Popełniane błędy podczas opieki nad dzieckiem

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
Przeczytałam artykuł na portalu Interia pod zaskakującym tytułem : "10 najczęstszych "zbrodni" wobec dzieci". Pomijam już sam fakt dziwnego jak dla mnie nagłówka. Przyznaję, że zaskoczyły mnie poniekąd te wyniki i wnioski. Należą do nich :


"Najczęściej zaniedbuję dziecko...

...nie dbając o jego zdrowie, bagatelizując pierwsze sygnały choroby (przeziębienie, otyłość, skolioza...) - 5 proc.


...kupując mu tanie, złej jakości zabawki, bo i tak je przecież szybko zepsuje - 5 proc.


...pozbywając się go z domu za wszelką cenę, bo chcę zyskać czas dla siebie - 5 proc.


...z oszczędności nie zmieniam pieluszki i mimo konieczności czekam aż nie będzie wyjścia - 6 proc.


...odkładając moment odpieluchowania, co wynika z mojego lenistwa i braku konsekwencji - 9 proc.


...szybko rezygnując z karmienia piersią, dla wyglądu piersi albo dlatego, że mi się już nie chce - 10 proc.


...serwując mu nie zawsze zdrowe posiłki, bo nie lubię gotować albo mi się nie chce - 14 proc.


...pozwalając mu się bawić bez mojej bacznej uwagi, co czasem kończy się guzem - 15 proc.


...nie poświęcając mu czasu na zabawę, która go rozwinie, bo mam inne rzeczy do zrobienia - 41 proc.


...pozwalając mu oglądać bajki albo grać na komputerze, by zyskać dla siebie czas - 62 proc."




Co Wy na to drogie mamy, ojcowie obecni, bądź przyszli ? Jak jest z tym u Was, bądź jak bywało ? Z czym się zgadzacie, a z czym nie ?
 
Z

Zato_zbanowany

Guest
Bardzo ciekawy artykuł oraz dane,warto przeczytać i mieć to na uwadze. Poza tym często też problemem podczas opieki nad dzieckiem jest nadgorliwość rodziców,co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości.
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
Każdy z nas popełnia błędy przy wychowywaniu pociech. Z jednej strony bywamy nadopiekuńczy, z drugiej zaniedbujemy maluchy świadomie, bądź z innych powodów, poniekąd od nas niezależnych. Choćby nie wiem ile napisano podręczników i przekazywano wiedzę z przysłowiowego pokolenia na pokolenie, to i tak sami musimy podejmować decyzje. W danym momencie wydają nam się dobre, a po kilku latach stwierdzamy, że można było inaczej. Życie pisze swoje scenariusze.

Wybieram sobie do analizy pkt. 2 - nie zawsze kupujemy zabawki tańsze myśląc, że i tak je szybko zepsuje. Czasami zwyczajnie niektórych rodziców na inne nie stać.
Z kolei karmienie piersią - tutaj na nasza decyzję ma tez wpływ szybki powrót do pracy, by wspomóc rodzinę. A nie każdy szef pozwala na 2 godzinną przerwę, by malucha nakarmić.

Oczywiście podane przykłady tez mają miejsce - niestety.
 

Kamma_N

Nowicjusz
Dołączył
14 Luty 2012
Posty
459
Punkty reakcji
0
Z tymi zabawkami to fakt, czasem tak bywa, dzieciaki potrafią jednak bardzo szybko zepsuć zabawkę, ale czy to jest od razu błąd w wychowaniu? Wyszłoby na to, że jesli rodziców nie stać na drogie zabawki to nie potrafią dobrze wychować dziecka, to jest oczywiście totalną bzdurą :)
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
We wszystkim trzeba zachować umiar. Chociaż o tym wiemy, czasami zwyczajnie przeginamy. Nie sądzę też byśmy robili to świadomie. W danym momencie nam się wydaje, że jest to właściwe rozwiązanie. Dobre dla dziecka, no i dla nas.
 

