jak zainteresowac sobą faceta

Dołączył
2 Maj 2012
Posty
1
Punkty reakcji
0
hej :) jestem gruba i podoba mi się jeden chłopak... tylko za bardzo nie wiem jak zagadac bo czuje się brzydka... i boje sie, ze np jak do niego podejde to on pomysli: co ona ode mnie chce, ona ze mna to jakis zart i takie typu teksty. Pomóżcie :(
 

samotnawsieci93

Bywalec
Dołączył
10 Grudzień 2008
Posty
2 716
Punkty reakcji
82
A może sobie wmawiasz, że jesteś brzydka? Nie bój się i śmiało idź do niego zagadać. Chłopak na pewno też nie jest bóstwem. Może facet okaże się fajnym kumplem, a jak jest tzw pustakiem to znaczy, że nie warto, aby za nim biegać.
 

Mexter

Nowicjusz
Dołączył
27 Marzec 2009
Posty
730
Punkty reakcji
23
Wiek
37
Miasto
Kraków
Zapoznaj się z nim, a przy okazji zacznij coś ćwiczyć, pilnować tego co jesz, żeby widział że on jest Twoją motywacją.
 

Chromosom

Nowicjusz
Dołączył
6 Luty 2012
Posty
329
Punkty reakcji
20
Wiek
30
Miasto
Gliwice
Jeśli zwróci uwagę na to, że Twój wygląd mu nie odpowiada, oznacza to, że kieruje się czynnikami zewnętrznymi. Wydaje mi się, że takiej osoby wolałabyś uniknąć.
 

lightinside

Bywalec
Dołączył
4 Marzec 2012
Posty
352
Punkty reakcji
38
Wiek
32
Miasto
pod krą...
A moze jest feedersem?;) i jego kreca kobiece ksztalty;) tez opcja jestes piekna taka jaka jestes niezwykly dar natury, unikalny i to jest piekne.

jesli to jest powazne to rozwaz dietetyka, powinno pomoc, mam na mysli powazna otylosc.

a jesli nie, to pamietaj kochaone faldki tluszczu to kochane faldki

Zagadanie, nie rowna sie ze na niego lecisz;) wyluzuj, poznaj go jak kolege mozliwe ze pomyslisz, co za kretyn, co za narcyz.
 

ame93

Nowicjusz
Dołączył
4 Czerwiec 2012
Posty
4
Punkty reakcji
0
Jeśli to Twoja fotka to nie jesteś brzydka. Jesli nie Ty , to masz kąpleksy i kryjesz sie za maską kogoś innego . Co oznacza słowo brzydka? Czy ten facet jest idealny? A może przeklina , pali itd.? Najpierw to Ty się naucz że jestes kimś . Nawet najbrzydsza istota może byc kimś ciekawym jeśli wierzy w siebie , jesli nie to zawsze będziesz nikim.
 

*Madzia*

Neurotyczna sadystka
Dołączył
17 Październik 2006
Posty
1 521
Punkty reakcji
25
hej :) jestem gruba i podoba mi się jeden chłopak... tylko za bardzo nie wiem jak zagadac bo czuje się brzydka... i boje sie, ze np jak do niego podejde to on pomysli: co ona ode mnie chce, ona ze mna to jakis zart i takie typu teksty. Pomóżcie :(

Gdzie najczęściej widujesz tego chłopaka ? Wszystko zależy od okoliczności, w jakich się znajdujecie - np. możesz poprosić go o jakąś przysługę, po czym ładnie się uśmiechnąć i poczekać na jego reakcje. Nie domyśli się, że chodziło o podryw. Jeżeli jego reakcja będzie pozytywna możesz się go o coś zapytać i spróbować nawiązać jakąś rozmowę. A Ty nie powinnaś skupiać się na tym, że jesteś gruba - to w żadnym wypadku nie może stanowić ograniczenia Twoich działań.
 

