happy.butterfly188

Nowicjusz
Dołączył
2 Grudzień 2011
Posty
8
Punkty reakcji
0
Hej! Jestem tu całkiem nowa, więc nie mam doświadczenia w pisaniu tego typu postów. Mam ogromny problem ze swoim partnerem, z którym jestem juz od 9 miesięcy i chciałabym zaczerpnąć rady u osób bezstronnych. Po niecałych 4 miesiącach naszego związku (ja mam 19 lat, on 22) P. zaczął dostawać anonimy obrażające mnie i opowiadające o mojej rzekomej niewierności i zdradzaniu z wieloma mężczyznami. Podejrzewałam jego ex, która lubi mnie poniżać w necie i wypisywać o mnie i o P. różne brednie. Nasiliło się to 2 miesiące temu, zaczął do mnie i moich znajomych pisać jakiś nr, który mnie obrażał, wyśmiewał się z mojego wyglądu i ubioru i że 'zdradzę P. z pierwszym lepszym'. Wpadłam w paranoję, żeby odszukać tę osobę. W końcu udało mi się ją namierzyć i zaczęłam z nią pisać na facebooku. Chwaliłam się wszystkim wokół, że 'złapałam anonima'. Ostatnio jednak dowiedziałam się, że ta osoba nie istnieje, konto było fikcyjne, a anonimem był mój własny facet! Nie chciał się przyznać pomimo wielu moich wylanych łez i histerii, ataków paniki i dołowaniu się, że ktoś się ze mnie wyśmiewa w mojej szkole. Dopiero moja mama postraszyła go policją i wtedy musiał się przyznać... Kłamał też wiele razy o swoim byłym związku (był 18 miesięcy z 16-latką, która nie grzeszy inteligencją ani wyglądem), o tym, że ona nigdy nie była u niego w domu(przypadkiem wydało się, że często u niego bywała). Mówi mi, że jej nie kochał i był z nią z litości, chociaż w luźnych rozmowach przypadkiem dowiedziałam się dlaczego się rozstali(zdradziła go). To takie przykre, że on cały czas mnie okłamuje i to często o jego ex, jakby chciał ją bronić, bo słyszę nie pamiętam. Czuję się jakbym nie była ważna, bo nie chce o niej mówić, jakbym była tylko przypadkową osobą. A te anonimy doprowadziły mnie do silnego załamania nerwowego. Był moim pierwszym facetem, a związków nigdy nie traktowałam przygodnie i nie potrafię odejść, bo coś czuję. Ale nie ufam mu i czuję się strasznie poniżona. Z drugiej strony zawsze bardzo się o mnie starał, był cholernie romantyczny i robił niespodzianki, kupował kwiaty, prezenty. Zawsze mogłam na niego liczyć. Co byście zrobili na moim miejscu?
 

tweetasek

Nowicjusz
Dołączył
1 Listopad 2006
Posty
1 369
Punkty reakcji
14
Miasto
okolice Pyrlandii
Co byście zrobili na moim miejscu?

Odpowiedź chyba sama się nasuwa - daj sobie z nim spokój. Gościu ma nieźle zryte pod kopułą. Jedne wielkie kłamstwo i jedna wielka pomyłka. Ja to bym się jeszcze na nim zemściła za takie chamstwo :026:
A propos Twojego pytania w temacie - ja tu miłości z jego strony nie widzę.
9 miesięcy to nie jest jakiś niewiadomo jaki długi czas także szybko się pozbierasz i na pewno spotkasz jeszcze faceta godnego Twojej osoby bo ten to palant :p

