ania.szulc777
Nowicjusz
Wstaje sobie dziś po 9, brat jak zwykle śpi (jego norma to tak do 12)... zaś stwierdzam, że trzeba odkurzyć i umyć podłogi.... więc zaczynam... jak już kończyłam, wylewam wodę i nagle jakby zauważyłam, że coś się lekko wyłoniło zza drzwi.. myślę "wydawało mi się może tylko" i po chwili widzę przez szparę za otwartymi drzwiami od łazienki, że coś tam chyba stoi... znowu sobie mówię"chyba mam zwidy" patrze tam dalej a to coś zaczęło się ruszać... (pomyślałam, że albo duch, albo seryjny morderca się tam czai) więc wołam cicho "Łukasz?(brat)" i nic... to coś za drzwiami nadal się rusza... drę się jeszcze kilka razy z mega przerażeniem "Łukaszszsz?" i nadal nic.. więc szybko się zastanawiam gdzie uciekać.. (drzwi wyjściowe zakluczone a zanim je otworzę to trochę zajmie) więc idę do przedpokoju, chwytam za klamkę by zobaczyć kto lub co tam jest... patrze.. jakaś bardzo blada postać... serce mi do gardła podeszło ze strachu i zaczęłam się drzeć i cofać do tyłu z mopem w ręku.... nawet tunel i światło zobaczyłam ze strachu jak zobaczyłam, że ten duch przypominał brata (myślę.. ten morderca z za drzwi go zadźgał i on mi się teraz objawia...) nie wiem gdzie uciekać i czym się bronić.. a nagle się okazuje, że to brat właśnie wstał i stoi zszokowany i nie wie co się dzieje... i na dodatek nie chciało mu się odezwać jak pytałam czy to on.... myślałam, że pierw umrę ze strachu, a zaś go za to :cenzura:ię... MASAKRA... do teraz się trzęsę.. Łukasz zdecydowanie musi iść się opalić...