Czy mam walczyć? Czy miłość istnieje?

Dołączył
15 Luty 2012
Posty
3
Punkty reakcji
1
Hej wszystkim. Zdecydowałem się założyć ten wątek, bo zauważyłem, że bardzo dużo ludzi udziela się na tym forum i porady są bardzo ciekawe i cenne. Ale najważniejsze potrzebuje pomocy, bo mam bardzo poważny problem życiowy i nie mam, z kim pogadać. Szczerze liczę na pomoc…

Chodzi oczywiście o problemy sercowe. Może po krótce przedstawię swoją historię. Ania jest miłością mojego życia, znamy się od 8 lat a od 7 byliśmy razem. Mieliśmy swoje lepsze i gorsze dni, znamy się bardzo dobrze, przeżyliśmy wspólnie bardzo wiele, dobrych i złych chwil. Znamy swoje rodziny, chociaż jej rodzice znają mnie lepiej niż moi ją (Moja mama do dziś nie może się pogodzić, że szybko opuściłem rodzinne gniazdko i chyba nigdy do końca nie zaakceptowała mojej ukochanej). Oboje mamy trudny charakter, ale dawaliśmy radę. W czasie studiów był też długi okres związku na odległość, który przetrwaliśmy, bo ufaliśmy sobie bezgranicznie. Psuć między nami zaczęło się od września ubiegłego roku. Ja zaraz po studiach (2010) dostałem ofertę dobrej pracy w Niemczech zaraz przy granicy z Polską, Ania w tym czasie była na ostatnim roku studiów. Zdecydowaliśmy, że pojadę do tej pracy, aby trochę zarobić na naszą wspólną przyszłość. Wynająłem kawalerkę, mieszkaliśmy razem. Ona w tym czasie pisała swoją prace magisterską od czasu do czasu jeździła na zajęcia i rodziny. Było cudownie piękne wspólne plany, drobne kłótnie też były, ale to przecież normalne.

Problem pojawił się w ubiegłym roku. Ania skończyła studia. Nie mogła znaleźć pracy w swoim zawodzie w najbliższej okolicy, padło na prace w Poznaniu. I znów związek na odległość ja w Niemczech, Ania w Poznaniu. Ale każdy wolna chwila nasza, w praktycznie każdy weekend jechałem do Poznania (tylko 1,5h jazdy pociągiem) a w tygodniu rozmowy telefoniczne i sms. Oczywiście w Poznaniu poznała nowych ludzi i jednego kolesia Marcina, który łudząco przypominał jej miłość z czasów młodości. Niewiele mi o tych znajomych opowiadała, mówiłem jej, że jestem trochę zazdrosny, że nie chce jej stracić, zaczęła często wychodzić na zabawy z znajomymi – OK. Przecież nie można nikogo zamknąć w złotej klatce, ja też się cieszyłem, że wychodzi się rozerwać po pracy a nie siedzi wśród czterech ścian, ufałem jej.

Jednak ja też nie jestem idealny, moja zazdrość dała się we znaki w listopadzie, kiedy przyłapałem ją na kłamstwie. Rozmawialiśmy wieczorem przez telefon, Ona opowiadała, że jest zmęczona po 12h pracy i że zaraz idzie spać. Po dwóch godzinach dzwonię jeszcze raz a tu się okazuje, że Ania wraca tramwajem z miasta, bo była z koleżanką na herbacie w mieście. Nie wytrzymałem, wściekłem się stwierdziłem, że to nie ma sensu jak mnie okłamuje no i że ogólnie musimy się spotkać, bo chce oddać jej rzeczy. WIEM przesadziłem! Okazałem całkowity brak szacunku kobiecie, którą kocham i będę tego żałował do końca życia. Ale wierzcie mi, że jeszcze nigdy nie byłem taki wściekły. Po dwóch dniach ciszy postanowiłem jechać do Niej ją przeprosić i walczyć o Nas. Wyjaśniliśmy sobie wiele w czasie tego spotkania, był płacz, żał postanowienia na przyszłość i postanowiliśmy walczyć dalej. Po tej kłótni było lepiej. Widywaliśmy się częściej, ale ja czułem chłód z jej strony. Chyba bała się, że będę ja sprawdzał albo coś takiego. Ona znów chodziła na różne imprezy ja trochę może i kręciłem nosem ale było znośnie. Problem pojawił się w połowie stycznia, kolejna impreza teraz niestety z udziałem tego Marcina, najpierw na mieście później u Niego w domu z wspólnymi znajomymi. Poprosiłem ją aby odezwała się do mnie jak się bawi i żeby napisała jak wróci do domu abym się o Nią nie martwił. Niestety nie doczekałem się informacji. Rano napisałem jej, że fajnie, że się udała zabawa ale jest mi bardzo przykro bo zapomniała o mnie. I jeszcze tylko wieczorem napisałem jej chłodne Dobranoc. Bez złości jak to miało miejsce w listopadzie a raczej z smutkiem i tak popadłem w trudne ciche dni, które trwały prawie tydzień.

