"Toksyczny" ojciec - Welcome to hell ®

NoCompromise

Nowicjusz
Dołączył
11 Grudzień 2011
Posty
116
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Obrzeża =)
Witam.

Mam 17 lat i chodzę do 2 kl. LO.
Właściwie mój problem dla niektórych z Was może wydać się co najmniej "dziwny" albo że to nie problem. Jednak zrozumcie mnie i uwierzcie, że dla mnie to jest piekło.

Generalnie w gimnazjum uczyłem się dobrze. Później dostałem się do LO, w pierwszej klasie LO uczyłem się nad wyraz dobrze. W gimnazjum miałem zwykle średnią około 3.5, a w 1. kl. LO już 4.0! Ocen nie komentujcie, bo nie byłem nigdy kujonem, a w liceum mam trudno bardzo, zwłaszcza że większość nauczycieli to same kosy. Dla mnie 4.0 to był naprawdę wyczyn, ale wiecie dlaczego tak się postarałem? Wiadomo, że chciałem poznać nauczycieli i sam dać się poznać jako uczeń dobry i odpowiedzialny... Ale jest inny powód. Mianowicie zawsze marzyłem o pewnym prezencie (nieważne jakim), obiecali mi rodzice, że jak się będę dobrze uczył to mi go kupią. Uczyłem się przez ten cały rok (1 kl.) i na koniec oczywiście owego prezentu nie dostałem...

A nadzieje miałem przez rok, ciągle sobie to powtarzałem, rodzice obiecywali - jakoś nie dotrzymali słowa. Postanowiłem nie "kuć" się tyle czasu, bo praktycznie nie miałem w ogóle czasu dla siebie. Z nikim nie wychodziłem, ciągle siedziałem w domu - był weekend to wolałem pograć na komputerze, zamiast wyjść gdzieś z ludźmi. I to wszystko doprowadziło do tego, że praktycznie nawet w chwili obecnej nie mam najbliższego przyjaciela, dobrych kumpli czy nawet zwykłych znajomych. Oprócz oczywiście znajomych z klasy, których nie akceptuję - sam się nie zaaklimatyzowałem w liceum, bo nie piłem i nie paliłem - nie chodziłem na imprezy i to wszystko spowodowało, że teraz nikt mnie nie lubi na tyle, żeby się spotkać po szkole. Zwykle ludzie mnie wyzywali i obgadywali - ale tylko w liceum, bo w gimnazjum miałem świetną klasę.

Mam dość twardy charakter i nie załamuję się o byle co. W 2 liceum się strasznie w nauce opuściłem - a powodów było kilka. Oto one:
  • Moja Klasa - jak wyżej napisałem, nie zaaklimatyzowałem się w klasie i ludzie mnie wyzywali i obgadywali. Z nikim nie mogłem porozmawiać, bo byle co powiedziałem czy się odezwałem i już słyszałem ploty na mój temat... Teraz to się trochę uspokoiło i mnie nie wyzywają jak dawniej, nie obgadują (chyba...) - przynajmniej ja nie słyszę. Ale nadal nie mam z kim pogadać, niby zamienię kilka słów z kilkoma ludźmi z klasy, ale generalnie to nie mamy wspólnych tematów, ja nie jestem zbyt dobrym rozmówcą - potrafię się wypowiedzieć, ale po prostu wiem, że ludzie mnie nie słuchają albo że czasami nie wiem co mam mówić, żeby zainteresować drugą osobę. Dlatego nie mam z kim i o czym rozmawiać, a potem to wszystko wychodzi na to, że uczyć się też nie mam ochoty, bo albo to kompletne głupoty czy bzdury, które mi się w życiu nie przydadzą, albo po prostu szkoda czasu czy inna wymówka.
  • Prezent "Zaległy" - no tutaj wiadomo o co chodzi, prezent był drogi i niezbyt chcieli mi go kupić - ALE SKORO OBIECALI, to powinni się wywiązać chyba, no nie? Tym bardziej, że ja umowę dotrzymałem i uczyłem się jak trzeba. Ale zrezygnowałem, jak się dowiedziałem że z prezentu nici.
  • Ostatni i najważniejszy pewnie punkt (zaraz obok klasy), to toksyczny ojciec - już wyjaśniam. Z mamą zawsze można było pogadać na różne tematy, niekoniecznie o podrywaniu czy imprezach, ale zawsze coś tam sobie pogadaliśmy i nie było problemu. Zawsze lubiłem z nią gadać, jak jest uśmiechnięta, ale jak mnie denerwuje to czasem niezbyt. Ale tutaj mowa o ojcu - który ZAWSZE, ale to ZAWSZE chciał tylko tego, żebym się dobrze uczył i skończył dobrą szkołę. Niby nie byłoby w tym nic takiego, gdyby nie fakt, że NON STOP i na każdym kroku pyta się mnie o lekcje, czy odrobiłem, czy się nauczyłem. I mówi "żeby nie było problemu!" - po prostu mnie tym tak cholernie wk***ia (przepraszam, inaczej nie umiem wyrazić złości - prosiłbym o niewymazywanie), że myślę o wyprowadzce z domu czy że go zaraz normalnie zabiję... On nie jest jakimś alkoholikiem, w rodzinie nie ma patologii, stać nas na wiele rzeczy, ale nie na wszystko - bieda w domu raczej nie panuje. Ale rodzice nie pokończyli studiów i sami chcieliby, żebym ja przynajmniej je skończył. Okey - ale dlaczego przypomina mi na każdym kroku o nauce? "Odrobiłeś to i tamto? Nauczyłeś się?! Idź sobie poczytaj" - pogrubione słowa używa bardzo często, a w szczególności taki sformułowanie: "Idź się jeszcze poucz".No dobra, ale przed chwilą już się wszystkiego nauczyłem przecież, więc po cholerę mam się znowu zmuszać do czytania i uczenia się czegoś, co doskonale już znam? No ja nie wiem po co. Poza tym napiszę już z odstępem -->
Poza tym zwykle nie mówiłem o ocenach rodzicom, tzn. w klasie podstawowej owszem. Ale weszła era gimnazjum, gdzie ludzie z klasy w ogóle nie informowali rodziców o ocenach, więc ja też tego nie robiłem. Ale dobre mówiłem, złych nie. Pewnie jak większość młodzieży na tym świecie... Dlaczego nie mówiłem? Wcale nie dlatego, że to było "trendy" czy coś. Po prostu straciłem chęć do nauki i gdy dostałem gorszą ocenę, nawet gdy to zdarzało się raz na powiedzmy miesiąc, od razu panowała w domu zła atmosfera, zły humor miał na pewno ojciec, który ciągle pragnął samych piątek czy szóstek. Ale gdy go pytam: "No to co ja mam przynosić ciągle same 5 i 6?" To on odpowiada "Nie, ale chociaż nie miej trój czy dwój"... Jasne, tylko że to oznacza uczyć się na samych piątkach, bo czwórki dostaję sporadycznie. Jak nie mówię o ocenach w ogóle, bo np. teraz przez około 2 miesiące nie dostałem żadnej piątki czy czwórki, a same 1 czy 2... Dlaczego? Powody są wyżej - ojciec mnie zniechęca i klasa.