pozdrawiam
 

happy.butterfly188

Nowicjusz
Dołączył
2 Grudzień 2011
Posty
8
Punkty reakcji
0
Wielkie dzięki za odpowiedź :) Fakt, to wszystko wydaje się być raczej chore z jego strony. A drugą porcję anonimów wymyślił, żebym do niego wróciła, bo na 3 tyg. rozstałam się z nim, bo był okropnie nachalny, śledził mnie i kontrolował. Nie mogłam spędzić nawet jednego wieczoru samotnie albo z kumpelami, bo dostawałam od niego melodramatyczne smsy. A kiedy odchodziłam wykrzyczał mi :'moja była, która dla ciebie jest tak strasznie zła, byłaby teraz przy mnie i mnie wspierała'. Powiedział to, chociaż wcześniej ona strasznie mnie obrażała i płakałam przez nią. Z drugiej strony jednak czułam się kochana, adorowana. Zawsze był kiedy go potrzebowałam, pomagał mi i wspierał mnie. Był czuły i mamy za sobą wiele romantycznych chwil. Bardzo się o mnie starał, a później takie coś... tym bardziej, że to mój pierwszy związek i taka porażka to dla mnie powód do ogromnego doła i zadręczania się. I do tego dochodzi paniczny lęk przed samotnością...
 
K

krzysztofandraszak

Guest
Hej! Jestem tu całkiem nowa, więc nie mam doświadczenia w pisaniu tego typu postów.
Witaj!:)

Ogólnie piszesz w porządku, nie ma jakieś odgórnie narzuconej formy posta, ale tak na przyszłość miło by było, gdybyś stosowała akapity, aby nie pisać takiej jednolitej ściany tekstu:) Dzięki temu innym będzie łatwiej czytać.

anonimy obrażające mnie i opowiadające o mojej rzekomej niewierności i zdradzaniu z wieloma mężczyznami. Podejrzewałam jego ex, która lubi mnie poniżać w necie i wypisywać o mnie i o P. różne brednie. Nasiliło się to 2 miesiące temu, zaczął do mnie i moich znajomych pisać jakiś nr, który mnie obrażał, wyśmiewał się z mojego wyglądu i ubioru i że 'zdradzę P. z pierwszym lepszym'. Wpadłam w paranoję, żeby odszukać tę osobę. W końcu udało mi się ją namierzyć i zaczęłam z nią pisać na facebooku. Chwaliłam się wszystkim wokół, że 'złapałam anonima'. Ostatnio jednak dowiedziałam się, że ta osoba nie istnieje, konto było fikcyjne, a anonimem był mój własny facet!
Twój facet Cię obrażał, zarzucał Ci niewierność (bycie k... prawdę mówiąc) i to nie bezpośrednio, ale poprzez jakieś anonimowe bzdety... Wiesz, raz, że to chamskie, dwa, że dziecinne, trzy, że zwyczajnie poniżej pasa.

Jedyne wytłumaczenie tego faktu jest takie, że to on popadł w jakąś paranoję i autentycznie bał się, że jesteś niewierna i chciał Cię podpuścić... Tylko... To nie zmienia faktu, że to było chamskie i dziecinne.

Nie mówię nawet o zaufaniu...

Kłamał też wiele razy o swoim byłym związku (był 18 miesięcy z 16-latką, która nie grzeszy inteligencją ani wyglądem), o tym, że ona nigdy nie była u niego w domu(przypadkiem wydało się, że często u niego bywała). Mówi mi, że jej nie kochał i był z nią z litości, chociaż w luźnych rozmowach przypadkiem dowiedziałam się dlaczego się rozstali(zdradziła go). To takie przykre, że on cały czas mnie okłamuje i to często o jego ex, jakby chciał ją bronić, bo słyszę nie pamiętam.
Ekhm... Wracamy do kwestii zaufania...

Czuję się jakbym nie była ważna, bo nie chce o niej mówić, jakbym była tylko przypadkową osobą.
To nie ma związku. Może ma jakieś niezaleczone rany i nie chce tego rozgrzebywać? Jeżeli rozmawia na ten temat z innymi a z Tobą nie to wtedy faktycznie coś może być na rzeczy, jeżeli unika tego tematu w rozmowie ze wszystkimi to może właśnie nie chce do tego wracać. To akurat byłoby normalne. Skoro dziewczyna go zdradziła to po co ma o tym gadać? Było, minęło, rozdział zamknięty...