Poszedłem po rozum do głowy i zadzwoniłem do Niej pierwszy z przeprosinami, że znów zachowałem się jak smarkacz i że ciche dni są gorsze niż kłótnia i z pytaniem czy Jej jeszcze zależy na nas. Niestety doczekałem się odpowiedzi, że chyba raczej nie. Popłakaliśmy razem do słuchawki ale niestety Ania zerwała ze mną. Powiedziała że to nie ma sensu. Pojechałem do Niej poprosiłem o rozmowę tym razem już nie było płaczu a tylko obojętność i chłód, powiedziała mi kilka bardzo chłodnych słów: że mam dorosnąć, że nie chce być już ze mną, że za bardzo ją kontroluje, że nie wie co we mnie widziała, że nie chciałaby by mieć ze mną dzieci bo się mnie boi, że nie ma mnie przy Niej w Poznaniu, że coś się wypaliło i już nie ma tej chemii. Powiedziałem, że dla Niej jestem w stanie zrobić wszystko, zrezygnować z pracy, przyjechać do Poznania, popracować nad tą zazdrością, która wybuchła we mnie tak nagle w tym listopadzie. Na wszystkie moje deklaracje odpowiedziała krótko, że już za późno, dorośnij wreszcie …

Oddałem jej klucz do jej pokoju, chciała też oddać mi mój do tego mieszkania w Niemczech, powiedziałem, aby go zatrzymała, bo ja mam nadzieję na wybaczenie i będę na Nią czekać… zatrzymała go. Spytałem się czy jest tego pewna, co robi, Ona że nie wie, że może będzie tego żałować ale teraz chce być sama, jest młoda, chce żyć i mam jej dać spokój… uszanowałem to wróciłem do Siebie, cierpię tak od 30 stycznia.

W tym czasie dzwoniłem może ze dwa razy, napisałem ze dwa sms, aby dała nam szanse, ale cisza a raczej gniew jak dzwoniłem… Uszanowałem jej decyzję i walczę ze sobą aby się do niej nie odzywać. W tą niedziele zadzwoniła do mnie z pytaniem jak sobie radze, opowiedziała mi że czuje się bardzo samotna w Poznania, że jej bliska osoba z rodziny poważnie choruje. Wypłakała mi się do słuchawki. Nie nalegałem, aby dała nam szanse jeszcze raz, po prostu pozwoliłem jej mówić i się wypłakać. Chciałem do niej przyjechać nie pozwoliła powiedziała mi, że spotkamy się w naszym rodzinnym mieście pod koniec lutego, bo oboje mamy urlop i że mam wziąć jej rzeczy i że ona mi odda kilka moich =(

Na walentynki wysłałem jej bukiet z przeprosinami do pracy, odpisała mi tylko, że dziękuje za kwiaty. Wiem, że się przeprowadziła do nowego mieszkania, bo to planowała od dłuższego czasu, w zasadzie szukaliśmy nawet w styczniu czegoś wspólnie. Jak ja miałem focha i ciche dni to ona w tym czasie złapała okazje i poszła za ciosem, nie znam jej nowego adresu. Nie wiem, jaki udział w tym wszystkim ma ten cały Marcin. Twierdziła, że to tylko kolega. Nie wiem czy on coś znaczy dla niej więcej niż kolega. Wiem, że mnie nie zdradziła jak byliśmy razem, bo Ania nie jest taka ale też nie wiem czy przypadkiem to z jego powodu zrezygnowała z nas, być może to właśnie teraz On ją pociesza.

Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Chce by była szczęśliwa, ale też chciałbym, aby znalazła, choć odrobinę nadziei i sił dla Nas. Łączy nas długa przeszłość i uczucie, które naprawdę było, ale czy to jest podstawa na wspólną przyszłość? Czy to koniec czy tylko najtrudniejszy zakręt na naszym wspólnym życiu? W tym roku planowałem jej się w końcu oświadczyć! [przegapiłem okazje w tamtym roku podczas wspaniałego urlopu w Krakowie=( ] już nawet po kryjomu sprawdzałem rozmiary pierścionków. Łudzę się nadzieją na to, że się pogodzimy, ale ona maleje z każdym dniem. Już za niecałe dwa tygodnie wracam na urlop do rodziców i boje się, że wezmę ze sobą torbę jej rzeczy, że spotkamy się w parku, w którym wszystko się zaczęło wymienimy się kilkoma nic nieznaczącymi rzeczami i tyle. Piszę do Niej list, który chce jej podarować taki naprawdę od serca bo mam jej jeszcze tyle do powiedzenia.