Nie mówcie, żebym zmienił klasę, bo na rok przed maturą to mi się nie opłaca, a jakbym nie daj Boże trafił na gorszą klasę i nauczycieli jeszcze gorszych, to już w ogóle bym miał piekło. Dlatego wytrzymam i koniec będzie po maturze, wtedy mam nadzieję nikogo z klasy więcej na oczy nie zobaczę.

Ojciec to zawsze był taki "poukładany", że tak powiem. Albo inaczej - sztywny albo "niespontaniczny", Oo! Właśnie, niespontaniczny i już. A to dlatego, że zawsze do każdego musiał być punktualny, zawsze wszystko na czas i wszystko grzecznie. Nie śmiał się z żartów naprawdę śmiesznych, tylko z tych tępych i sam je ciągle powtarzał. A ja żeby mu się wesoło zrobiło, też się uśmiechałem, mimo że wcale żart nie był śmieszny... Denerwował mnie tą swoją niespontanicznością, bo zawsze chciał dobrze przed kimś wypaść i na siłę się starał co nie wychodziło, zawsze chciał się dobrze uczyć i sam mnie poganiał do nauki... Żałosne.

Żałosne dlatego, że przede wszystkim to jest moje życie i sam wiem, co z nim zrobić najlepiej, a nie pod czyjeś dyktando. Nie chcę żyć tak, jak on mi powie, tak jak on chce - bo nauka jest dobra, ale wszystko jest dobre z UMIAREM. A on tego nie rozumie, nie pojmuje. Jak mówię, że w szkole nie dostałem żadnej oceny, to on zaraz wyjeżdża z tekstem, że "Ja to się chyba przejdę do szkoły i zobaczę oceny, bo coś mi się wydaje, że to nie tak...", no ludzie, Boże... I wcale nie boję się, że mnie ochrzani za stopnie niepowiedziane czy coś - bo co on mi może zrobić, pobije mnie? Pff... Nieraz mówię sobie, że jak mnie tknie, to się obronię. Kiedyś dostałem ciężki "łomot" za niepowiedziane oceny to chciałem mu oddać, ale się nie odważyłem. Bo przecież rodziców się nie bije, bo wiadome... No ale teraz to bym z pewnością uderzył, by mnie tylko tknął. Ja mam już DOSYĆ tego życia, że ciągle mi mówi na każdym kroku, że ja tylko siedzę czy gram i w ogóle się nie uczę, DOSYĆ mam tego, że ciągle mnie chce kontrolować i straszy, że przejdzie się do szkoły.

Możecie mówić, że to pewnie niby dla mojego dobra, ale mnie takie dobro nie zadowala. Ja nigdy na imprezie nie byłem, nigdy nie piłem, kiedyś paliłem ale nie ciągnie mnie do tego. I po prostu mam dość ojca, że ciągle mówi to czy tamto.

Klasę jeszcze przeboleję, bo źle niby nie jest, ale nie chwalę dopóki nie wyjdę - a ojciec to makabra.
Nie wiem, co mam robić, w twarz mu nie powiem, bo pewnie będzie się kłócił, że dla mnie ważna ma być nauka a nie imprezy. Tylko że to nie na tym życie polega, ponad połowa materiału nauczanego w szkole nie ma wartości w przyszłości albo w ogóle w rzeczywistości. Bo taka prawda, po co mi jakieś logarytmy z matematyki czy taki przedmiot, jak "Wiedza o kulturze" czy chemia? Nigdy się nie przyda, bo wiem co mnie interesuje i w czym chcę się kształcić...

Poza tym, mój tata niby taki poukładany jest, a w internecie to sobie przegląda różne strony o tematyce erotycznej. Też przeklina, jednak rzadko - tylko że jakbym ja przy nim przeklął to by miał wąty, że "co ja mówię, co ludzie o nas pomyślą" - jasne. Ale ja ludzi mam kompletnie w d*pie i nie obchodzi mnie zdanie innych na mój temat, nie interesują mnie osoby które nie mają do mnie szacunku i których nigdy nawet nie spotkam w życiu. Tata ciągle potrafi powtarzać słowa "idź się pouczyć jeszcze", ale np. słowa "kocham Cię" czy "jestem z Ciebie dumny" słyszę raz do roku, bardzo rzadko i okazyjnie, na przykład przy składaniu życzeń - chociaż tu nie zawsze.

Gdy składa życzenia to też zawsze padają życzenia, żebym skończył dobrą szkołę i się uczył. No i oczywiście sławne "być zdrowym", jak to zwykle. Ale spełnienia marzeń to już nie życzył, bo sam nawet nie wie o czym ja marzę, a gdyby choć zapytał i pogadalibyśmy jak aktorzy w amerykańskich filmach obyczajowych czy komediach rom. to by wiedział, że interesuję się tym czy tamtym. Ale nigdy chyba sobie nie pogadamy, jak aktorzy w filmach ameryk. To pewnie marzenie, które się nie spełni, bo przecież to "tylko film". A naród polski to nigdy taki nie będzie itp. Sam w to wierzę, bo Polacy to niezbyt fajny naród, mnie przynajmniej się nie podoba. Ale to zależy jak na to patrzeć - jak patrzę na takie istoty, jak polska młodzież, która ciągle chodząc po mieście krzyczy "JP" czy HWDP, słuchając przy tym Peji czy Firmy i co drugie słowo to ":cenzura:", no to przepraszam bardzo - to nie jest naród. A o celebrytach i polityce się nie wypowiadam, bo za dużo już napisałem.


Hmm, co by tu jeszcze dodać. Chyba istotę tematu wyjaśniłem na tyle szczegółowo, że każdy potrafi sobie wyobrazić, przez co przechodzę i co czuję. Nadal mam silny charakter, ale już powoli "wysiadam"... Na pozyskanie znajomych myślałem nad zapisaniem się na różne kursy, ale z tatą to nie wiem co zrobić. Wygarnąć to prosto z mostu, prosto w twarz, czy zlewać jak tylko mogę. Chciałbym się dostać na studia i wyjechać z tego "wypiździjewa" za przeproszeniem, żeby od rodziców się uwolnić i poznać nowych ludzi. Oby mi to się udało, bo przecież chyba umrę, jak zostanę tu jeszcze dłużej. Jak nie umrę to normalnie sam popełnię samobójstwo czy co, chyba że to się zmieni wszystko.