Choć powinien Ci powiedzieć wprost, że nie chce o tym rozmawiać, a nie bawić się w kotka i myszkę.

A te anonimy doprowadziły mnie do silnego załamania nerwowego.
Nie wątpię.

Był moim pierwszym facetem, a związków nigdy nie traktowałam przygodnie i nie potrafię odejść, bo coś czuję. Ale nie ufam mu i czuję się strasznie poniżona. Z drugiej strony zawsze bardzo się o mnie starał, był cholernie romantyczny i robił niespodzianki, kupował kwiaty, prezenty. Zawsze mogłam na niego liczyć.
Rozumiem Twoje stanowisko. To bardzo dobrze, że poważnie podchodzisz do związków i nie chcesz się bawić, aczkolwiek zastanów się, czy warto być z kimś takim? Czy ten związek w ogóle ma przyszłość?

Ja myślę, że nie warto być z kimś, komu się nie ufa i kto w tak bezczelny i chamski sposób Cię poniżył. Rozumiem, że czujesz do niego miętę przez rumianek, ale jak Ty sobie to wyobrażasz? W życiu jest tak, że samo uczucie to za mało. Nawet jeżeli obie osoby coś do siebie czują. Bez zaufania nie uda wam się niczego zbudować, a on raczej nie wydaje się być skłonnym przestać kręcić.

Co byście zrobili na moim miejscu?
Trudne pytanie. Myślę, że bym z nim zerwał.
 

Tiwaz

Nowicjusz
Dołączył
11 Marzec 2007
Posty
650
Punkty reakcji
4
Wiek
34
Miasto
Kielce
No cóż widać że zraniony człowiek, ale też nie miał prawo postępować z Tobą w ten sposób. To co kiedyś pisałem, to że nas skrzywdzono, nie daje nam powodu by krzywdzić innych. Chyba najlepiej dać sobie z taką osobą spokój. Aha oczywiścien wyjaśnić, dlaczego itd bez zemsty bo to nigdy nie jest dobre. po prostu przebaczyć i tyle.
 

happy.butterfly188

Nowicjusz
Dołączył
2 Grudzień 2011
Posty
8
Punkty reakcji
0
Szczerze mówiąc, rozum od dawna przekonuje mnie, żeby odejść. Niestety chociaż rozum ma ogrom argumentów, to serce ma jeden bardzo mocny - uczucie i przywiązanie.
Mam pewność, że on cały czas chce ze mną być i kocha mnie na zabój, nigdy nie zdradził i wiem, że zrobiłby dla mnie wszystko. Dlatego cały czas zadaję sobie pytanie: co jeśli nigdy już nie spotkam tak oddanej osoby?
Nigdy nie chciałabym się na kimś mścić, szczególnie jeśli bylibyśmy sobie tak bliscy.
Spotykamy się praktycznie co weekend i próbujemy to jakoś odbudować. Taki 'związek na próbę'... Chociaż nie wiem czy jest jakikolwiek sens to ciągnąć. Nigdy nie narzekałam na powodzenie, ale nie wyobrażam sobie wiązanie się z kimś innym. Wiem, to chore.
P.S. Dziękuję za radę o pisaniu postów :)
 
K

krzysztofandraszak

Guest
A drugą porcję anonimów wymyślił, żebym do niego wróciła,
Wiem, że mawia się, że czym się zatrułeś tym się lecz, ale bez przesady...

bo na 3 tyg. rozstałam się z nim, bo był okropnie nachalny, śledził mnie i kontrolował. Nie mogłam spędzić nawet jednego wieczoru samotnie albo z kumpelami, bo dostawałam od niego melodramatyczne smsy. A kiedy odchodziłam wykrzyczał mi :'moja była, która dla ciebie jest tak strasznie zła, byłaby teraz przy mnie i mnie wspierała'. Powiedział to, chociaż wcześniej ona strasznie mnie obrażała i płakałam przez nią.
To on był Twoim chłopakiem czy panem i władcą? Jakim prawem Cię kontrolował i śledził?