Myślicie czy warto go jej podarować? Macie wśród znajomych pary, które przetrwały kryzys i są teraz szczęśliwszą para? A może to wam się udało? Jest coś takiego jak prawdziwa miłość? Jak żyć kiedy wszystko straciło sens? Przepraszam że się aż tak rozpisałem…
 
K

krzysztofandraszak

Guest
Rozmawialiśmy wieczorem przez telefon, Ona opowiadała, że jest zmęczona po 12h pracy i że zaraz idzie spać. Po dwóch godzinach dzwonię jeszcze raz a tu się okazuje, że Ania wraca tramwajem z miasta, bo była z koleżanką na herbacie w mieście. Nie wytrzymałem, wściekłem się stwierdziłem, że to nie ma sensu jak mnie okłamuje no i że ogólnie musimy się spotkać, bo chce oddać jej rzeczy. WIEM przesadziłem! Okazałem całkowity brak szacunku kobiecie, którą kocham i będę tego żałował do końca życia. Ale wierzcie mi, że jeszcze nigdy nie byłem taki wściekły.
Chwileczka - ufałeś jej, tak? Nie rozumiem jednego - powiedziała Ci, że zaraz idzie spać, a Ty mimo wszystko zadzwoniłeś. Chciałeś ją obudzić, czy sprawdzić? Wiesz co, wydaje mi się, że tak do końca to jej nie ufałeś i w ten sposób chciałeś ją skontrolować.

Oczywiście nie twierdzę, iż to, że Cię okłamała było normalne, ale... Zadajmy sobie pytanie - to było pierwsze takie kłamstwo czy było ich więcej? Czy ona miała jakiekolwiek powody, by obawiać się Twojej reakcji - np. robiłeś jej sceny zazdrości albo wymówki na temat tego Marcina przed tą rozmową? To wbrew pozorom bardzo ważne pytania.

Jeżeli było to któreś kłamstwo z kolei i nie miała powodów, by obawiać się Twojej reakcji to nie miałeś absolutnie za co przepraszać, ponieważ Twoja złość była w pełni uzasadniona i wynika z jej nieszczerości.

Jeżeli to było pojedyncze kłamstwo to Twoja reakcja była trochę przesadzona, faktycznie, i powinieneś był ją przeprosić (co uczyniłeś), w szczególności jeżeli ona mogła bać się tego, że będziesz jej robił wymówki za to, jest na mieście.

Zakładam oczywiście, że to nie było tak, że ona naprawdę była w domu jak dzwoniłeś, ale zadzwoniła do niej ta koleżanka z jakimś naprawdę bardzo ważnym problemem i musiała na te miasto wyjść, bo wtedy Twoja reakcja faktycznie była bardzo nie na miejscu.

Problem pojawił się w połowie stycznia, kolejna impreza teraz niestety z udziałem tego Marcina, najpierw na mieście później u Niego w domu z wspólnymi znajomymi. Poprosiłem ją aby odezwała się do mnie jak się bawi i żeby napisała jak wróci do domu abym się o Nią nie martwił. Niestety nie doczekałem się informacji. Rano napisałem jej, że fajnie, że się udała zabawa ale jest mi bardzo przykro bo zapomniała o mnie. I jeszcze tylko wieczorem napisałem jej chłodne Dobranoc. Bez złości jak to miało miejsce w listopadzie a raczej z smutkiem i tak popadłem w trudne ciche dni, które trwały prawie tydzień.
A za co Ty tu chciałeś przepraszać? Zachowałeś się absolutnie normalnie:) Poprosiłeś, aby napisała jak się bawi - co nie jest grzechem i nie stanowi żadnej formy kontroli oraz, aby napisała Ci, kiedy wróci do domu, żebyś się nie martwił, co - jeżeli faktycznie to był Twój cel (a nie sprawdzenie, o której wróci) było tylko objawem troski. Zakładając szczerość Twoich intencji nie miałeś absolutnie za co przepraszać w tej sytuacji.

Te ciche dni były z Twojej strony, z jej strony czy z obu stron?

Pojechałem do Niej poprosiłem o rozmowę tym razem już nie było płaczu a tylko obojętność i chłód, powiedziała mi kilka bardzo chłodnych słów: że mam dorosnąć, że nie chce być już ze mną, że za bardzo ją kontroluje, że nie wie co we mnie widziała, że nie chciałaby by mieć ze mną dzieci bo się mnie boi, że nie ma mnie przy Niej w Poznaniu, że coś się wypaliło i już nie ma tej chemii.
Po pierwsze - dziewczyna, która zrywa z facetem, bo coś się wypaliło i nie ma tej chemii sama jest niedojrzała... I powinna tę uwagę o dojrzewaniu zastosować przede wszystkim do siebie. Rozsądna, dorosła i dojrzała kobieta nie zostawia dobrego mężczyzny, bo nie ma motylków w brzuchu...

Po drugie - nie miałeś za co przepraszać, powtórzę to raz jeszcze. Nie wiem, w jaki niby sposób ją kontrolowałeś, ale to, że chciałeś, aby napisała Ci, że wszystko ok jak wróci z imprezy nie było żadną formą kontroli... Nie przesadzajmy.

Po trzecie - dorosła, dojrzała kobieta jak czuje się opuszczona przez faceta, ponieważ ten pracuje za granicą i nie chce dalej tego znosić to zamiast zrywać z tym facetem dzwoni do niego, prosi o spotkanie i rozmawia.

Po czwarte - co to znaczy, że się Ciebie boi? Uderzyłeś ją kiedyś? Obraziłeś jakoś naprawdę strasznie?