Hannx91

Nowicjusz
Dołączył
23 Czerwiec 2012
Posty
16
Punkty reakcji
0
Wiek
33
Miasto
Poznań
Pani wyżej popsuła mi koncepcje.. ja to chciałem napisać.W każdym razie nie poddaj się i weź do siebie to co napisała *Madzia*
 

NoCompromise

Nowicjusz
Dołączył
11 Grudzień 2011
Posty
116
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Obrzeża =)
hej :) jestem gruba i podoba mi się jeden chłopak... tylko za bardzo nie wiem jak zagadac bo czuje się brzydka... i boje sie, ze np jak do niego podejde to on pomysli: co ona ode mnie chce, ona ze mna to jakis zart i takie typu teksty. Pomóżcie :(
No i co - jak postęp? Od założenia tematu minęły prawie 2 miesiące, a lada chwila wakacje. Podziel się informacjami, czy zagadałaś - jak to wyglądało etc. Skoro pomogliśmy, to oczekujemy przebiegu zdarzeń :p
 

Verlaine.

Nowicjusz
Dołączył
21 Lipiec 2010
Posty
48
Punkty reakcji
2
Wiek
33
Ja podejdę do kwestii z drugiej strony. Po pierwsze: porady typu 'zaakceptuj siebie' nadają się wręcz do śmietnika. Sama na początku napisałaś, że nie odpowiada ci do końca to, że masz nadwagę. Najprostrzym rozwiązaniem jest po prostu to zmienić. Weź się za siebie, zacznij ćwiczyć, przejdź na odpowiedniejszą dietę. Ale przede wszystkim wysiłek fizyczny jest najważniejszy i najskuteczniejszy. Przecież nie jesteś skazana żeby do końca życia być gruba! Trochę motywacji! Zobaczysz jak w miarę osiągania pierwszych pozytywnych rezultatów twoja pewność siebie zacznie się zwiększać, a przez to zainteresowanie facetów twoją osobą wzrośnie.

Dziewczyny przestańcie się w końcu łudzić, że najważniejsze jest wnętrze, a nie wygląd zewnętrzny. Przecież to największa bzdura. Zarówno jeśli chodzi o facetów, jak i kobiety.
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Ja podejdę do kwestii z drugiej strony. Po pierwsze: porady typu 'zaakceptuj siebie' nadają się wręcz do śmietnika. Sama na początku napisałaś, że nie odpowiada ci do końca to, że masz nadwagę. Najprostrzym rozwiązaniem jest po prostu to zmienić. Weź się za siebie, zacznij ćwiczyć, przejdź na odpowiedniejszą dietę. Ale przede wszystkim wysiłek fizyczny jest najważniejszy i najskuteczniejszy. Przecież nie jesteś skazana żeby do końca życia być gruba! Trochę motywacji! Zobaczysz jak w miarę osiągania pierwszych pozytywnych rezultatów twoja pewność siebie zacznie się zwiększać, a przez to zainteresowanie facetów twoją osobą wzrośnie.

Dziewczyny przestańcie się w końcu łudzić, że najważniejsze jest wnętrze, a nie wygląd zewnętrzny. Przecież to największa bzdura. Zarówno jeśli chodzi o facetów, jak i kobiety.
Hehe, tak rada zaakceptuj siebie też mnie miażdży. Ok, pewne rzeczy niezmienne należy zaakceptować, np. bo ja wiem - mam małe piersi (choć tu od biedy jak jakaś ma obsesję to może to zmienić), penis, wzrost itd. dla własnego dobra, ale nad tymi które można zmienić to powinno się jednak pracować. "akceptuj siebie" powtarzane w kółko jak mantra to świetna droga do lenistwa i do obudzenia się za pare lat z ręką w nocniku. Czy wtedy też będziemy w stanie zaakceptować siebie ? To, że od kilku lat "akceptowaliśmy siebie" , czyli nie robiliśmy nic i jesteśmy teraz w ciemnej d* ?

Ja tam uważam, że należy pracować nad sobą i jak da radę coś zmienić na lepsze to należy próbować to zrobić, a nie akceptować siebie. Oczywiście we wszystkim wskazany jest umiar, ale powtarzane w kółko : "akceptuj siebie" jest bzdurą.