Wybacz, ale samo to zachowanie już go dyskwalifikuje.

Z drugiej strony jednak czułam się kochana, adorowana. Zawsze był kiedy go potrzebowałam, pomagał mi i wspierał mnie. Był czuły i mamy za sobą wiele romantycznych chwil. Bardzo się o mnie starał, a później takie coś... tym bardziej, że to mój pierwszy związek i taka porażka to dla mnie powód do ogromnego doła i zadręczania się. I do tego dochodzi paniczny lęk przed samotnością...
Znajdziesz sobie kogoś lepszego. Wielu facetów będzie w stanie dać Ci to, co dawał Ci tamten i to bez takich numerów.
 

happy.butterfly188

Nowicjusz
Dołączył
2 Grudzień 2011
Posty
8
Punkty reakcji
0
Może dlatego, że jest we mnie coś z masochistki lubię pakować się w toksyczne i nienormalne związki z innymi ludźmi. Jego kontrole i to, że chciał znać każdą minutę mojego rozkładu dnia traktowałam jako dowód miłości. Czasami mam wrażenie, że to po części moja wina, że to ja go takim uczyniłam, że go nakręcałam.
Osobiście czuję się osobą z niezdiagnozowanym BPD, dlatego mam wypaczony obraz rzeczywistości [ :) ], a moje życie to jak poruszanie się w gęstym, ciemnym dymie bez celu.
Z racji tego, że zawsze fascynowały mnie wszelkie wypaczenia, dziwactwa i szeroko rozumiana inność, cierpię, ale na własne życzenie.
Dzięki wszystkim za wskazówki, chociaż znając siebie i tak zrobię na przekór wszystkim, bo czuję taki instynktowny przymus :D
 
K

krzysztofandraszak

Guest
Może dlatego, że jest we mnie coś z masochistki lubię pakować się w toksyczne i nienormalne związki z innymi ludźmi.
Takie Twoje prawo. Tylko pamiętaj, że ładowanie się w takie toksyczne i nienormalne związki z innymi ludźmi może źle się skończyć i że jeżeli będziesz tak robić to możesz np. skończyć kiedyś sama z dzieckiem, albo u boku faceta, który będzie Cię bił i poniżał. Zdajesz sobie z tego sprawę, co nie?

Jeżeli chcesz w coś takiego wejść to droga wolna, ale... Pamiętaj, iż Twoje podejście odbiera Ci jakiekolwiek moralne prawo do narzekania w przyszłości, że Twoje życie nie jest dobre. Masz prawo wchodzić w takie związki, ale jeżeli robisz to świadomie to winę za ich negatywne konsekwencje ponosić będziesz wyłącznie Ty.

Dzięki wszystkim za wskazówki, chociaż znając siebie i tak zrobię na przekór wszystkim, bo czuję taki instynktowny przymus :D
A proszę Cię bardzo, tylko potem nie płacz, że coś jest nie tak, bo sama to wybierasz.
 

happy.butterfly188

Nowicjusz
Dołączył
2 Grudzień 2011
Posty
8
Punkty reakcji
0
Jeśli tak, to pewnie znając moją wrażliwość za jakieś 2 czy 3 miesiące założę nowy wątek pt. "Jak pozbierać się po nieudanym związku?"...
Nie wiem co jest gorsze, trwanie w takim związku czy walka z samotnością. Myślałam, że tylko ja dorabiam sobie jakiś tragizm do całej sytuacji, a opinia forumowiczów będzie typu "to wszystko z obsesyjnej miłości, ważne że nie było innej kobiety itp.".

Tylko pamiętaj, że ładowanie się w takie toksyczne i nienormalne związki z innymi ludźmi może źle się skończyć i że jeżeli będziesz tak robić to możesz np. skończyć kiedyś sama z dzieckiem, albo u boku faceta, który będzie Cię bił i poniżał.