Wiesz co, ja myślę, że to wszystko to była po prostu wymówka. Po co ją zastosowała? Nie wiem, może naprawdę nie czuła się z Tobą dobrze i chciała to zakończyć, a może chciała spróbować z tym Marcinem? Tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Jednak w mojej ocenie to ona zachowała się nie fair w stosunku do Ciebie i jeżeli ktoś tu powinien za cokolwiek przepraszać to nie Ty, ale ona. Ja rozumem, że poniosła Cię wtedy zazdrość, ale przecież przeprosiłeś i starałeś się do tego więcej nie dopuścić, prawda? Nie ma związku, w którym ktoś nie popełniłby błędu...

Powiedziałem, że dla Niej jestem w stanie zrobić wszystko, zrezygnować z pracy, przyjechać do Poznania, popracować nad tą zazdrością, która wybuchła we mnie tak nagle w tym listopadzie. Na wszystkie moje deklaracje odpowiedziała krótko, że już za późno, dorośnij wreszcie …

Źle powiedziałeś... To zabrzmiało jak błaganie. Powinieneś jej zwyczajnie zaproponować, że chcesz, abyście spróbowali jeszcze raz, że przyjedziesz do Poznania i postarasz się zrobić coś z tą zazdrością. To powinna być propozycja, a nie błaganie. Niestety - brzmisz tak jakbyś się przed nią położył i przepraszał za to, że ona z Tobą zerwała. Chłopie - trochę więcej dumy. Jak masz za coś przepraszać to przepraszaj... Nie rób tego, jak masz rację.

I wiesz co... dorosnąć chyba powinniście oboje - ona z opisanych wyżej powodów, Ty w zakresie dojrzałości i szacunku do siebie.

Spytałem się czy jest tego pewna, co robi, Ona że nie wie, że może będzie tego żałować ale teraz chce być sama, jest młoda, chce żyć i mam jej dać spokój… uszanowałem to wróciłem do Siebie, cierpię tak od 30 stycznia.

Tu akurat biję brawo - zachowałeś się bardzo ładnie i dojrzale. Zapytałeś się, czy jest pewna swojej decyzji i uszanowałeś jej zdanie. Gratulacje... Szkoda, że z tym uszanowaniem nie wyszło.

W tym czasie dzwoniłem może ze dwa razy, napisałem ze dwa sms, aby dała nam szanse, ale cisza a raczej gniew jak dzwoniłem… Uszanowałem jej decyzję i walczę ze sobą aby się do niej nie odzywać.

I po co? Wiesz co się robi, jak dziewczyna z Tobą zrywa? Po pewnym czasie pyta się jej jeszcze raz, czy jest pewna swojej decyzji, ewentualnie próbuje wyjaśnić całą sprawę i przekonać do spróbowania jeszcze raz, a jak to zawiedzie to się zwyczajnie godzi z tym, że to koniec i stara się uszanować jej decyzję. Takim wydzwanianiem i błaganiem nic nie osiągniesz - poza jej złością lub pogardą.

O wiele lepiej byś zrobił, gdybyś po tym jak oddałeś jej klucze po prostu uszanował jej decyzję i nie odzywał się do niej bez wyraźnej potrzeby... Przynajmniej wyszedłbyś z tego bardziej z twarzą.

W tą niedziele zadzwoniła do mnie z pytaniem jak sobie radze, opowiedziała mi że czuje się bardzo samotna w Poznania, że jej bliska osoba z rodziny poważnie choruje. Wypłakała mi się do słuchawki. Nie nalegałem, aby dała nam szanse jeszcze raz, po prostu pozwoliłem jej mówić i się wypłakać. Chciałem do niej przyjechać nie pozwoliła powiedziała mi, że spotkamy się w naszym rodzinnym mieście pod koniec lutego, bo oboje mamy urlop i że mam wziąć jej rzeczy i że ona mi odda kilka moich

Tu z kolei postąpiłeś bardzo dobrze. Zadzwoniła to jej wysłuchałeś - zachowałeś się względem niej bardzo elegancko - wysłuchałeś jej i zaproponowałeś pomoc bez błagania ją o to, abyście do siebie wrócili. Plus dla Ciebie za to zachowanie. Szkoda, że takiego "serdecznego dystansu" nie miałeś wcześniej.

Na walentynki wysłałem jej bukiet z przeprosinami do pracy, odpisała mi tylko, że dziękuje za kwiaty.
Z przeprosinami za co?! To ona zerwała z Tobą... Ty za swoje grzeszki przeprosiłeś wcześniej. Przestań zachowywać się jak zbity pies, który płaszczy się przed swoim panem, bo ani to skutecznie, ani to jakoś szczególnie przyjemne do oglądania.

Chce by była szczęśliwa, ale też chciałbym, aby znalazła, choć odrobinę nadziei i sił dla Nas.

Jest takie bardzo piękne stwierdzenie, zdaje się autorstwa Khalila Gibrana: "Jeżeli kogoś naprawdę kochasz, pozwól mu odejść. Jeśli powróci - zawsze był Twój, jeśli nie - nigdy taki nie był,". Radziłbym się zastosować.

