczynie - radź sobie sama.
 

basik1

Nowicjusz
Dołączył
10 Marzec 2011
Posty
542
Punkty reakcji
26
Tylko mała poprawka - tak naprawdę, Dziejo już zostałeś ojcem i dziecko również już masz :)
Kiedy minie Twój szok zapoznaj się z materiałami nt życia płodowego - przekonasz się jak rozwija się dziecko, jak emocje, które odczuwa matka udzielają się i jemu a nawet jak od pewnego etapu można się z nienarodzonym dzieckiem "porozumiewać". To oczywiście gdybyś oprócz wsparcia finansowego chciał zaoferować również swoje ojcowskie zaangażowanie. Warto budować więź z dzieckiem jeszcze przed narodzinami i tatusiów także to dotyczy, nie tylko mama jest potrzebna :)
Wiem, że na razie to abstrakcja dla Ciebie, ale kiedy już ochłoniesz spróbuj spojrzeć na to z innej perspektywy. Dla tego małego człowieczka, który jest nową cząstką Ciebie. Być może coś umarło w Twoim życiu ale to co się narodzi jest o wiele, wiele cenniejsze.
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Nie umiem pojac powyzszego stwierdzenia.
Ja w sumie umiem. Jak miałem 21 lat to też kompletnie nie widziałem siebie w roli ojca i szczerze mówiąc jakbym wtedy coś "zmalował" to czułbym się jakby mi się świat zawalił. I nie dlatego, że jestem egoistą czy kimś tam. Raczej dlatego, że miałbym świadomość tego iż w wieku 21 lat sam siebie nawet nie umiałem utrzymać, więc montowanie rodziny na takich koślawych fundamentach wydawałoby mi się czymś totalnie abstrakcyjnym, głupotą, czymś co nijak by się nie wpisywało się w mój światopogląd, w to jak postrzegam świat, pozycję ojca itd. itp.

Jakbym zaliczył w takim wieku wpadkę to pewnie kilka miesięcy musiałbym "odchorować". Jeśli to by było z totalnie przypadkową dziewczyną, z którą nijak nie widziałbym możliwości związku to nie wiem co bym zrobił. Chyba byłbym przerażony wizją tego, że muszę stworzyć związek z kimś z kim nie chcę. Kojarzyłoby mi się to z czymś co muszę zrobić pomimo tego, że nie chcę tego robić, nie jestem przygotowany. Ot taki odpowiednik gwałtu.

Wiem, trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny, za uganianie się za spódniczkami ;) , ale mimo wszystko nie róbmy z takich ludzi złych. Każdy może sie pomylić - wg mnie nauczka za taką pomyłkę jest zbyt dotkliwa i nikomu tego nie życzę, ani chłopakowi, ani kobiecie, ani dziecku.

---------------------------------
Rady nie mam żadnej bo sam nie wiem co bym zrobił.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Myślę,że największym problemem jest fakt,że chłopak wpadł z nieodpowiednią dziewczyną,gdyby kochali się do szaleństwa to wszystko inne by nie było już tak przytłaczające.Jest młody ,ale nie ma 16 lat-gdy urodził się nasz syn partner miał zaledwie 22 lata,ja 23.Cóz też tego nie planowaliśmy-jeszcze nie,ale kochaliśmy się i razem jakoś podołaliśmy wszystkim problemom.Musięliśmy zamieszkać z moimi rodzicami,na szczęście każde z nas miało pracę,ale było wiele niedokończonych spraw-szkoła partnera,wojsko go ścigało i o mały włos by mi go na rok zabrali,nie miał nawet prawa jazdy itd..itd..Może pocieszeniem dla autora niech będzie to,że z perspektywy czasu te wszystkie problemy już są nieważne,ważny jest za to nasz syn,nie wyobrażam sobie, aby mogło go nie być-to co kiedyś wydawało się problemem dziś jest największym szczęściem mojego życia.Nie ważne czy zwiąże się z dziewczyną,ale musi postarać się być dobrym ojcem, bo dziecko na to zasługuje-może kiedyś w przyszłości stwierdzisz autorze,że jest twoim szczęściem.
 
Do góry