Proszę o wypowiedzi, dzięki wielkie za dojechanie do końca, gratuluję.
PS Możecie oczywiście pytać, o to czego tutaj nie napisałem lub o jakieś niejasności.

Pozdrawiam,
NoCompromise
 

amanda02

Nowicjusz
Dołączył
10 Styczeń 2010
Posty
352
Punkty reakcji
8
Miasto
łódzkie
Ja widzę, że jemu bardzo zależy. Chodzisz d 2 LO niedługo będziesz miał 18lat i moim zdaniem argument typu " nie uczę się, bo mnie tata zniechęca" jest trochę dziecinne. Mężczyzno może czas wbić tacie do głowy, że jesteś dorosły? Może spróbuj dawać chociaż pozory dorosłości i wtedy zobaczy, że nie jesteś już dzieckiem, które musi się tylko uczyć...

I mam jedno pytanie: co chcesz robić takiego na studiach "innego" skoro wchodzi poznawianie ludzi- ok, nauka nadal-ok i jedynie nie będzie ojca...?
 

Maszkowa

aut Caesar aut nihil
Dołączył
5 Marzec 2012
Posty
1 226
Punkty reakcji
21
Wiek
42
Miasto
strefa pełnej świadomości
po co mi jakieś logarytmy z matematyki czy taki przedmiot, jak "Wiedza o kulturze" czy chemia?
A naród polski to nigdy taki nie będzie itp. Sam w to wierzę, bo Polacy to niezbyt fajny naród, mnie przynajmniej się nie podoba. Ale to zależy jak na to patrzeć - jak patrzę na takie istoty, jak polska młodzież, która ciągle chodząc po mieście krzyczy "JP" czy HWDP, słuchając przy tym Peji czy Firmy i co drugie słowo to ":cenzura:", no to przepraszam bardzo - to nie jest naród.

Oj rodaku młody..... uczyć się masz po to żeby bzdur nie pisać i się nie ośmieszać. Najpierw proszę zapoznaj sie z definicja słowa NARÓD.
To że ktoś klnie, krzyczy HWDP, nie wykucza go z narodu którego chcesz czy nie jesteś członkiem. Po za tym obrażasz wszystkich którzy ten kraj i naród kochają w tym mnie.

TO BYŁO OSTRO A TERAZ BĘDZIE PO MATCZYNEMU.

Możesz nie wierzyć ale Cię rozumiem. Okres dorastania i dojrzewania jest zaiste trudny. Dla większości.
Bardzo się Ci chwali, że nie masz chęci zmieniać szkoły i deklarujesz że wytrzymasz do matury. W tym momencie to najlepsze co możesz zrobić. Bardzo odpowiedzialne. Wprowadzanie zamieszania w swoim życiu w tej chwili mogło by się skończyć wpadnięciem z deszczu pod rynnę.

Co do rodziców i prezentu..... masz pełne prawo czuć sie oszukany i to jawnie wyrażać...
Postawową rolą rodzica jest konsekwencja i nauka potomka odpowiedzialności, w tym odpowiedzialności za słowa. Ustanawianie samemu zasad i potem ich łamanie to też pewnego rodzaju patologia.
Wiesz rodziców też trzeba czasem edukować.
Czy możesz coś z tym zrobić? Tak, możesz podejść do tego z jajem.
Nie zdradziłeś co to za prezent, ale w miejscu gdzie prawdopodobnie miał stac umieściłabym kartkę z napisem " miejsce zarezerwowane ....... ...., proszę pozostawić puste gdyż nauczyło mnie co to jest odpowiedzialność a musze to sobie jeszcze utrwalić"

W kwestii taty... chyba wiesz że nie jestes osamotniony w swoich reakcjach?
Coż radzić? to samo co wyżej.
Niezwykle skuteczne jest wyprzedzanie pytań "co tam w szkole?"
Np. zaczynasz sam pierwszy i wykorzystujesz swoją wiedzę i błyskotliwość " słuchajcie, dzisiaj historyczka miała bombowy wykład o roli metrsy na francuskim dworze. Musze jescze sprawdzic parę rzeczy w książce bo nie rozumiem wszystkiego ale możecie mi wytłumaczyc dlaczego metresa bywała bardziej uprzywilejowana niż żona i królowa? bo chyba metresa to kochanka tak? właściwa odp brzmi "miłość jest potężniejsza niż małżeństwa polityczne i dotyczy to również królów" ale z mojego doświadczenia wynika, że na to nie wpadną. I możesz to wykorzystać na końcu dyskusji.
albo tak... "tato mam napisać referat "co nas zachwyca w kobietach na obrazach Rubensa", pomóż mi... w końcu jesteś facetem i chcę poznać twoje zdanie w celach naukowych. Tylko spójrz na kilka obrazów i powiedz co o tym myślisz" ....a potem duś temat ile wlezie. Skoro ogląda strony erotyczne.... a tak a pro po, Ty nie oglądasz?
Na permanentne i nieuzasadnione odsyłanie do nauki odpowiadaj "tak idę bo mam jeszcze z polskiego do doczytania o werbalnej szutuce manipulacji. Wiesz że jak sie nabierze wprawy to można wygadywać bzdety a i tak przekonać innych. Strasznie mnie to interesuje...."
I tak samo z biologia, geografią, chemią, wosem etc.
Jak się do tego zabierzesz z głową za dwa tyg będziesz miał spokój na wieki wieków amen.

Naucz się radzić sobie w życiu. Daję Ci słowo honoru, że później jest coraz trudniej. I bycie dorosłym niczego samo nie rozwiązuje.

Zapisz sie na kursy czy coś podobnego, to świetny pomysł na oderwanie się od tego co nas męczy. I żyj tym, że pójdziesz na studia, wyjedziesz. To zupełnie inny świat o który warto jeszcze walczyc przez ten rok.
I ostatnia rzecz. Chciałabym Ci zwrócić uwagę na Twoją własna niekonsekwencję
Kiedyś dostałem ciężki "łomot" za niepowiedziane oceny to chciałem mu oddać, ale się nie odważyłem. Bo przecież rodziców się nie bije, bo wiadome...
i....
No ale teraz to bym z pewnością uderzył,
ja ludzi mam kompletnie w d*pie i nie obchodzi mnie zdanie innych na mój temat,

Noooo... albo masz w d...pie zasady albo ich przestrzegasz.