Łączy nas długa przeszłość i uczucie, które naprawdę było, ale czy to jest podstawa na wspólną przyszłość? Czy to koniec czy tylko najtrudniejszy zakręt na naszym wspólnym życiu?
Tak - długa przeszłość i uczucie, które było to zdecydowanie podstawa do budowania wspólnej przyszłośći... Jednak ta podstawa nie starczy, jeżeli nie ma chęci z obu stron. Dlatego ja radzę Ci sobie odpuścić, ograniczyć z nią kontakt, ale być na nią otwartym.

O co mi chodzi... Nie czekaj na to aż jej się zachce, bo to może nigdy nie nastąpić, ale zacznij budować swoje nowe życie. Jeżeli ona odezwie się i będzie chciała spróbować jeszcze raz zanim Ty sobie kogoś znajdziesz - daj jej szansę. Nie odmawiaj jej kontaktu, nie traktuj jej jak wroga. Zachowaj się jak kulturalny, dojrzały facet - uszanuj jej decyzję, zacznij coś robić ze swoim życiem, nie biegaj za nią, nie przepraszaj, nie licz na to, że wróci, ale też nie zamykaj się na kontakt z nią i nie traktuj jej jak wroga.
 

moniquemonique

Bywalec
Dołączył
25 Październik 2011
Posty
1 689
Punkty reakcji
96
Miasto
Śląsk, Częstochowa
Spostrzeżenia poprzednika są na prawde wyczerpujące.

Zresztą cała taka skondensowana rada znajduje się na końcu wypowiedzi.
Nie powinieneś się za nią uganiać i przed nią płaszczyć i prosić o wybaczenie... powinieneś zająć się w tym czasie sobą i postawieniem się na nogi. Ona mogłą by poczuć się osaczona i odsunąć się jeszcze bardziej. Związki na odległość są niestety trudne, pełne niewiadomych pomimo szczerych uczuć i zaufania człowiek podświadomie się obawia tego co będzie. Wiem bo sama mam chłopaka o pona 100 km od siebie. Z tym, że my znamy i spotykamy się od zaledwie 8 msc.

Postaw na siebie, jej nei skreślaj ale też nie osaczaj...

Powodzenia, mam nadzieje że się poukłada!!
 

katja22

...
Dołączył
29 Październik 2008
Posty
2 434
Punkty reakcji
68
Miasto
far far away... Jurassic Park
Związki na odległość nie należą do łatwych... Wy chyba nie zdaliście tego egzaminu. Oboje.

Swoim zachowaniem (sytuacja 1) pokazałeś, że kompletnie jej nie ufasz. Ona natomiast dość szybko z Was zrezygnowała, stwierdzając, że uczucie się wypaliło, nie ma tej chemii. Jeśli czegoś zaczęło jej brakować powinna była o tym z Tobą porozmawiać i wspólnie spróbować wzniecić tę iskrę na nowo. Odnoszę wrażenie, że to był tylko pretekst. Dziewczyna reaguje zbyt impulsywnie i trochę przesadnie skoro z dwóch sytuacji, w których również nie pozostaje bez winy, wyciąga tak daleko idące wnioski. Zwłaszcza ten, że się Ciebie boi... Na podstawie tylko tych dwóch sytuacji chyba nie bardzo ma podstawy do tego typu stwierdzeń.

Za pierwszym razem przeprosiłeś. Dobrze, że to zrobiłeś, bo moim zdaniem miałeś za co, ale reszta była już niepotrzebna. Nie możesz za wszystko przepraszać, tym bardziej jeśli zawiniła ona. Nic tym nie osiągasz, wręcz przeciwnie... tracisz w jej oczach. Ale chyba już sam się o tym przekonałeś. Na przyszłość tego nie rób...

Długi staż i łączące Was uczucie to jest dość mocna podstawa, by budować razem wspólną przyszłość. Niestety na ta chwilę wygląda na to, że w tym przypadku okazało się jednak za mało. Na pytanie czy to koniec czy tylko zakręt w Waszym wspólnym życiu chyba nikt nie jest w stanie odpowiedzieć. To zależy tylko i wyłącznie od Was.

Myślę, że jak najbardziej powinieneś jej wręczyć ten list. Może coś do niej dotrze, może zastanowi się jeszcze nad swoją decyzją i da Wam szansę, a jeśli nie przynajmniej będziesz miał pewność, że spróbowałeś ratować to, co między Wami było... Powodzenia!
 
Dołączył
15 Luty 2012
Posty
3
Punkty reakcji
1
Dzięki za tak konkretne odpowiedzi i spostrzeżenia, trochę podniosły mnie na duchu.

Chwileczka - ufałeś jej, tak? Nie rozumiem jednego - powiedziała Ci, że zaraz idzie spać, a Ty mimo wszystko zadzwoniłeś. Chciałeś ją obudzić, czy sprawdzić? Wiesz co, wydaje mi się, że tak do końca to jej nie ufałeś i w ten sposób chciałeś ją skontrolować.