Mam taką koleżankę "dalszą", która czasem sobie pomarudzi, że faceci jej nie adorują, że ogólnie nie ma powodzenia. Ironia tego wszystkiego jest taka, że ona tak naprawdę jest ładną dziewczyną - ma ładną , pozytywną twarz, ma bardzo fajną figurę, tylko, że wszystko skutecznie przykrywa naprawdę fatalnym ubiorem, jakimiś rozlazłymi swetrami, aseksualnymi, tuszującymi jej zalety, dzięki czemu wygląda jak ... studentka typowo męskich kierunków (IT) - czyli prawie jak facet ;) Nie chcę jej robić przykrości, ale być może kiedyś jej w końcu powiem prawdę, która wygląda tak, że gdyby w końcu ubrała się normalnie - czyli np. ubrała jakieś jeansy, top, podrkeślające jej urode, figurę to faceci by za nią zaczęli latać jak nakręceni... I nie jacyś płytcy faceci - każdy (!!!) facet lubi nacieszyć oko zadbaną kobietą, która umie podkreślić swoje atuty, typowe dla kobiet.
 

Chromosom

Nowicjusz
Dołączył
6 Luty 2012
Posty
329
Punkty reakcji
20
Wiek
30
Miasto
Gliwice
Greeg:
Twoja koleżanka przynajmniej ma szansę poznać kogoś, kto zwróci uwagę nie na jej ubiór, lecz na nią.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Hehe, tak rada zaakceptuj siebie też mnie miażdży. Ok, pewne rzeczy niezmienne należy zaakceptować, np. bo ja wiem - mam małe piersi (choć tu od biedy jak jakaś ma obsesję to może to zmienić),

Osobiście wolę za małe niż za duże.

penis, wzrost itd. dla własnego dobra, ale nad tymi które można zmienić to powinno się jednak pracować. "akceptuj siebie" powtarzane w kółko jak mantra to świetna droga do lenistwa i do obudzenia się za pare lat z ręką w nocniku. Czy wtedy też będziemy w stanie zaakceptować siebie ? To, że od kilku lat "akceptowaliśmy siebie" , czyli nie robiliśmy nic i jesteśmy teraz w ciemnej d* ?

Bardzo dobrze mówisz, bardzo dobrze. Choć i na penisa znalazłyby się jakieś rady. W każdym razie nie o penisie chciałbym tu dać komentarz. Akceptowanie tego, co można zmienić, a wiemy lub żyjemy w przeświadczeniu że to coś jest złe i sprawia nam dyskomfort, to rzeczywiście racjonalizacja i lenistwo. Inna sprawa, jeśli coś jest niemożliwe do zmiany - na przykład że mamy bielm na oku, widzieć na to oko i tak nie będziemy. Tutaj trzeba pogodzić się z rzeczywistością, która uparcie tkwi w swojej decyzji i jej nie zmienia. To tak dla porównania dodam, analogicznie do "akceptowania drugiej osoby w związku taką, jaka jest". Z rzeczywistością też jesteśmy w związku, wszyscy, nieodłącznie. I powinniśmy ją zaakceptować taką, jaka jest, bo nie zmienimy siły, która kieruje wszystkim.

Mam taką koleżankę "dalszą", która czasem sobie pomarudzi, że faceci jej nie adorują, że ogólnie nie ma powodzenia. Ironia tego wszystkiego jest taka, że ona tak naprawdę jest ładną dziewczyną - ma ładną , pozytywną twarz, ma bardzo fajną figurę, tylko, że wszystko skutecznie przykrywa naprawdę fatalnym ubiorem, jakimiś rozlazłymi swetrami, aseksualnymi, tuszującymi jej zalety, dzięki czemu wygląda jak ... studentka typowo męskich kierunków (IT) - czyli prawie jak facet ;) Nie chcę jej robić przykrości, ale być może kiedyś jej w końcu powiem prawdę, która wygląda tak, że gdyby w końcu ubrała się normalnie - czyli np. ubrała jakieś jeansy, top, podrkeślające jej urode, figurę to faceci by za nią zaczęli latać jak nakręceni... I nie jacyś płytcy faceci - każdy (!!!) facet lubi nacieszyć oko zadbaną kobietą, która umie podkreślić swoje atuty, typowe dla kobiet.

Ma fajne okulary i włosy związane w kucyk?
Zamiast jeansów wolałbym, osobiście, jakieś sukienki albo spódnice u dziewczyn. Prawdę mówiąc jeansów jest już u pań od za*ebania i trochę mnie to wnerwia. Kiedyś Europejczycy się śmiali z Amerykanek, że chodzą w spodniach.