Masz rację, takie związki są bardzo niebezpieczne, ale aż tak naiwną osobą nie jestem. To zawsze ja kończę znajomość pierwsza i jestem oskarżana o krzywdzenie ludzi, wiele razy zarzucano mi manipulowanie innymi i zmianę decyzji co 5 minut. I pojawiają się wyrzuty sumienia - może to był normalny chłopak i ja go takim uczyniłam... coraz bardziej zaczynam w to wierzyć.
To podłe z mojej strony, ale zamierzam go zatrzymać przy sobie, bo przede mną trudny czas i nikt się mną tak nie zaopiekuje. Coś typu historia Teresy z "Nieznośnej lekkości bytu", która przymyka oko na zdrady męża w zamian za opiekę. Taki związek na chwilę, bardziej partnerski układ dwóch przyjaciół. On kocha, więc będzie wdzięczny za te parę miesięcy, a ja odzyskam równowagę i się wyleczę. Brzmi kosmicznie, ale to chyba jest możliwe.
Albo tłumaczę sobie to jako 'na chwilę', a tak naprawdę serce nie pozwala odejść, a możliwość cichego odejścia leczy moją zranioną dumę... Kurczę, czyżby mój problem osiągnął poziom głupawej rozterki miłosnej? :)
 

Avior

Bywalec
Dołączył
16 Kwiecień 2009
Posty
1 009
Punkty reakcji
96
Nie - twój problem osiągnął poziom, kiedy zaczynasz robić sobie krzywdę. Po prostu świadomie pozostajesz u boku świra licząc na opiekę z jego strony. Jeżeli podejrzewasz, że masz problemy ze sobą: lecz się - ale nie w taki sposób.
Romantyzm, kwiatki i czekoladki to tylko akcesoria, to nie miłość. Fajnie, jeśli są ale niefajnie, gdy są fundamentem związku.
On się tobą zaopiekuje, spokojnie. Dla zazdrosnego paranoika nie ma nic milszego niż taka opieka. On w ten sposób ma poczucie władzy. Tylko emocjonalny haracz, który sobie pobierze za opiekę, będzie za wysoki.
 
K

krzysztofandraszak

Guest
Zgadzam się z Aviorem - robisz sobie krzywdę, ale to Twoje życie i masz do tego prawo. Ja na Twoim miejscu poszukałbym sobie kogoś, kto nie jest świrem i tyranem, kto autentycznie mógłby Cię wspierać a nie tylko dawać Ci takie poczucie. I to jest moja finalna rada.
 

happy.butterfly188

Nowicjusz
Dołączył
2 Grudzień 2011
Posty
8
Punkty reakcji
0
Do Avior, po twojej wypowiedzi stanęłam przed pytaniem: co to naprawdę miłość? Uważasz, że byłam ze świrem, który psychopatycznie podchodził do naszego związku i traktował jak swoje zwierzątko, które należy rozpieszczać, ale jednocześnie nie spuszczać ze smyczy. Nie kochał mnie. Przerażająca wizja...
Przypomina mi się jak po naszym zerwaniu zaczęłam spotykać się z moją dawną miłością raczej na zasadzie kumplowania się, przyjechał pod bar, wciągnął do auta i nie chciał wypuścić, bo wg niego byłam 'pijana' i musiał mnie dostarczyć do domu całą.
Jednocześnie moja rodzina tak się w nim zakochała, że to mnie oskarża o całe zło, dlatego przyszłam tutaj.
Dziękuję wam za zainteresowanie, na pewno pomogliście mi coś sobie uświadomić.