Po części i to i to. Często do siebie dzwoniliśmy nawet w nocy i nawet po przebudzeniu nie byliśmy źli na siebie. Ale tamtego dnia podczas wcześniejszej rozmowy wyczułem, że coś jest nie tak i dzwoniłem później aby Ją sprawdzić . Wiem mea culpa, złamane zaufanie tamtego dnia.

Oczywiście nie twierdzę, iż to, że Cię okłamała było normalne, ale... Zadajmy sobie pytanie - to było pierwsze takie kłamstwo czy było ich więcej? Czy ona miała jakiekolwiek powody, by obawiać się Twojej reakcji - np. robiłeś jej sceny zazdrości albo wymówki na temat tego Marcina przed tą rozmową? To wbrew pozorom bardzo ważne pytania.

Czy okłamywała mnie wcześniej? Tak zdarzały jej się kłamstewka ale wcześniej tak nie reagowałem. Czy robiłem jakieś sceny zazdrości? Nie. Ewentualnie powiedziałem jej, że to albo tamto mi się nie podoba, że jest mi przykro i tyle może jakiś mały foch z mojej strony ale krótki. A apropo tego Marcina to nie podobało mi się, że nic mi o Nim nie mówiła i tak może miałem od czasu do czasu jakieś wścibskie docinki w jego stronę, mimo że kolesia kompletnie nie znam.

Te ciche dni były z Twojej strony, z jej strony czy z obu stron?

Z obu stron. Oboje niestety jesteśmy uparci. I zdarzały nam się już wcześniej ciche dni w związku, z mojej strony z jej strony naprawdę różnie.

Po czwarte - co to znaczy, że się Ciebie boi? Uderzyłeś ją kiedyś? Obraziłeś jakoś naprawdę strasznie?

Nie śmiałbym nigdy uderzyć kobiety. Czy strasznie ją obraziłem? Też wydaje mi się że nie. Były kłótnie jak w każdym związku ale bez przesady.

Co do reszty opinii się zgadzam. Po części zachowałem się jak skundlony pies a po części już się ogarnąłem. Na szczęście teraz pracy mam dużo więc tak nie myślę o tym wszystkim. A co do spotkania pod koniec lutego? Zobaczymy nie robię sobie wielkich nadziei. Błagać o powrót też nie będę, mam nadzieję, że porozmawiamy sobie jak dorośli ale mimo wszystko i tak wręczę jej list w którym dziękuje za wszystko, wspominam wspólne dobre chwile i życzę szczęścia na przyszłość.
 
K

krzysztofandraszak

Guest
Czy okłamywała mnie wcześniej? Tak zdarzały jej się kłamstewka ale wcześniej tak nie reagowałem. Czy robiłem jakieś sceny zazdrości? Nie. Ewentualnie powiedziałem jej, że to albo tamto mi się nie podoba, że jest mi przykro i tyle może jakiś mały foch z mojej strony ale krótki. A apropo tego Marcina to nie podobało mi się, że nic mi o Nim nie mówiła i tak może miałem od czasu do czasu jakieś wścibskie docinki w jego stronę, mimo że kolesia kompletnie nie znam.

Czyli nie sądzisz, iż to, że Cię okłamało było spowodowane tym, że bała się jak zareagujesz, tak? Zakładam, że te "kłamstewka" nie były zbyt poważne... W więc - moim zdaniem przesadziłeś z reakcją, fakt, ale nie zrobiłeś nic takiego, co byłoby realnym powodem do rozpoczęcia rozważań nad sensem bycia w związku i co nie mogło być po prostu puszczone w niepamięć po tym jak przeprosiłeś.

Nie śmiałbym nigdy uderzyć kobiety. Czy strasznie ją obraziłem? Też wydaje mi się że nie. Były kłótnie jak w każdym związku ale bez przesady.

Więc widzisz... Wychodzi na to, że to, co powiedziała Ci przy rozstaniu było tylko racjonalizacją jej decyzji, a to, co jej zdaniem było powodem zerwania było tylko pretekstem.

A co do spotkania pod koniec lutego? Zobaczymy nie robię sobie wielkich nadziei. Błagać o powrót też nie będę, mam nadzieję, że porozmawiamy sobie jak dorośli ale mimo wszystko i tak wręczę jej list w którym dziękuje za wszystko, wspominam wspólne dobre chwile i życzę szczęścia na przyszłość.

Najlepiej nie rób sobie w ogóle nadziei.

Dobrze, że nie zamierzasz jej błagać czy przekonywać do powrotu.

Co zaś do listu - oczywiście, daj jej go, ale upewnij się, że nie jest to taki romantyczny bełkot, gdzie co chwila piszesz o tym jak bardzo ją kochasz, ale normalny list - tak jak mówisz - życzenia szczęścia, podziękowanie za dobre chwile, etc.:)
 
Dołączył
15 Luty 2012
Posty
3
Punkty reakcji
1
Więc widzisz... Wychodzi na to, że to, co powiedziała Ci przy rozstaniu było tylko racjonalizacją jej decyzji, a to, co jej zdaniem było powodem zerwania było tylko pretekstem.