Greeg:
Twoja koleżanka przynajmniej ma szansę poznać kogoś, kto zwróci uwagę nie na jej ubiór, lecz na nią.

Tak odnośnie tego posta, i Twojego poprzedniego. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, czy żyjesz w harlekinowym świecie, ale aby był związek, udany, musi być chemia. Jak mi się jakaś dziewczyna nie podoba, to bym się z nią nie związał niezależnie od tego, jak świetny mogłaby mieć charakter. Z kolei jeśli miałaby charakter do bani, a wygląd świetny - również bym się nią nie zainteresował. Wmawianie ludziom, że kierując się zewnętrznymi czynnikami okazują swą płytkość umysłu dajesz mi pewne rzeczy do zrozumienia, o których dla Twojego (lub waszego) dobra wolałbym nie mówić.

A może przeklina , pali itd.?

Palę i przeklinam. Czy to mnie z miejsca skreśla?
 

Zwyczajny93

Nowicjusz
Dołączył
5 Czerwiec 2012
Posty
70
Punkty reakcji
1
Miasto
Tczew
Zacznij się pilnować z jedzeniem, pij dużo wody i podróżuj jak najczęściej rowerem albo na pieszo. Poza tym dbaj o siebie i po prostu się do niego ładnie uśmiechnij gdy go zobaczysz. Jeśli to nie wystarczy to zagadaj tak jak to zazwyczaj robią odważni faceci. Być może on doceni Cię za zaangażowanie i stwierdzi, że jesteś warta zachodu.

Ja byłbym zaskoczony tym, że dziewczyna sama zagaduje do mnie w miejscu publicznym :tongue: . Jeśli jest normalny to zaskoczenie spowoduje u niego chęć rozmowy i poznania ciebie.
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Greeg:
Twoja koleżanka przynajmniej ma szansę poznać kogoś, kto zwróci uwagę nie na jej ubiór, lecz na nią.
Chyba się z choinki urwałeś :)

Nawet facet, który ma żonę, spoglądając na inną kobietę patrzy na to jak ona wygląda, jak jest ubrana. W zasadzie to odnośnie tej koleżanki zarówno opinie facetów singli, jak i facetów zajętych, jak i żonatych są idealnie zbieżnie (a nie są to jakieś baranki - każdy sobie w zyciu radzi, kasa im też żywota nie przesłania - ot taka młoda klasa średnia można by rzec). Zresztą, tak jak mówię, kolejki chętnych do niej nie ma, a właściwie to prawie wcale.

Możemy sobie wciskać kit, że nie szata zdobi człowieka, ale ZDOBI. Jeśli kobieta ma ładną figurę, a ubiera się w "worek", który wszystko tuszuje to sorry, ale daleko nie zajedzie. I nie chodzi tutaj o to, że płytki facet patrzy na ubranie. Każdy facet patrzy bo takimi nas natura stworzyła - umiejętnie dobrany ubiór umie podkreślić kobiece "krągłości" czyli coś za czym faceci od setek lat szaleją, bo tak ich ewolucja ukształtowała. W zasadzie jeśli ja widzę ładną dziewczynę i ona się nie umie ubrać to dla mnie jest to obraz godny pożałowania - autentycznie mi jej żal, nawet jeśli ten ubiór jest jej świadomym wyborem :) Po prostu wiem, że wystarczyłoby gdyby ona założyła "inne szmaty" i sprawa wyglądałaby dla niej zupełnie inaczej - lepiej. I wcale nie chodzi o to, że jakieś dresy, nażelowani kolesie czy inni lovelasi zaczeliby się na nią rzucać. Nie. Zaczęliby się rzucać normalni faceci, inteligentni...

Ja bym wręcz powiedział, że widząc taką dziewczynę to jest ... podwójny żal. Bo ok, jest inteligentna, fajna (nie ma takich wiele :) ) i tym bardziej jest to żal, że ta inteligentna osoba nie potrafi "dopełnić całości" i się do jasnej ciasnej ubrać jak na kobiete przystało.