Po prostu to przemyśl.
 

NoCompromise

Nowicjusz
Dołączył
11 Grudzień 2011
Posty
116
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Obrzeża =)
Po prostu będę mógł robić swoje, nie patrząc na opinię kogoś bliskiego. Po prostu nie chcę iść gdzieś do bliższego miasta, żeby dojeżdżać a mieszkać w domu. Wiem, że niby fajnie, bo obiadek gotowy, wszystko przyszykowane, ale imprezy i spotkania muszą czasem zastąpić naukę, a rodzice wtedy by ciągle wypominali (nawet będąc dorosłym), że mam się uczyć. Ja ich znam :)

Dlatego wyjazd byłby dobrym wyjściem, na studiach mogę się oczywiście uczyć, poznawać nowych ludzi, podróżować (za naprawdę niewiele, bo studenci mają zniżki i to duże), uczęszczać na wiele różnych kursów i szkoleń - tam nie miałoby miejsca tylko takie coś, jak impreza, nauka, impreza, nauka itd. Robiłbym wiele rzeczy, podobno mówi się, że okres studiów to najpiękniejszy czas, a jak czytam na stronach (np. Tutaj oraz Tutaj ), to aż wyobraźnia chodzi w tempie turbo :)

A na studia można zawsze wyjechać do akademika, czy wynająć osobno mieszkanie. Wyjeżdżasz z czystym kontem praktycznie, nikt nie plotkuje i nie wyzywa, bo to ludzie dorośli i widać, że już na poziomie, poza tym ledwo się znamy. Dlatego studia to piękne życie, wielkie miasto. Nooo, ale dobra - mi jeszcze zostało 1,5 roku...
 

NoCompromise

Nowicjusz
Dołączył
11 Grudzień 2011
Posty
116
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Obrzeża =)
Oj rodaku młody..... uczyć się masz po to żeby bzdur nie pisać i się nie ośmieszać.
No dobrze, ale ja jestem całkiem poważny, nie napisałem tego dla jaj. Tobie podoba się nasza polityka albo "niektóra" młodzież? Wiesz, swoją drogą to każdy w swoim życiu pisze bzdury, bo nikt idealny nie jest.

Po za tym obrażasz wszystkich którzy ten kraj i naród kochają w tym mnie.
Ale wiele ludzi z tego kraju chce jak najszybciej wiać. Jeśli Cię uraziłem, to wybacz :D

Możesz nie wierzyć ale Cię rozumiem.
Przeżyłaś coś podobnego z klasą lub rodziną?

Bardzo się Ci chwali, że nie masz chęci zmieniać szkoły i deklarujesz że wytrzymasz do matury. W tym momencie to najlepsze co możesz zrobić. Bardzo odpowiedzialne.
Długo myślałem nad zmianą szkoły, nawet znajomi z gimnazjum proponowali swoje liceum, ale nie chciałem już robić zamieszania i zostałem u siebie - czy dobrze? Nie wiem, bo klasa niezbyt się podoba, ale idzie się przyzwyczaić a chociaż do matury mam dobre przygotowanie, bo mam dobrych nauczycieli.

Co do rodziców i prezentu..... masz pełne prawo czuć sie oszukany i to jawnie wyrażać...
No właśnie... Tylko że ja raptem 2-3 razy powiedziałem, że jestem zawiedziony i chcę prezent, ale więcej nie prosiłem - bo po co mam dalej rozpaczać, jak wiedziałem, że mi go nie kupią bo nie ma pieniędzy czy cokolwiek innego...

Czy możesz coś z tym zrobić? Tak, możesz podejść do tego z jajem. Nie zdradziłeś co to za prezent, ale w miejscu gdzie prawdopodobnie miał stac umieściłabym kartkę z napisem " miejsce zarezerwowane ....... ...., proszę pozostawić puste gdyż nauczyło mnie co to jest odpowiedzialność a musze to sobie jeszcze utrwalić"
Na początku zupełnie nie zajarzyłem o co chodzi :D Ale już wiem. W sumie niezły pomysł, może spróbuję ;)

W kwestii taty... chyba wiesz że nie jestes osamotniony w swoich reakcjach?
Nie za bardzo rozumiem. Możesz jaśniej?

Niezwykle skuteczne jest wyprzedzanie pytań "co tam w szkole?" Np. zaczynasz sam pierwszy i wykorzystujesz swoją wiedzę i błyskotliwość
Niby tak, ale to bardziej spontaniczność. Bo opowiadam to, co rzeczywiście w szkole się działo - a zwykle wokół mnie nie za wiele się dzieje, a wokół znajomych z klasy wiele. Zawsze to oni coś śmiesznego powiedzą, ja jedynie się pośmieję czasem no i w sumie tyle...
A co do zaczynania rozmowy samemu to do tej pory ciągle tak robiłem, wiecznie opowiadałem co się działo, minuta po minucie. Ale po pewnym czasie, w sumie jakoś w połowie 1 liceum zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę rodzice i tak nawet będzie wieczór to się spytają jak tam w szkole jeszcze. Ale przede wszystkim miałem taki obraz, że ja to "robię" za takiego donosiciela zdarzeń czy nie wiem... "Maminsynek" tutaj nie pasuje, bo jestem twardy i nie lecę do rodziców zaraz z byle problemem, ale po prostu zwykle mówiłem im wszystko, cokolwiek się zdarzyło. A potem przestałem no i dlatego o wszystko zaczęli wypytywać sami, o ocenach nie wiedzieli, o tym co się w szkole działo również.

albo tak... "tato mam napisać referat "co nas zachwyca w kobietach na obrazach Rubensa", pomóż mi... w końcu jesteś facetem i chcę poznać twoje zdanie w celach naukowych. Tylko spójrz na kilka obrazów i powiedz co o tym myślisz" ....a potem duś temat ile wlezie.
No nigdy szczerze mówiąc nie opowiadał mi o swoich kontaktach z kobietami, ale jak nigdy z nim o tym nie rozmawiałem to nie wiem jak to by wyglądało :D
No ale spróbować zawsze można.

Skoro ogląda strony erotyczne.... a tak a pro po, Ty nie oglądasz?
Szczerze mówiąc takie filmy ogląda 90% mężczyzn na świecie, ja czasem spojrzę jak każdy, ale nie że nałogowo czy coś :p Ale ok, zejdźmy z tego tematu.