W takim razie mam tylko nadzieję, że chociaż będzie mi dane dowiedzieć się co było prawdziwym powodem zerwania. Chociażby ze względu na to jak długo byliśmy ze sobą i co nas łączyło zasługuje na trochę szacunku i uczciwości z jej strony. Może wtedy będzie mi łatwiej się z tym wszystkim pogodzić...
 
K

krzysztofandraszak

Guest
Moim zdaniem tym powodem było to, że nie czuła tej chemii - to jak dla mnie było jedynym prawdziwym fragmentem jej pożegnalnego przemówienia.

Kwestia otwarta - czy czuła to do innego, czy po prostu przestała czuć do Ciebie.
 

moniquemonique

Bywalec
Dołączył
25 Październik 2011
Posty
1 689
Punkty reakcji
96
Miasto
Śląsk, Częstochowa
To czy sie dowiesz jaki był faktyczny powód waszego rozstania zalezy tylko od tego na ile ona ma w sobie odwagi by Ci to powiedziec. Bo w brew pozorą, mówienie bolesnej prawdy nie jest proste.

A może byc tez tak, że faktycznie z jej strony uczucie się wypaliło, może zachłysneła się tym nowym życie i troche jej sie poprzewracąło w łowie, zmieniły jej sie priorytety...

Mam jednak nadzieje, że sobie poradzisz i ułożysz życie, takie jakiego pragniesz :)
 
K

krzysztofandraszak

Guest
To czy sie dowiesz jaki był faktyczny powód waszego rozstania zalezy tylko od tego na ile ona ma w sobie odwagi by Ci to powiedziec. Bo w brew pozorą, mówienie bolesnej prawdy nie jest proste.
Tak naprawdę to ten powód rozstania jakiś bardzo ważny nie jest. Jedyne, na co mógłby Ci się przydać to ewentualnie wyciągnięcie wniosków na przyszłość, ale to sam powinieneś widzieć, co robiłeś źle:)

Tak czy siak - ja życzę powodzenia:)
 

bbl

Nowicjusz
Dołączył
21 Marzec 2011
Posty
26
Punkty reakcji
0
jakbym widział siebie rok temu po przeczytaniu Twojej historii..... dosłownie jak bym widział swoją eks, było praktycznie identycznie. Możesz sobie poczytać moje posty. Nie wiem ile macie lat ale skoro tak postąpiła po tylu latach....... Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, jestem tego zywym przykładem i myśle że Tobie też się uda. Losu sie nie oszuka niestety. Na pocieszenie napiszę jeszcze że moja poprzednia też zostawiła mnie dla jakiegoś P. z którym kilka miesięcy mnie zdradzała za moimi plecami, po 5 latach związku a 6 latach znajomości ( na końcu oczywiście nie powiedziała prawdy ale identycznie tak jak tobie że się wypaliło itd. ), ja w tym czasie ukłądałem sobie życie na nowo, poznałem kogoś nowego zupełne przeciwieństwo tamtej...... a ten pan P. po niecałym roku zostawił tą moją byłą i do dzisiaj jest sama.... Takie są dziewczyny które jeszcze nie dorosły.Ja chciałem jej dać stabilizacje i przyszłość sama sobie wybrała...... Najcięższe będzie pierwsze pół roku, trzeba się poprostu z tego wyleczyć samemu... trzymam kciuki i wierze że będziesz miał jeszcze lepiej poukładane zycie w przyszłości. Pozdrawiam Serdecznie
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
Najpewniej znalazła sobie nowego, być może tego Marcina. Częsta przypadłość związków na odległość. Odpuść, bo to wygląda jak standard - rzuci Ciebie, spróbuje z innym poniekąd za Twoimi plecami, a jak jej nie wyjdzie to nagle zrozumie swój błąd, że tylko Ciebie kocha i te inne babskie brednie <_<
 
B

Blancos

Guest
Czyli nie powinno się wybaczać zdrady ?

To zależy od bardzo wielu rzeczy. Jeżeli osoba zdradzona jest w stanie zaufać osobie zdradzającej, a zdrada była jednorazowym wybrykiem, do którego winowajca sam się przyznał to można spróbować.

Jeżeli:
a) O zdradzie dowiesz się od kogoś, a nie od partnera.
b) Zdradził Cię więcej niż 1 raz.
c) Zachowuje się tak, jakby nic się nie stało
d) Nie jesteś w stanie w pełni zaufać
e) Po przeanalizowaniu stylu bycia tej osoby dojdziesz do wniosku, że ma predyspozycje, aby to powtórzyć
etc.

to nie warto
 

bbl

Nowicjusz
Dołączył
21 Marzec 2011
Posty
26
Punkty reakcji
0
jestem ciekawy jak potoczyła sie dalej ta hostoria ??...................
 

maciek85

Nowicjusz
Dołączył
7 Grudzień 2009
Posty
89
Punkty reakcji
5
Właśnie, ciekawe jak to się zakończyło, bo w końcu spotkanie miało odbyć się pod koniec lutego. A tu już połowa marca i nadal cisza&hellip; A jestem ciekaw, bo nie ukrywam, że wciągnęła mnie ta historia. Także w dużej mierze przypominała mi moją historię z przełomu liceum i studiów. Poznaliśmy się w liceum, a zerwaliśmy na 3 roku studiów, więc 8 lat się znaliśmy, a byliśmy od drugiej liceum, czyli po 6 latach skończył się związek. OK, sam czasem byłem zbyt mocno zazdrosny, pewnie w większości przypadków nie miałem racji i moje docinki były głupie i szczeniackie.

