zrobiłem coś, przez co nie mogę sobie spojrzeć w twarz w lustrze..
zostałem zaproszony, przez koleżankę na wesele (uważałem, że to już prawie jest moje dziewczyna, to tylko kwestia czasu i przeliczyłem się)
wiadomo- osoba towarzysząca powinna trzymać poziom i bawić się ze swoja partnerką do białego rana, jednak dla mnie impreza skończyła się już przed północą. kilka kieliszków za dużo i już nie wiedziałem co się ze mną działo. na szczęście od razu wyszedłem na dwór, gdzie niestety wymiotowałem i 'przesiedziałem' na ławeczce cała dalszą część wesela. zrobiłem z siebie już nawet nie wiem co, ale najgorsze było to co zrobiłem partnerce. do końca życia nie wybaczę sobie tego, że przeze mnie płakała, na całe szczęście potem wróciła na sale i bawiła się normalnie. zbłaźniłem się przed jej rodzicami i jej rodziną i wcale mi siebie nie żal, spotykała mnie zasłużona kara pod postacią ogromnych wyrzutów sumienia, koszmarów w nocy (o ile udaje mi się w ogóle zasnąć) i świetnej renomy u około stu osób. poza tym dziewczyna nie chce ze mną rozmawiać, przeprosiłem ją, z kwiatami ale zdaję sobie sprawy, że to sprawy nie załatwi. wiem, że jej rodzice nie są rygorystyczni więc to pewnie kwestia paru tygodni jak po prostu będą się ze mnie śmiać, ale i tak jest mi strasznie głupio.
zdarzyło wam się kiedyś cos podobnego ?
jak mam przeprosić dziewczynę i odbudowywać dawne stosunki ?
co byście pomyśleli o kimś takim na miejscu kogoś z rodziny ?
zostałem zaproszony, przez koleżankę na wesele (uważałem, że to już prawie jest moje dziewczyna, to tylko kwestia czasu i przeliczyłem się)
wiadomo- osoba towarzysząca powinna trzymać poziom i bawić się ze swoja partnerką do białego rana, jednak dla mnie impreza skończyła się już przed północą. kilka kieliszków za dużo i już nie wiedziałem co się ze mną działo. na szczęście od razu wyszedłem na dwór, gdzie niestety wymiotowałem i 'przesiedziałem' na ławeczce cała dalszą część wesela. zrobiłem z siebie już nawet nie wiem co, ale najgorsze było to co zrobiłem partnerce. do końca życia nie wybaczę sobie tego, że przeze mnie płakała, na całe szczęście potem wróciła na sale i bawiła się normalnie. zbłaźniłem się przed jej rodzicami i jej rodziną i wcale mi siebie nie żal, spotykała mnie zasłużona kara pod postacią ogromnych wyrzutów sumienia, koszmarów w nocy (o ile udaje mi się w ogóle zasnąć) i świetnej renomy u około stu osób. poza tym dziewczyna nie chce ze mną rozmawiać, przeprosiłem ją, z kwiatami ale zdaję sobie sprawy, że to sprawy nie załatwi. wiem, że jej rodzice nie są rygorystyczni więc to pewnie kwestia paru tygodni jak po prostu będą się ze mnie śmiać, ale i tak jest mi strasznie głupio.
zdarzyło wam się kiedyś cos podobnego ?
jak mam przeprosić dziewczynę i odbudowywać dawne stosunki ?
co byście pomyśleli o kimś takim na miejscu kogoś z rodziny ?