Na permanentne i nieuzasadnione odsyłanie do nauki odpowiadaj "tak idę bo mam jeszcze z polskiego do doczytania o werbalnej szutuce manipulacji. Wiesz że jak sie nabierze wprawy to można wygadywać bzdety a i tak przekonać innych. Strasznie mnie to interesuje...." I tak samo z biologia, geografią, chemią, wosem etc. Jak się do tego zabierzesz z głową za dwa tyg będziesz miał spokój na wieki wieków amen.
No ale co mi da to powiedzenie (pogrubione)? Powiem i jaka będzie reakcja? :D

Naucz się radzić sobie w życiu. Daję Ci słowo honoru, że później jest coraz trudniej. I bycie dorosłym niczego samo nie rozwiązuje.
Powiem Ci coś. Czasem nawet błahe problemy są gorsze niż te największe :) Poważnie, ludzie walczą z wieloma problemami na codzień, ja mam akurat taki no i muszę go rozwiązać. :)

Zapisz sie na kursy czy coś podobnego, to świetny pomysł na oderwanie się od tego co nas męczy. I żyj tym, że pójdziesz na studia, wyjedziesz. To zupełnie inny świat o który warto jeszcze walczyc przez ten rok.
No właśnie myślałem o różnych kursach, pomyślę o tym i poczytam - a potem się zapiszę. A co do życia tym, że wyjadę na studia - dobre podejście, ale co gdyby (nie daj Boże) się nie udało i bym się nie dostał, nie wyjechał itp.? Trochę byłoby niefajnie :D

Noooo... albo masz w d...pie zasady albo ich przestrzegasz.
Po prostu w przypływie złości człowiek wypisuje bzdury, a zasady mam i ich przestrzegam, m.in. nie ulegam wpływom kolegów i nie piję alkoholu i nie palę papierosów, nie biorę narkotyków, nie robię rzeczy karygodnych itp. Mam swój rozum i wiem, co dobre a co nie. Ale czasem amba odbija i chce się zrobić coś szalonego, ale wtedy nagle się okazuje, że nie mam znajomych, bo przecież nie napiłem się czy nie zapaliłem z nimi wtedy, gdy był czas. Nie mam wyrzutów sumienia, ale jednocześnie myślę, że albo ja jestem dziwny albo po prostu trafiłem na klasę, którą muszę zlewać albo "tępić" :)

Dzięki Maszkowa za odpowiedź :)
 

amanda02

Nowicjusz
Dołączył
10 Styczeń 2010
Posty
352
Punkty reakcji
8
Miasto
łódzkie
Dla mnie pisząc "czy podoba ci się zachowanie niektórej młodzieży" pokazujesz, że nie jesteś przystosowany tak jakby do życia. Jeśli nie urodziłeś się wczoraj to na świecie są różni ludzie, a jakby byli identyczni znów byś napisał jak to jest nudno.
"Chcą wiać"- niech sobie wieją. Moja rodzina walczyła w tym kraju o ten kraj i ja jak trzeba będzie to również będę. Trzeba go zmieniać razem będąc tu i teraz a nie uciekając. Szczerze mam pogardę dla "Polaków" mówiących jaki to okropny kraj i że nic tylko wyjeżdżać, i uwagi typu niewychowany, wredny naród.
 

NoCompromise

Nowicjusz
Dołączył
11 Grudzień 2011
Posty
116
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Obrzeża =)
Czyli ja jestem w Twoich oczach jakimś tępym i złym człowiekiem, bo Polska nie przypadła mi do gustu w porównaniu do np. USA?
Odpowiedz i skończmy ten temat, bo założyłem temat na temat (lol, jakie powtórzenie :D) mojego problemu dotyczącego ojca. :)
 

Maszkowa

aut Caesar aut nihil
Dołączył
5 Marzec 2012
Posty
1 226
Punkty reakcji
21
Wiek
42
Miasto
strefa pełnej świadomości
Czyli ja jestem w Twoich oczach jakimś tępym i złym człowiekiem, bo Polska nie przypadła mi do gustu w porównaniu do np. USA?

Nie jesteś złym człowiekiem.
Najzwyczajniej w świecie brak Ci ideałów i wartości nadrzędnych - Patriotyzmu.
Ale to się jeszcze może zmienić.....
Więc na razie nikt Cię nie skreśla.


Amanda02- jeśli jesteś kobietą biorę Cię do swojego babskiego odziału dywersyjnego. Jakby co.... :ninja:
 

NoCompromise

Nowicjusz
Dołączył
11 Grudzień 2011
Posty
116
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Obrzeża =)
Nie, po prostu mam swoje zdanie na temat polityki i tego co dzieje się z naszym krajem. Ostatnia katastrofa pociągów to doskonale potwierdziła. Jak?

A no tak, że Polska zamiast budować lepsze pociągi i szyny kolejowe dbając tym samym o bezpieczeństwo Polaków - to co robi? Bawi się w bezsensowne podpisywanie ACTA, które tylko utrudni nam wszystkim życie. Ale to już jest moje zdanie, każdy to widzi inaczej.


A teraz uprzejmie prosiłbym o "nieofftopowanie" (czyt. nie umieszczanie odpowiedzi nie nawiązujących do tematu), ponieważ przyszedłem tutaj z poważnym problemem i do tej pory się zastanawiam jak go rozwiązać. Mam nadzieję, że wypowie się jeszcze kilka osób i wtedy będzie można już rozmawiać "offtop".

Pozdrawiam :)
 

Maszkowa

aut Caesar aut nihil
Dołączył
5 Marzec 2012
Posty
1 226
Punkty reakcji
21
Wiek
42
Miasto
strefa pełnej świadomości
Państwo,polityka i administracja państwowa to nie NARÓD.
Naród jest warością nadrzędną.
Reszta to tylko narzędzia narodu. Nie zawsze właściwie ze względu na poczucie sprawiedliwości społecznej wykorzystywane.
Patriotyzm nie odnosi się do premiera, funkcji ministra ani zarządzania koleją.

Patriotyzm to umiłowanie kraju który budowali Twoi przodkowie, to umiłowanie i rozumienie historii tej dobrej i tej złej z doświadczenia której winniśmy korzystać.
Patriotyzm to poczucie przynależności do tej ziemi, patriotyzm to duma z osiągnięć polskich sportowców, postaci historycznych, artystów, muzyków etc. i poszanowanie ich osiągnięć. to również deklaracja obrony wolności (np sprzeciw wobec ACTA), niezależności i suwerenności.
Sedno patriotyzmu to pytanie -kim jestem?
Nigdy nie pytaj co Ojczyzna zrobiła dla Ciebie, powiedz co Ty zrobiłeś dla niej. hm...?