Ale to pewnie dlatego, bo byłem przewrażliwiony po wcześniejszym związku, kiedy dziewczyna mnie zdradziła i w ten sposób zakończyła nasz związek. Ale wiem, że i tak nie miałem prawa tak reagować na jej wyjścia ze znajomymi z podstawówki czy z jej grupą ze studiów. A byłem o to głupio zazdrosny. Mimo wszystko wytrzymywała to. Później dojrzałem i byłem wyrozumiałem, zaprzestałem tych docinków, ale wtedy z kolei jej się coś odwidziało i dokładnie to samo usłyszałem co Wy, że "brak chemii". Walczyłem, starałem się o nią, ale w ten sposób jedynie straciłem pół roku życia. I było dokładnie tak jak pisze Hauser: ja się starałem, ona mnie olewała, znalazła sobie jakiegoś innego faceta.

Więc zrozumiałem, że to już koniec, zacząłem szukać dziewczyny, zacząłem częściej imprezować, wychodzić do ludzi, założyłem też konta na różnych portalach randkowych. W końcu poznałem super dziewczynę na mydwoje, związaliśmy się, świetnie wszystko się układało, aż w końcu dostałem telefon od tej mojej byłej. Pytała się co u mnie, że chętnie by się spotkała itp. Jako, że oprócz mojej dziewczyny, była też moją przyjaciółką, spotkałem się, okazało się, że już nie jest z tym facetem i chciałabym jeszcze raz spróbować ze mną. Oczywiście się nie zgodziłem, ja do tej pory jestem szczęśliwy z moją dziewczyną, a ona większość czasu jest sama. Ach te kobiety... ;)
 

lukeero

Nowicjusz
Dołączył
4 Wrzesień 2011
Posty
256
Punkty reakcji
5
Wiek
28
Miasto
Ząbkowice Śląskie
ale wtedy z kolei jej się coś odwidziało i dokładnie to samo usłyszałem co Wy, że "brak chemii". Walczyłem, starałem się o nią, ale w ten sposób jedynie straciłem pół roku życia. I było dokładnie tak jak pisze Hauser: ja się starałem, ona mnie olewała,

Również jestem przykładem tego i przechodzę na razie swój trudny okres w życiu. Coś jej nie styłko, powiedziała, że to koniec, brak chemii. Staram się, ale ona nie chce.. Poddam się i dam spokój.

Napiszę list, zakończę. Bedziemy się widywać w wakacje, na weekendy ale nie wiem czy wytrzymam. Pewnie jak się spotkamy, to zrozumiem, że to nie ta co była.

Czekamy na twóją relacje, autorze.
 
M

Maria-Livia

Guest
Samo życie jest już tak ciekawym i wyjątkowym "instrumentem", też często do nastrojenia, że i z niego wydobywa się taka muzyka, jaką zagrasz. I niezależnie od płci zdarza się fałsz, zdrady, znudzenie, nieufność i inne niekiedy niespodziewane sytuacje i zakończenia. Ale takie jest życie, mimo że tak pięknie mówi się o Miłości . A czy jest ona tym prawdziwym brzmieniem, niestety nie zawsze zależy nawet od ....... artysty.

mediumlv67lj524ece5ef742d0492912 -serce i skrzypce.jpg


Serdeczności wielkie dla wszystkich :lagodny:
 

lolek1971

Nowicjusz
Dołączył
9 Marzec 2012
Posty
1 614
Punkty reakcji
7
Oderwij się od tych myśli - rzepów!
Cyganie mają o tym piosenkę : - Lecz miłość niesie ból, tęsknotę sercu śle. Jam dziecię lasów, pól - swobody tylko chcę.
Cyganem zostać nie możesz, ale możesz kupić gitarę i nauczyć się grać cygańskie romanse. To bardzo zajumuje uwagę i ręce potrzebują troski, bo opuszki poprzecinane
Na starocie w rodzaju : - Wróć do mnie luby mój kwiecie, czasu i uwagi nie będzie. Zapomnmisz o "letniej" przygodzie
 

Wilk_LancaSter

wiek jest zmienną niezależną, od której wiele zale
Dołączył
18 Luty 2012
Posty
3 319
Punkty reakcji
40
[sup]Miłość istnieje![/sup]
[sup]Jeżeli kochasz, to o tym powiadom Obiekt[/sup]
[sup]Miłość nie musi być odwzajemiona - jest to uczucie dobrowolne i walczyć o wzajemność jest równoznaczne z chęcią zmuszenia kogoś, by Cię pokochał.[/sup]
[sup]Zmuszać kochaną osobę wbrew jej chęci i woli? Ależ :crazy: :crazy: ;( [/sup][sup]to jest zaprzeczenie temu, że kochasz![/sup]
 
Do góry