Pozdrawiam
 

Avior

Bywalec
Dołączył
16 Kwiecień 2009
Posty
1 009
Punkty reakcji
96
To zachowanie, o którym piszesz to zachowanie z tej samej kategorii, kiedy facet obcina dziewczynie włosy żyletka lub oszpeca ją w inny sposób - inaczej sie puści. To dla jej dobra oczywiście. Jej dusza jest niedoskonała i skłonna do upadłości, sama nie jest w stanie zauważyć i wyeliminowac złych tendencji. Trzeba jej pomóc. To zachowanie z tej samej kategorii, kiedy facet wali kobietę pięścią - nie żeby ją ukarać - żeby dla jej dobra wpoić jej właściwe zachowanie. Wychować ją po prostu. Co będzie taka niewychowana po świecie chodzić, problemy wymyślać.
To nie jest piętnastoletni kogucik, który stwierdziwszy "mam dziewczynę" prezentuje swoje prawo własności na całym podwórku i jeszcze w bramie naprzeciwko. To dorosły facet, który może brać ślub, sprawować władzę rodzicielską i brać kredyt hipoteczny. Dorosły kochający facet nie manipuluje. Dorosły kochający facet rozmawia. Np "kochanie, gdy cię nie widzę nie wzdycham, nie płacze tylko szajba mi odbija, bo moja chora wyobraźnia podpowiada mi różne głupie scenariusze. Nie skreślaj mnie od razu, ja obiecuję, że coś z tym zrobię, sam, z pomocą, ale coś zrobię".
Miłość to jest wtedy, kiedy partnerzy mają identyczne prawa i obowiązki, a nie wtedy, kiedy jedno robi za Najwyższą Izbę Kontroli a drugie fascynuje się dziwactwami. Jeżeli rzeczywiście w imię fascynacji, o której piszesz powyżej masz zamiar zmarnować szanse na normalne relacje w normalnym związku - proszszsz. Ale nie mieszaj do tego słowa "miłość".
Masz 19 lat. W twoim wieku byłam dziewicą, całowałam się z jednym chłopakiem i wyobrażałam sobie prawdziwy związek jako coś związanego z zaufaniem, przyjaźnią, partnerstwem. Ty natomiast jesteś przerażona perspektywą braku spodni w swoim życiu do tego stopnia, że jesteś gotowa dać się zgnoić. Nastolatka, która godzi się na wypaczoną namiastkę związku a'la Teresa w imię "opieki" : to jest przerażająca wizja.
Wyobraź sobie, ze masz corkę. Słodką, uroczą, idealistyczną. I tę twoją ukochaną córkę jakiś gnój poniża, wysyła jej obrzydliwe anonimy, ona płacze, jest przerażona, załamana... Powiesz jej "no ale on jest taki romantyczny i nawet jeśli nie jesteś pewna swoich uczuć, to zgódź sie na układ, no jakiegoś faceta musisz mieć, może trochę dziwny, ale grzeczny taki"? Mnie, matce, to się w głowie nie mieści. A sobie chcesz to zrobić?
Mam kuzynke, trochę starsza ode mnie, śliczna, mądra, wyksztalcona, wyszła za mąż za poznanego na studiach Grzecznego. A potem przez kilka tygodni dojeżdżała do Warszawy na jakiś kurs dający dodatkowe uprawnienia zawodowe. Kilka dni w domu, kilka w Warszawie. Skończyła kurs i otrzymała wymówienie od męża - tzn. pozew rozwodowy. Gdyż zataiła przed nim, że jest bezpłodna. Grzeczny wykrył jej bezpłodność prostym testem: przez jakieś trzy miesiące przed rozpoczęciem kursu robił dziury w prezerwatywach. Dla jej dobra. Kobieta w ciąży nie szlaja się po żadnych kursach, nie stresuje się, pociąg jej nie ucieknie i tramwaj nie potrąci. A ona nie tylko nie zaszła, ale nawet nie domyśliła się, że nie powinna nigdzie jechać! Grzeczny byl do końca, nawet wtedy, gdy dostał nie tylko rozwod ale i unieważnienie ślubu kościelnego. A. mówi, że istotnie, jego opieka bywała nieco uciążliwa, ale był taki romantyczny, kwiaty, prezenty, słodkie słówka...
 