Fitorka

Nowicjusz
Dołączył
10 Kwiecień 2013
Posty
60
Punkty reakcji
1
Niektórych błędów się nie uniknie, ale trzeba cały czas pracowac nad sobą:)
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
Jak to mówią napisano już wiele książek, ale żadna nie nauczy tak, jak praktyka. Ponoć to ona czyni nas mistrzem. :)
 

pralinka91

Nowicjusz
Dołączył
21 Grudzień 2011
Posty
260
Punkty reakcji
11
Nie mam doświadczenia w wychowaniu dzieci, aczkolwiek myślę, że zgodne z tematem będzie jeśli opiszę sytuację jaką zastałam dzisiaj w tramwaju:

Tatuś trzymał na kolanach synka (około 4 lata), synek miał balonika i usiłował go nadmuchać. Niestety nie miał wystarczająco dużo siły. W pewnym momencie poprosił tatę, żeby nadmuchał mu balonik. Tata podniósł głos (nie, nie krzyczał- był to raczej ton kłótni z kolegą- rówieśnikiem) i powiedział, że Wojtuś był niegrzeczny w przedszkolu i w związku z tym tata nie nadmucha mu balonika. Wojtuś na to: "Taaaato, no nadmuchaj!" Tata: "A za co Ci pani zabrała samochody? No mów! No przyznaj się!" Ta "przepychanka" słowna trwała jakiś czas, potem synek zaczął płakać... a może bardziej "wyć", na co tatuś: "No czego wyjesz?", "Uspokój się!", "Byłeś niegrzeczny to teraz sam sobie nadmuchaj jak jesteś taki mądry" itd. itp.... W efekcie, żeby synek przestał wyć na cały tramwaj, tatuś nadmuchał mu balonik".

Pierwsze błędy wychowawcze, które mi się nasunęły, to zwracanie uwagi na dziecko, które zachowuje się źle. Kiedy Wojtuś zaczął płakać, tata usiłował go uspokoić na siłę. Wydaje mi się, że w takich sytuacjach nie powinno się zaszczycać dziecka swoją uwagą- lepiej udawać, że nic się nie widzi, a zacząć rozmowę dopiero, kiedy dziecko się uspokoi. Czas rodzica powinien być w końcu "nagrodą".

Druga sprawa- brak konsekwencji: tata zdecydował, że nie-nadmuchanie balonika będzie karą za złe zachowanie w przedszkolu (jakkolwiek głupio to brzmi), po czym dziecku udało się i tak wymusić to, co chciało. Czym? Płaczem. Jaki wniosek? Warto płakać, jeśli chce się coś osiągnąć.


Trzecia sprawa to "śmieszność" ojca w oczach innych, dorosłych ludzi. Było to niezwykle komiczne jak dorosły facet urządzał sobie przepychanki słowne z czteroletnim maluchem

Oczywiście nie demonizuję tutaj tatusia- to są tylko takie luźnie wnioski wyciągnięte z napotkanej scenki.
A co Wy myślicie?
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
pralinka91 napisał:
A co Wy myślicie?
Wszystko zależy od tego, w jaki sposób wychowują malucha w domu. Jeśli ktoś oczekuje, że w innym miejscu dziecko od razu zacznie zachowywać się inaczej, to popełnia błąd. Nie wyobrażam sobie sytuacji spokojnego dyskursu z dzieckiem, kiedy tego typu zasady nie obowiązują w domu. Z tego co piszesz wnioskuję, że tata chciał pokazać, jakim to jest dobrym i konsekwentnym dyplomatą, ale nie wyszło. Tramwaj to nie miejsce na nadrabianie zaległości. Może zaistnieć coś, co zamiast pochwały rozbawi otoczenie. Tak, jak to miało miejsce w tym przypadku.
 

pralinka91

Nowicjusz
Dołączył
21 Grudzień 2011
Posty
260
Punkty reakcji
11
Obawiam się jednak, że tatuś nie "grał" przed publicznością w tramwaju, lecz dziecko tak samo wychowywane jest w domu- tzn. bez konsekwencji. Tak mi się wydaje
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
Z tego co opisujesz, także odniosłam takie wrażenie. Nie przewidział konsekwencji. Może ta sytuacja dała mu do myślenia. Skoro dziecko ma ok. 4 lat, to jeszcze nie jest za późno. Można też rzec - lepiej późno, niż wcale.