O wybacz nie zuważyłam tego o off-top. Ale jescze mi wybacz proszę.
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
nie sposób się nie wypowiedzieć...
Ojciec, który powtarza, że masz się uczyć i Cię tym irytuje? Been there, done that, każdy na etapie szkolnym to słyszy i każdego to wkurza.
Twoje zarzuty wobec ojca są dziecinne i właściwie to mówią więcej o Tobie niż o nim. Na koniec, określenie toksycznego pokazuje też, że nie masz szacunku do rodziciela i przychodzi mi tylko na myśl to:
http://www.mindcrap....o/to-my-parents
reszta wypowiedzi wyżej ma sens
 

amanda02

Nowicjusz
Dołączył
10 Styczeń 2010
Posty
352
Punkty reakcji
8
Miasto
łódzkie
kdVer dobrze powiedziane. Nie powiedziałam, że takim jesteś. Ja akurat wolę Polskę niż USA zdemoralizowane państwo masonerii.
 

NoCompromise

Nowicjusz
Dołączył
11 Grudzień 2011
Posty
116
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Obrzeża =)
Ojciec, który powtarza, że masz się uczyć i Cię tym irytuje?
Tak, bo rozumiem jakbym słyszał to raz dziennie, ale ciągle to powtarza. O niczym innym nie rozmawiamy, nie mamy tematów, bo on jedynie zna temat szkoły. Nawet jak wcześniej napisałem, w życzeniach pierwsze z nich to właśnie temat nauki. Wiem, że to dla niego ważne, ale bez przesady - nie do tego stopnia, to ma być zainteresowanie, a nie obsesja. Non stop o tym mówi, dla niego nauka to pierwsze miejsce! Jak Ty byś się czuł? Jak w siódmym niebie?

każdy na etapie szkolnym to słyszy i każdego to wkurza.
Każdy na etapie szkolnym to jedynie pije, pali i imprezuje. Nie wszyscy, są wyjątki - ale większość młodzieży właśnie robi te 3 rzeczy. A poza tym ja wliczam się jakoby do wyjątków, bo nie robię tych rzeczy, a non stop przez gimnazjum i 1. kl. liceum się uczyłem jak mogłem, no ale po prostu nie dałem rady. Ciągłe uczenie się, słuchanie taty, że mam znowu iść do nauki mimo że przed chwilą wszystkiego się nauczyłem... A tym bardziej, że jak pisałem nie dostałem prezentu, mimo że była umowa - że ja się uczę dobrze, a oni kupią prezent. I ja dotrzymałem słowa, oni nie.

Twoje zarzuty wobec ojca są dziecinne i właściwie to mówią więcej o Tobie niż o nim.
Oo, doprawdy? Łatwo napisać nie? :glare: Szkoda, że to Ty nie masz tego problemu tylko ja, wiesz, bo w internecie każdy jest taki mądry. Ale gdy przyjdą problemy to przygniatają :wink: A zarzuty wobec ojca nie są dziecinne, bo bardzo mnie denerwuje jego zachowanie, nie dość że nie mam znajomych to jeszcze w domu atmosfera "gorąca" (dla mnie), bo non stop się wkurzam na gadanie ojca na temat szkoły.

A swoją drogą - wytłuszczony druk. Proszę wyjaśnij o co Ci chodzi. Co o mnie świadczą? Że nie szanuję ojca? Że chcę się od niego oderwać czy coś? Nie, po prostu nie łączy nas więź taka, jak ojciec z synem, tylko co najwyżej wygląda to, jakby rozmawiał znajomy ze znajomym. Temat szkoły i do widzenia... Ja się tak czuję, ale dlaczego to ja mam ciągle być pierwszy i się postarać, wymyślić temat? A on się nie zmieni? Wyjaśnij o co Ci chodzi.

Na koniec, określenie toksycznego pokazuje też, że nie masz szacunku do rodziciela
Nie umiałem tego inaczej ubrać w słowa. A tata naprawdę wadzi mi tym zachowaniem, tylko temat szkoły, zero o czymkolwiek innym - nie to że nie chce o tym gadać, po prostu nie potrafi się odezwać pierwszy albo Zupełnie O Tym Nie Wie, że mnie to irytuje. Nie wiem... A szacunek to buduje się nie poprzez kupowanie prezentów w postaci słodyczy czy czegoś podobnego. To buduje się poprzez spędzanie ze sobą dużo czasu, nawet całą rodziną pojechanie na basen czy cokolwiek... No ale nic, zero inicjatywy - raptem raz na kilka miesięcy pojedziemy gdzieś, a takto siedzą w domach i nic nie robią, gdy mają czas wolny od pracy - śpią albo oglądają TV.

Ja akurat wolę Polskę niż USA zdemoralizowane państwo masonerii.
Po prostu denerwuje mnie w Polsce polityka i inne rzeczy, ale skoro nie są związane z pojęciem naród to nieważne. Skończmy ten temat, wyżej pisałem że nie offtopujemy już - kolejne wypowiedzi na temat patriotyzmu będą kasowane.

PS
Film nie chce się załadować.
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Hmmm, nie wiem jak to wygląda w rzeczywistości, ale z tego co napisałeś to cała sytuacja nie odbiega zbytnio od "normalnej" kolei rzeczy :)

Każdy 17-18 latek myśli, że jest już dorosły. Ja też myślałem, ale rodzice szybko mnie sprowadzili na ziemie: "dopóki jesteś pod naszym dachem, masz robić to co Ci mówimy. chcesz być dorosły ? idź na swoje". Krótka piłka.

Przeklinać w ich otoczeniu ? Szczerze mówiąc nie przeklinałem bo wiedziałem, że nie tak mnie wychowywali i po prostu tego nie lubili. Wśród kolegów, na boisku klnąłem jak najęty, w domu nigdy.

Uderzyć rodzica ? hmm myślę sobie, że ojciec by mnie wykopał z domu i wydrapał mnie sobie z dowodu ;)

Imprezy ? chodziłem. musiałem tylko powiedzieć, o której mniej więcej będę w domu. Niedopuszczalna była sytuacja, w której np. mówię, że będę o 4 rano, a wrócę o 9. Byłby ostrrrryyyy , bardzo ostry opierdziel ze strony ojca, że "matka sie martwiła". Zresztą, sam to rozumiałem więc nie było problemu.