happy.butterfly188

Nowicjusz
Dołączył
2 Grudzień 2011
Posty
8
Punkty reakcji
0
Hmmm, opinia bardzo skrajna, opisująca mojego faceta trochę jako psychopatycznego Kubę Rozpruwacza śpiącego z nożem pod poduszką :)
A tak na serio, rozumiem powagę sytuacji, zrozumiałam jednak, że szukanie porady na forum jest rozwiązaniem błędnym, ponieważ nie potrafię przytoczyć wszystkich faktów, sytuacji ani przybliżyć sylwetek postaci rzetelnie i do końca. To moja wina, bo wykreowałam się w swojej historii na osobę idealną, nieskazitelną, a całą winę zrzuciłam na P.
I nie, nie jestem osobą, która desperacko potrzebuje faceta w swoim życiu i za wszelką cenę próbuje go zdobyć. Po prostu nie potrafię pogodzić się z zachowaniem przyjaciela, który mnie zdradził. I nie potrafię pogodzić się z jego utratą (tak, to normalne w moim wieku). A obwiniam siebie dlatego, że 2 dni przed naszym zerwaniem mój zakochany we mnie przyjaciel pocałował mnie. Zdradziłam P. pocałunkiem, nie potrafiłam znieść tej myśli i odeszłam.
Może szukałam czegoś nowego, wydawało mi się, że przestałam kochać. P. mimo wszystko próbował mnie odzyskać, pomagał mi mimo że nie byliśmy razem, zawiózł do siostry w Niemczech, był i nie przestawał kochać. Mówił, że wybaczył. Z biegiem czasu okazało się jednak, że nie wybaczył i chciał, żebym do niego wróciła przez podstęp. W anonimach starał się wzbudzić moją zazdrość, wymyślił dziewczynę, która chciała o niego wypytać. Oberwało się trochę i mi "żeby być wiarygodnym", chociaż podejrzewam, że chciał wyrzucić mi w nich zdradę, co bał się uczynić wprost, bo wiedział, że przez mój wybuchowy charakter zrani mnie i odejdę.
Osobiście Twój przykład uważam za nieadekwatny do sytuacji, nigdy nie byłam z osobą aż tak podłą. Owszem, P. miał problemy z emocjami, nie radził sobie z zazdrością, ale dla mnie udał się do psychologa, rozmawialiśmy o tym szczerze i otwarcie. Zawsze był wybuchowy, tak jak ja, ale nigdy nie byłby zdolny do wymyślenia tak podstępnego planu jak mężczyzna z przykładu. Wszystko wymknęło mu się później spod kontroli. Staram się go zrozumieć, chociaż nie potrafię wybaczyć do końca. On też wybaczył mi wiele.
Moja mama raczej przekonuje mnie, abym przemyślała wszystko dokładnie, bo wie, co to znaczy szaleństwo z miłości. Wg niej P. nie radził sobie ze wszystkim, nie miał z kim o tym pogadać i zrobiłby wszystko, żebym była szczęśliwa. Postąpił głupio, ale w uczuciach nie ma miejsca na rozsądek. Tylko jego dwie postawy się wykluczają.
A mówiąc o wsparciu i trosce nie mam na myśli kwiatów, prezencików itp. Mogłam na niego liczyć w każdej sytuacji, wystarczyło jedno moje słowo i był przy mnie, wiele razy ocierał mi łzy, zabierał gdzieś i chował przed światem gdy było mi źle. Wymyślał różnorakie sposoby, żebym choć przez chwilę się nie smuciła, ale uśmiechnęła do niego. Poza tym jednym incydentem zawsze chciał mojego dobra, a jego kontrola wiele razy uchroniła mnie przed zagrożeniem. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie ta cała historia z anonimem, która przewróciła wszystko do góry nogami... Dałam mu czas, aby się zmienił. Nie zrywamy kontaktów, ale nie jest jak dawniej. Najbardziej potrzeba nam czasu.
Mimo wszystko dziękuję za rady i dyskusję na ten temat.
Dobranoc :)
 
Do góry