A może ojciec ma zwyczajnie miękkie serce ?
 

pralinka91

Nowicjusz
Dołączył
21 Grudzień 2011
Posty
260
Punkty reakcji
11
Ojciec siedział z miną pokutnika, jakby menel pod sklepem. Jakby dziecko było mu zbędne :D
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
Obrazowo to ujęłaś ;)

Może zmartwiło go to małe niepowodzenie. Zamiast się smucić trzeba się rzucić - w wir pracy nad charakterem dziecka. Jak maluch dorośnie, to dopiero zaczną się kłopoty. Trzeba coś z tym zrobić w zalążku. Tak to widzę.
 

pralinka91

Nowicjusz
Dołączył
21 Grudzień 2011
Posty
260
Punkty reakcji
11
Mamy tu mądrych ludzi na forum... Szkoda, że proporcje w "realu" układają się nieco inaczej :( Powiedzmy sobie szczerze, że większość rodziców popełnia błędy wychowawcze nieświadomie, ze zwyczajnej niewiedzy.

A ten artykuł z interii to kompletne bzdury. Szkoda nawet czasu na analizę tego tabloidowego chłamu.
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
pralinka91 napisał:
Powiedzmy sobie szczerze, że większość rodziców popełnia błędy wychowawcze nieświadomie, ze zwyczajnej niewiedzy.
Gdybyśmy nie popełniali błędów, bylibyśmy idealni. A tacy ludzie nie istnieją. Nawet czytając setki książek, artykułów i nabywając wiedzę praktyczną nie jesteśmy w stanie przejść przez wychowanie dziecka gładko i bez niepowodzeń.

Artykuł to dla mnie iskierka do dyskusji. Gdzieś między wierszami trochę prawdy mamy....
 

pralinka91

Nowicjusz
Dołączył
21 Grudzień 2011
Posty
260
Punkty reakcji
11
iskierka może i tak, ale dla mnie to nie powód by nabijać im liczbę wejść :)
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
Niestety nie można nie swoich uwag przypisywać sobie. Źródło to rzecz święta. Ponadto rozmowa to z kolei nabijanie liczby wejść na forum. Wszystko tak działa....

Wracając do tematu - gdybym policzyła wszystkie błędy, jakie popełniłam podczas wychowania i próby kształtowania osobowości dziecka, to mogłoby być to przerażające. Ale z drugiej strony patrząc na niektóre efekty, to może aż tak źle ze mną nie jest ? Nie ma to jak pozytywne myślenie, ale w miarę realne :)
 

pralinka91

Nowicjusz
Dołączył
21 Grudzień 2011
Posty
260
Punkty reakcji
11
Myślę, że nie można podliczać liczby błędów wychowawczych bezpośrednio. Nie chcę grać mądralińskiej, bo to Ty masz jakiś doświadczenie w tych sprawach, a nie ja, ale tak jak powiedziałaś- liczy się całokształt :)
Z drugiej jednak strony dyskusja służy temu, żeby zwrócić uwagę na konkretne rzeczy, konkretne błędy. Dlatego skupiłam się na błędach popełnionych przez "tatusia" w czasie tej sytuacji, którą opisałam. Znalazła ich kilka, czym chciałam sprowokować dyskusję.