Zresztą, już miała jakiegoś Ziutka, który "nie patrzał na wygląd". Tylko, że jak co do czegoś przychodziło, trzeba było coś dla niej zrobić (np. zawieźć gdzieś tam) to ten Ziutek dziwnie tak nie był "dostępny", nigdy nie mógł i siłą rzeczy jako kolega proponowałem jej transport. Nie czarujmy się, jakby się umiała porzadnie ubrać to ten jej facecik by chodził jak zegarek bo wiedziałby, że jak raz, drugi, trzeci zawali to sobie panna znajdzie innego bo i kolejeczka chętnych by była.

W ogóle, jak ktoś mówi, że wygląd, ubiór nie ma znaczenia to wg mnie jest ... infantylnym ignorantem. Sorry, Chromosom, ale narazie pod tego ignoranta mi podpadasz ;)

Osobiście wolę za małe niż za duże.
Też już wolę mniejsze niż "wylewające się balony" ;) Choć najlepsze są proporcjonalne - pasujące do właścicielki.

Ma fajne okulary i włosy związane w kucyk?
Zamiast jeansów wolałbym, osobiście, jakieś sukienki albo spódnice u dziewczyn. Prawdę mówiąc jeansów jest już u pań od za*ebania i trochę mnie to wnerwia. Kiedyś Europejczycy się śmiali z Amerykanek, że chodzą w spodniach.
Nie. Raczej wygląda jak Ania z zielonego wzgórza czyli jakiś tam warkoczyk ;) Spódnice nosi, ale uwierz mi że tragiczne - daleko tym spódnicom do zwiewnych, letnich spódnic, czy jakichś fajnie dopasowanych. Spódnice lubie nawet bardziej niż jeansy (choć z bólem akceptuje to, że kobietom jest wygodniej nosić spodnie i jakoś też w tym odnalazłem piekno, jesli spodnie ładnie leżą :) ), ale ... nie takie jak ona nosi :D Niestety jako facet mam ograniczone możliwości opisowe spódnic bo dla mnie niemalże wszystko co nie jest spodniami, rajstopami, szortami jest spódnicą ;) Jakoś każdy element jej ubrania nie współgra z niczym - przypomina jakby losowo nakładała kilka ciuchów na siebie - bez ładu i składu. W sumie to jest to chyba bardziej szczególny przypadek, który nawet faceta (nie będącego przy tym jakimś znawcą) bije po oczach ehehehe.

Mnie to jest obojętne jak się ona ubiera, ale wiem, że na 99 % gdyby się inaczej ubrala to znacznie by zwiększyła swoje szansę na bycia adorowaną i to wcale nie przez buraków.
 

Chromosom

Nowicjusz
Dołączył
6 Luty 2012
Posty
329
Punkty reakcji
20
Wiek
30
Miasto
Gliwice
Wmawianie ludziom, że kierując się zewnętrznymi czynnikami okazują swą płytkość umysłu dajesz mi pewne rzeczy do zrozumienia, o których dla Twojego (lub waszego) dobra wolałbym nie mówić.
Wypowiedź nie będzie miała wpływu na nasze dobro, zatem można ją zamieścić.

Chyba się z choinki urwałeś :)
W ogóle, jak ktoś mówi, że wygląd, ubiór nie ma znaczenia to wg mnie jest ... infantylnym ignorantem. Sorry, Chromosom, ale narazie pod tego ignoranta mi podpadasz ;)
Nie są to stosowne stwierdzenia - zwracasz się do moderatora forum, będącego zresztą jednym z użytkowników. Istnieją bardziej konstruktywne sposoby argumentacji.

Jest to wasza wizja związku, która nie jest zgodna z moją. Gdy kogoś się kocha, cechy takie, jak ubiór czy wygląd, nie mają dla mnie znaczenia. Wyobraźmy sobie, że czyjąś partnerkę spotyka nieszczęście, np. zapada w śpiączkę. Jestem niemal pewien, że ubiór, czy wygląd takiej osoby nie spełniałby waszych wymagań. Czy wtedy doradzilibyście, żeby zostawić ją samą? Od razu zadam drugie pytanie: czy waszym zdaniem byłaby to miłość?
 
Do góry