Nauka ? Tak, też mi kładli do głowy żebym się uczył bo jak się nie będę uczył to będę klepał biedę :D W sumie oceny przemawiały na moją korzyść więc mi zbytnio głowy tym nie suszyli, czasem tylko matka mówiła, że mnie w ogóle przy książkach nie widziała, żebym się "wziął do nauki", ale znów oceny mnie broniły. Uczyłem się w autobusie jadąc 40 minut do szkoły - w domu mi było szkoda na to czasu. Wolałem komputer, za co oczywiście też był opierdziel, że cały dzień siedze w komputerze hehehe. Ojciec tutaj był mniej wymagający bo sam na orła nie wyglądał :D ;)

Wylewny też nie był - słowa kocham Cie to od pewnego wieku praktycznie w ogóle nie słyszałem, nawet synu / synku nie słyszałem, mówił po imieniu i szczerze mówiąc do tego byłem przyzwyczajony. Zresztą, po zachowaniu widziałem, że wylewny nie jest, ja mistrzem wylewności też nie jestem więc zbytnio mi to nie przeszkadzało. Pamiętam jak kiedyś po pracy późno wrócil i na jakieś moje pytanie zaczął odpowiadać: "synku... ", to wszyscy parsknęli śmiechem w tym i ja bo nie byłem przyzwyczajony, że mówi mi "synku" :D

Problem jest taki, że rodzice sie wychowywali 30 lat temu - wtedy życie, nauka, cała ta rzeczywistość wyglądała inaczej. Chcą dobrze, ale ich rady są często naprawde przestarzale. To trochę bardziej chyba na zasadzie ugaszenia sumienia jest - chcą, aby było dobrze, aby się dziecku udało, no ale rady, które dają nie zawsze mają pokrycie w rzeczywistości.

Ja robiłem dużo rzeczy po swojemu - to co oni mówili to filtrowałem po swojemu i coś tam robiłem, żeby nie było, że kompletnie olewam. Chcieli, żebym się uczył no to ... przynosiłem dobre oceny, uczyć się zbytnio nie uczyłem, zresztą akurat nigdy nie miałem problemów z nauką więc wystarczała mi nauka w autobusie.

Może ciebie wszystko irytuje bo ... zbyt dużo siedzisz w domu ? Może jednak przydałoby sie jakieś wyjście na impreze, na boisko itd. ???
 

NoCompromise

Nowicjusz
Dołączył
11 Grudzień 2011
Posty
116
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Obrzeża =)
Fajnie to wytłumaczyłeś Greeg, wszystko na podstawie własnego życia. :wink:

Przeklinać w ich otoczeniu ? Szczerze mówiąc nie przeklinałem bo wiedziałem, że nie tak mnie wychowywali i po prostu tego nie lubili. Wśród kolegów, na boisku klnąłem jak najęty, w domu nigdy.
Ja też nie przeklinam w ich otoczeniu, nawet w chwili zdenerwowania. Ale za to w szkole (nie przy nauczycielach) czy gdzieś na wolnej przestrzeni to przeklinam aż miło posłuchać :D Żartuję, tak poważnie to raczej nie co 2 słowo, ale no wiadomo, nikt idealny nie jest.

Uderzyć rodzica ? hmm myślę sobie, że ojciec by mnie wykopał z domu i wydrapał mnie sobie z dowodu
Po prostu w przypływie złości to napisałem. Ale nie napisałem nawet, że ot tak uderzyłbym go za zwykłe mówienie o nauce, tylko napisałem, że oddałbym, gdyby porządnie mnie uderzył za stopnie itp. Oczywiście to bzdura, bo on mnie nie uderzy, więc nie ma opcji :D

Imprezy ? chodziłem. musiałem tylko powiedzieć, o której mniej więcej będę w domu. Niedopuszczalna była sytuacja, w której np. mówię, że będę o 4 rano, a wrócę o 9. Byłby ostrrrryyyy , bardzo ostry opierdziel ze strony ojca, że "matka sie martwiła". Zresztą, sam to rozumiałem więc nie było problemu.
No ale widzisz. Ty masz z kim wychodzić na te imprezy i jesteś otwarty na ludzi, a ja nigdy na imprezie nie byłem, więc nie wiem jak i z kim pójść. Mógłbym napisać do kilku znajomych albo do kuzyna czy samemu pójść. Ale nie mam motywacji i mi się nie chce - zawsze wymówka to "domowe zacisze" itp. Tylko gorzej wychodzi, że włączam komputer i zamiast pozytywnie spędzić czas na imprezie to straciłem czas na komputerze, a nic właściwie pożytecznego i fajnego nie zrobiłem... Potem wyrzuty sumienia oj. :027:

Co do nauki to Tobie po prostu mówili, że będziesz klepał biedę i potem miałeś spokój. A mi mówi tata nawet z 4-5 razy w ciągu dnia, czy odrobiłem lekcje lub się nauczyłem :huh: Znam już słowa "on się o Ciebie troszczy" ale to do mnie nie przemawia. A przemawiają do mnie Twoje słowa:

Problem jest taki, że rodzice sie wychowywali 30 lat temu - wtedy życie, nauka, cała ta rzeczywistość wyglądała inaczej. Chcą dobrze, ale ich rady są często naprawde przestarzale. To trochę bardziej chyba na zasadzie ugaszenia sumienia jest - chcą, aby było dobrze, aby się dziecku udało, no ale rady, które dają nie zawsze mają pokrycie w rzeczywistości.
To idealnie tłumaczy istotę sprawy. Krótko i na temat.

Widzę, że też mamy trochę wspólnego. Do Ciebie też nie był nigdy zbyt czuły, nie mówił "Synku" czy "Kocham Cię". Ale zupełnie inaczej mamy w tej kwestii:

W sumie oceny przemawiały na moją korzyść więc mi zbytnio głowy tym nie suszyli, czasem tylko matka mówiła, że mnie w ogóle przy książkach nie widziała, żebym się "wziął do nauki", ale znów oceny mnie broniły. Uczyłem się w autobusie jadąc 40 minut do szkoły - w domu mi było szkoda na to czasu.
Widzę, że albo byłeś bardzo zdolny, albo po prostu miałeś niewiele nauki :wink: Bo ja mam tak, że jak się nauczę to umiem, ale jak się nie nauczę to nie napiszę nic - chyba że ściągnę czy ktoś podpowie. A generalnie to mam kilka przedmiotów, które wiem że nigdy mi się w życiu nie przydadzą i których nienawidzę, ale to już osobna sprawa... Poza tym ja muszę się uczyć w domu bo mieszkam blisko szkoły i nie dojeżdżam autobusami, a nie wiem jak Tobie wystarczają 40 min nauki na wszystkie przedmioty. Szacun stary :033:

A co do robienia wielu rzeczy samemu to też tak mam, nie robię wszystkiego jak mi powiedzą. Robię swoje, oni mówią swoje i jest dobrze.