Mam w swoim otoczeniu pewną rodzinę, która wychowuje swojego 13-letniego syna na totalnego łobuza. Czym? Totalnym brakiem konsekwencji, przekraczającym granice absurdu. Jest to tym bliższa mi sytuacja, że siostra tego chłopca to moja najlepsza przyjaciółka. Jej nie obowiązywała tego typu taryfa ulgowa, przez co wyrosła na osobę mądrą, pełną szacunku do rodziców, do tego co ma, odpowiedzialną za swoje czyny. W pewnym momencie jej rodzicom jakby zabrakło energii na wychowanie brata. Przestali przejmować się skutkami podejmowanych decyzji, liczyło się tylko, że "teraz nie mają siły". Odpuszczali więc wszelkie kary po kilku godzinach, byleby mieć "święty spokój" i móc zająć się sobą. Zrobili tym wielka krzywdę temu chłopca, w przyszłości nie widzę go inaczej niż jako menela, łobuza, chuligana... Nie życzę mu tego, ale jego charakter w tym momencie jest tak straszny, że nie widzę dla niego żadnego ratunku.
Wydaje mi się, że takiego zachowania rodziców nie powinniśmy niczym usprawiedliwiać. Dla mnie jest to niewybaczalny brak odpowiedzialności. Co nie znaczy, że nie jestem świadoma występowania gorszych przypadków.
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
pralinka91 napisał:
Z drugiej jednak strony dyskusja służy temu, żeby zwrócić uwagę na konkretne rzeczy, konkretne błędy.
Oczywiście. Na dodatek przyjemniej jest dyskutować z kimś, kto inaczej patrzy na te sprawy. W przeciwnym razie właściwie nie ma rozmowy. Polegałaby ona tylko i wyłącznie na przytakiwaniu. Szanuję każdego rozmówcę. Bez względu na wiek, płeć, doświadczenie czy poglądy. Często dzięki nim patrzę na sprawy z innej perspektywy. To pomaga w kształtowaniu swojego światopoglądu i zrozumienia innych. Przynajmniej podjęcia próby.

Opisujesz sytuację, w której jest brak całkowitej konsekwencji. Jest to miłość nazywana potocznie ślepą. Rodzicom wydaje się, że dając dziecku wszystko przychyla mu niebo. W rezultacie jest odwrotnie. Często obserwuje się ją w sytuacji, gdy potomstwo pojawia się troszkę później lub kiedy rodzic wszystkiego w swoim dzieciństwie nie mógł mieć. Taka jakby rekompensata. Oczywiście mamy jeszcze do czynienia z czynnikami dotyczącymi nie umiejętności bycia rodzicem. W tym przypadku podłoże jest bardziej złożone.

Chłopiec, o którym mowa powyżej ma jeszcze szansę. Pozostaje tylko życzyć, by nie musiał naprostowywać swojego moralnego kręgosłupa w bardzo niesprzyjających warunkach.

Myślisz, że nie ma już nadziei na poprawę zachowania rodziców ? Może jednak gdzieś zapali się światełko, zanim będzie za późno.
 

pralinka91

Nowicjusz
Dołączył
21 Grudzień 2011
Posty
260
Punkty reakcji
11
Bluesia napisał:
Jest to miłość nazywana potocznie ślepą.
Wiesz, chyba nie. Ja bym szukała akurat tutaj powodu w lenistwie. Moja przyjaciółka będąc już dorosłą osobą- w liceum, na studiach nie raz próbowała rozmawiać z mamą na temat wychowania jej brata. Mają ze sobą bardzo dobry kontakt, więc nie było tu mowy o jakiejś "urażonej dumie", ale jej matka zawsze mówiła sztandarowe zdanie: "Ja wiem, że źle robię, widzę, że nie powinnam, ale nie mam siły, nie chce mi się czasami". Tymi lub innymi słowami. W rzeczywistości to nie było czasami, lecz ciągle. Teraz jest jeszcze gorzej, pojawiły się inne problemy w rodzinie- zdrada- nie sądzę, aby ten chłopak dobrze skończył.

A jeśli chodzi o te rekompensaty, o których wspomniałaś to przytoczę zupełnie absurdalna sytuację: 18-letnia kuzynka mojego M., podobno niezwykle rozpuszczone dziewczę ostatnio oświadczyła rodzicom, że "jest już pełnoletnia, więc NALEŻY jej się kupienie mieszkania i samochodu" :D Jak to usłyszałam- padłam ze śmiechu. Potem jednak dowiedziałam się, że dziewczyna jest adoptowaną jedynaczką i sprawa się wyjaśniła.
 
Do góry