Witam! mam 20 lat, w tym roku kończę technikum budowlane i piszę maturę. Tyle info wystarczy i już przechodzę do sedna.
Prowadzę życie niewiele różniące się od przeciętnego nastolatka wchodzącego w dorosłość, nie jestem też żadnym socjopatą czy odludkiem. Po prostu, tak jak wszyscy, mam problemy.
Moją bolączką jest wiele spraw. Od pierdół jak:
- kończąc technikum budowlane nie umiem rozróżnić tynku od gipsu, mam dwie lewe ręce do roboty i brak mi wprawy.
- nie umiem gotować (nigdy mnie to nie jarało i nigdy nie pomagałem mamie w kuchni )
- nie znam się na motoryzacji (tu wina również leży po mojej stronie)
Wiadomo - nie każdy musi się wszystkim interesować, ale czuję po prostu, że nie jestem przygotowany do dorosłego życia i ciągle mam wizję siebie jak "klepię biede".
To jest jedna strona moich problemów, druga to:
- nie zasmakowałem jak dotąd kobiecego ciała (wiadomo o co chodzi),
- jestem samotny, zakompleksiony, nieśmiały,
- nie mam żadnych praktycznych zdolności ani zainteresowań,
- szukam na siłę rzeczy, które mogłyby mnie wciągnąć,
- do takich rzeczy należy np. szeroko rozumiana kultura (kino, teatr, dobra muzyka, fotografia, sztuki plastyczne) oraz wolontariat,
- kiedyś myślałem o połączeniu tego (np. wolontariat w Domach Kultury bądź fundacjach o tym charakterze)
Kiedyś chciałem "żyć z kultury", ale nie wiem czy da się z tego wyżyć nie posiadając wykształcenia, talentu (i znajomości).
Szukam dodatkowo ludzi do wspólnego spędzania czasu na koncertach, festiwalach, spektaklach, filmach w jakimś zacisznych kinach studyjnych.
Oczywiście nie mam pojęcia co dalej począć z sobą. Nieraz mówiłem sobie że coś chce w sobie zmienić, ale zawsze brakowało odwagi, motywacji itd. by zrobić chociaż pierwszy krok.
Nie szukam tu ludzi, którzy poklepią mnie po ramieniu i powiedzą: "Będzie dobrze!", tylko kogoś kto da mi kopa w tyłek i powie co najwyżej: "Stary! Bierz się za siebie!"
Nie chce już więcej marnować czasu.
PS. wiem że moja powyższa wypowiedź woła o pomstę do nieba pod względem składni i stylu, ale trudno mi to było ładnej i czytelnie napisać.
Prowadzę życie niewiele różniące się od przeciętnego nastolatka wchodzącego w dorosłość, nie jestem też żadnym socjopatą czy odludkiem. Po prostu, tak jak wszyscy, mam problemy.
Moją bolączką jest wiele spraw. Od pierdół jak:
- kończąc technikum budowlane nie umiem rozróżnić tynku od gipsu, mam dwie lewe ręce do roboty i brak mi wprawy.
- nie umiem gotować (nigdy mnie to nie jarało i nigdy nie pomagałem mamie w kuchni )
- nie znam się na motoryzacji (tu wina również leży po mojej stronie)
Wiadomo - nie każdy musi się wszystkim interesować, ale czuję po prostu, że nie jestem przygotowany do dorosłego życia i ciągle mam wizję siebie jak "klepię biede".
To jest jedna strona moich problemów, druga to:
- nie zasmakowałem jak dotąd kobiecego ciała (wiadomo o co chodzi),
- jestem samotny, zakompleksiony, nieśmiały,
- nie mam żadnych praktycznych zdolności ani zainteresowań,
- szukam na siłę rzeczy, które mogłyby mnie wciągnąć,
- do takich rzeczy należy np. szeroko rozumiana kultura (kino, teatr, dobra muzyka, fotografia, sztuki plastyczne) oraz wolontariat,
- kiedyś myślałem o połączeniu tego (np. wolontariat w Domach Kultury bądź fundacjach o tym charakterze)
Kiedyś chciałem "żyć z kultury", ale nie wiem czy da się z tego wyżyć nie posiadając wykształcenia, talentu (i znajomości).
Szukam dodatkowo ludzi do wspólnego spędzania czasu na koncertach, festiwalach, spektaklach, filmach w jakimś zacisznych kinach studyjnych.
Oczywiście nie mam pojęcia co dalej począć z sobą. Nieraz mówiłem sobie że coś chce w sobie zmienić, ale zawsze brakowało odwagi, motywacji itd. by zrobić chociaż pierwszy krok.
Nie szukam tu ludzi, którzy poklepią mnie po ramieniu i powiedzą: "Będzie dobrze!", tylko kogoś kto da mi kopa w tyłek i powie co najwyżej: "Stary! Bierz się za siebie!"
Nie chce już więcej marnować czasu.
PS. wiem że moja powyższa wypowiedź woła o pomstę do nieba pod względem składni i stylu, ale trudno mi to było ładnej i czytelnie napisać.