Może ciebie wszystko irytuje bo ... zbyt dużo siedzisz w domu ? Może jednak przydałoby sie jakieś wyjście na impreze, na boisko itd. ???
No może rzeczywiście, impreza by się przydała. Ale z kim mam iść? Przecież nie z ludźmi z obecnej klasy chyba? :/
Kogo wziąć, samemu iść czy lepiej kogoś z dawnej klasy gimnazjum?
A co myślisz o kursach: tańca, sztuk walki, coachingu, może siłownia - czy cokolwiek innego - żeby pozyskać umiejętności, znajomych, trochę sportu i zdrowia oraz wyjścia z chaty i oderwania się od rzeczywistości, szarej rzeczywistości... Hm? :)

Pozdrawiam,
NoCompromise
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
widzisz, znalazłeś jakieś tam rozwiązanie. A jak Ci nie pasują kontakty z ojcem i stosunek to może mu po prostu o tym powiedz?
Ja bym tego oczywiście nigdy nie zrobił bo w mojej rodzinie faceci nie mówią o sobie ze sobą ale uczucia gdzieś tam były i nie było potrzeby udowadniać.

Proszę wyjaśnij o co Ci chodzi. Co o mnie świadczą? Że nie szanuję ojca? Że chcę się od niego oderwać czy coś?
o to mi chodzi, że wymagasz od ojca czegoś czego chyba nie rozumiem. Przedtem wspominałeś o rozmowie aktorów, coś takiego dziwnego? Może on też tego nie rozumie i jeśli mu nie wytłumaczysz sam, będzie myślał, że jest OK?
Dodatkowo chodziło mi o to, że masz problemy jakie ma każdy ale robisz z nich zbyt duży problem i dodatkowo, obarczasz tym rodzica. Liceum skończyłem, średnią miałem dobrą a mimo to do dzisiaj słyszę gadanie o tym co muszę i kiedy zrobić Z tym że teraz przez telefon, raz na tydzień ;)
 

NoCompromise

Nowicjusz
Dołączył
11 Grudzień 2011
Posty
116
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Obrzeża =)
widzisz, znalazłeś jakieś tam rozwiązanie
Ja nad zapisaniem się na różne kursy rozmyślam już od około pół roku może, więc to że tutaj napisałem wcale nie znaczy, że to już sukces :) Ale jakiś postęp jest, tylko motywacja, motywacja! Mały offtop - Znasz jakieś filmy motywacyjne o czymkolwiek, tylko takie arcydzieła? Byłoby miło :p

A jak Ci nie pasują kontakty z ojcem i stosunek to może mu po prostu o tym powiedz?
Też o tym myślałem, ale po prostu zwykle odpowiadam już na te durne pytania i idę do pokoju. Pomyślę o tym.

Dodatkowo chodziło mi o to, że masz problemy jakie ma każdy ale robisz z nich zbyt duży problem
Ja zwykle mam problemy podobne do innych, ale to nie to samo. Bo u mnie te problemy nie są zwykłe, zawsze mam inną sytuację. A robię zbyt duży problem, bo mam w głowie złe przekonania, złe myśli które mówią mi, że będzie źle... A ja chcę dobrze i wszystko się pier....niczy i nie wiem co robić, wtedy piszę tutaj :)

a mimo to do dzisiaj słyszę gadanie o tym co muszę i kiedy zrobić
Hmm, czyli jednak każdy to będzie miał. No ale ja to mam cały czas.


Teraz krótka piłka bo nie będziemy dłużej ciągnęli rozmowy i tematu, który rzecz jasna pozostawię :)
Pytania:
1) Co zrobić, żeby obrócić życie do góry nogami? Jak zaszaleć, gdzie i z kim, co robić? Gdzie się zapisać? Jakieś imprezy, podróże, sztuki walki, co jeszcze? Tylko dokładnie bym poprosił :)
2) Co zrobić, żeby z tatą dogadywać się w kwestii wielu tematów, a nie tylko szkoły? Co mu powiedzieć, jak mu to powiedzieć itp.? Prosto z mostu wygarnąć, czy może obejrzeć jakiś film z tatą i wytłumaczyć, czy nie wiem. Jak to zrobić, proszę o odpowiedzi :)
3) Co zrobić z klasą, która niezbyt mi się podoba? Próbować jak do tej pory (bez skutku raczej) rozmawiać z ludźmi z klasy, czy może zupełnie ich zlać? Raczej zostać niż się przepisać? Proszę o odp. :)

Dopisałem na niebiesko kilka odpowiedzi, ale chciałbym poczytać wasze opinie i odpowiedzi na te pytania, żebym miał postawioną sprawę jasno. Co konkretnie i wtedy będę starał się działać, żeby życie zmieniło zupełnie bieg i kierunek. :)

Pozdrawiam,
NoCompromise ;)
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
odniosę się od razu do pytań z dalszej części postu.
- Z szaleniem bym poczekał do studiów, jeśli się wybierasz.
Wiem, że to nie jest ścieżka każdego ale ja tam byłem spokojnym człowiekiem i ze 3 osoby, z którymi organizowaliśmy spotkania co jakiś czas mi zupełnie wystarczyły. Jeśli jednak naprawdę potrzebujesz kursów i innych rzeczy za które trzeba płacić, żeby dostać adrenaliny, może ktoś inny pomoże. Z doświadczenia mogę polecić czytanie książek - ale nie do szkoły tylko dla siebie - albo zajęcie się jakąś starą maszyną jeśli masz warunki. Bierzesz jakiś dwusuw z PRL i masz kupę zabawy żeby go rozłożyć i złożyć znów :D
- nie ma filmu, który spowoduje nagłe olśnienie, padnięcie sobie w ramiona i zmianę zachowania. Nie ma też chyba takich słów. Możesz co prawda spróbować czegoś w stylu "Boli mnie, że robisz X a nie Y" ale to jest jazda po bandzie. Sugerowałbym przeczekać ale na bieżąco mówić co myślisz. Np. "Mówiłeś mi dziś o lekcji 5 razy, staram się ale mam jeszcze taki problem/ale chciałbym z tobą o tym pogadać..."
- z klasą nic nie rób. Jest już prawie wiosna a jak mówisz jesteś w 2 kl. To znaczy, że już mniej niż 1,5 roku. W trzeciej klasie i tak każdy mus iść powoli w swoją stronę, wybierać własne przedmioty do matury, potem studniówka...Szkoda czasu się przenosić. Jeśli klasa to naprawdę matoły (choć nie wierzę, że wszyscy są) to olewaj. Dopóki nie dojdzie do agresji, nie mają nic na Ciebie, tak?

Co to są filmy motywacyjne? Taki jakby poradnik do życia? W życiu nie widziałem, to chyba nudne. Znam parę inspirujących filmów, ostatnio obejrzałem np. To save a life, możesz partami na utubie obejrzeć.
 
Do góry