Trzy osoby zginęły, a przynajmniej 54 zostały ranne, w tym 12 bardzo ciężko, podczas pokazu lotniczego w Reno w stanie Nevada. Liczba ofiar wciąż nie została oficjalnie potwierdzona.
Do wypadku doszło w nocy z piątku na sobotę polskiego czasu podczas dorocznego pokazu "Reno Air Races". Jednosilnikowa maszyna z typu P 51 Mustang z czasów drugiej wojny światowej runęła wprost na trybunę zapełnioną widzami. Za sterami samolotu siedział 74-letni pilot Jimmy Leeward, który od ponad 40 lat brał udział w podniebnych wyścigach. Jest on jedną z ofiar.
Mike Houghton, dyrektor "Reno Air Races", podkreśla, że mimo podeszłego wieku był on świetnym pilotem.
Nie ma oficjalnego potwierdzenia
Początkowo podawano, że rannych może być nawet 75 osób, a ofiar śmiertelnych - 12. Ostateczna liczba ofiar i rannych wciąż nie została potwierdzona przez oficjalne źródła.
Trwa już ustalanie przyczyny wypadku. Eksperci sugerują, że mogła nią być awaria samolotu
żródło: TVN24.pl
To juz kolejna taka katastrofa, jesli chodzi o pokazy lotnicze. Co chwile slyszy sie ostatnio, ze jakis samolot spada podczas takich pokazow. Mysle, ze powinni chociaz zmienic system takich pokazow i teren, nad ktorym lataja samoloty zabezpieczyc przed tym, aby widzowie na nim nie przebywali.