NSZ

albert223

Nowicjusz
Dołączył
31 Lipiec 2009
Posty
273
Punkty reakcji
0
no właśnie wasze opinie
dla mnie największe kozaki i zawsze będe kultywował pamięć o nich
 

outremer

Fratres Militiae Templi
Dołączył
19 Listopad 2006
Posty
6 255
Punkty reakcji
165
Miasto
15
Byl kiedyś podobny temat założony przez Nuworlda, ale w innym dziale. Ale uściślijmy, że nie tylko NSZ. Wszystko zaczęło się od ZJ.
 

outremer

Fratres Militiae Templi
Dołączył
19 Listopad 2006
Posty
6 255
Punkty reakcji
165
Miasto
15
Kod:
Dariusz Ratajczak - NSZ a Żydzi
Pisząc w poprzednim numerze "Opcji na Prawo" (lipiec-sierpień 2002) tekst poświęcony legalizacji Narodowych Sił Zbrojnych na emigracji, przy okazji niejako wspomniałem o pojedynczych Żydach, walczących w szeregach tej organizacji. Myślę, że warto by nieco szerzej przedstawić stosunek NSZ do Żydów w latach II wojny światowej. Tym bardziej, że materię tę nadal wypełniają mity nie mające wiele wspólnego z historyczną prawdą.

Przedwojenny Obóz Narodowo-Radykalny był organizacją programowo wrogo nastawioną do Żydów. W "Deklaracji Obozu Narodowo-Radykalnego", opublikowanej w dodatku nadzwyczajnym "Sztafety" (Warszawa, 15 kwietnia 1934 r., nr 13/19) czytamy między innymi: Żyd nie może być obywatelem Państwa Polskiego i - póki jeszcze ziemie polskie zamieszkuje - powinien być traktowany jedynie, jako przynależny do państwa. W konsekwencji Żydzi winni opuścić Polskę, gdyż odżydzenie miast i miasteczek jest niezbędnym warunkiem zdrowego rozwoju gospodarstwa narodowego.

W okresie okupacji narodowi radykałowie skupieni w wojennej mutacji ONR - "Grupie Szańca" (jej siłą brojną był początkowo Związek Jaszczurczy, a następnie Narodowe Siły Zbrojne powstałe z połączenia ZJ i części Narodowej Organizacji Wojskowej) nadal podtrzymywali przedwojenne, negatywne stanowisko względem Żydów. Starali się jednak tego wątku nie eksponować z kilku co najmniej przyczyn. Po pierwsze, NSZ do 1943 r. za wroga głównego uważały Niemców (od klęski Wehrmachtu pod Stalingradem - Sowietów); po wtóre, szeregi NSZ wypełniły się ludźmi o różnych poglądach politycznych; po trzecie wreszcie, żołnierze NSZ nie pozostawali obojętni na okupacyjną tragedię ludności żydowskiej. Nie uchroniło to, niestety, organizacji przed propagandzistami (krajowymi i emigracyjnymi) przedstawiającymi NSZ jako nieomal bandę antysemickich maniaków owładniętych ideą niszczenia wszystkiego, co żydowskie.

Moim zdaniem jest to sąd głęboko krzywdzący NSZ, co postaram się udowodnić na kilku przykładach. Na wstępie chciałbym zaprezentować relację ppłk. NSZ Tadeusza Boguszewskiego (uważającego się zresztą za... piłsudczyka), w której czytamy m.in.: Stwierdzam jednak kategorycznie, że w latach 1939-1947 tępiono we własnych szeregach politycznych, w Związku Jaszczurczym i w Narodowych Siłach Zbrojnych wszelkie zapędy antysemickie. Współczucie dla tępionego nieludzko narodu żydowskiego, pamięć na piętno antysemickie z lat 1934-1939 i obawa przed własnoręcznym włożeniem broni w ręce Moskwy i dygnitarzy [akowskich - D.R.] w rodzaju Tatara, Rzepeckiego, Sanojcy i legionu innych - były gwarancją, że grupa "Szańca" i NSZ będą się trzymać jak najdalej od jakichkolwiek czynnych wystąpień antyżydowskich! Autor powyższej relacji opracował również pod kierunkiem ówczesnego dowódcy NSZ, płk. Kurcyusza wytyczne do Akcji Specjalnej NSZ. W wytycznych tych wyraźnie podkreślano, iż jakiekolwiek wystąpienia przeciwko Żydom miały być surowo karane. Dodam również, że wypowiedź Boguszewskiego współgra z relacją Stefana Marcinkowskiego, który 12 lat temu, goszcząc u rodziny w Brzegu, stwierdził w obecności piszącego te słowa: Żydzi? Mieliśmy 100 innych problemów. Ciężkie potyczki z Niemcami, prący do przodu krasnoarmiejcy, komunistyczne watahy w terenie, brak broni...

Na miarę swoich możliwości żołnierze NSZ nieśli jednak pomoc zagrożonym utratą życia Żydom. 22 września 1943 r. we wsi Dąbrówka (powiat włoszczowski) powstał oddział partyzancki NSZ pod dowództwem kpt. Władysława Kołacińskiego "Żbika". Oddział ten miał w swoich szeregach Żyda - lekarza, dr Kamińskiego. Brat "Żbika" - Józef w okresie istnienia getta w Piotrkowie utrzymywał z nim stały kontakt, a nawet organizował ucieczki Żydów. Na jego prośbę kpt. Kołaciński wyprowadził grupę Żydów (11 kobiet i 2 dzieci) z piotrkowskiego cmentarza w lasy spalskie, a następnie przekazał gospodarzom z sąsiednich wsi.

Zdarzenie to tym bardziej godne jest podkreślenia, że kpt. "Żbik", który po wojnie nie zaprzestał swej działalności konspiracyjno-niepodległościowej, był niejednokrotnie oskarżany przez komunistyczną propagandę o dokonanie wraz z podkomendnymi w maju 1945 r. w Przedborzu masakry na bezbronnych Żydach. Prawdą jest, że w tym czasie znajdowało się tam około 300 osób narodowości żydowskiej. Jednak akcja represyjna dotknęła tylko kilku figurujących na liście pracowników UB (Żydów i Polaków). Rozstrzeliwano ich nie za przynależność narodowościową, lecz za tropienie byłych konspiratorów, za znęcanie się w czasie śledztwa i w więzieniach, głównie na byłych żołnierzach-bojownikach.

W roku 1960, staraniem Ministerstwa Obrony Narodowej, wydany został album poświęcony męczeństwu, walce i zagładzie Żydów polskich w latach 1939-1945. Jedno ze zdjęć w tym albumie przedstawia sztab Brygady Świętokrzyskiej NSZ z adnotacją u dołu, że brygada ta masowo mordowała Żydów. Stwierdzenie to nie odpowiada prawdzie, przeciwnie: wiele Żydówek zawdzięcza życie właśnie dowództwu Brygady, które 5 maja 1945 r. zdecydowało się wykonać śmiałe uderzenie na obóz koncentracyjny w czeskim Holiszowie. Decyzja ta najprawdopodobniej ocaliła więźniarki-Żydówki, które miały być zgładzone przez obozowe władze w momencie zbliżania się wojsk amerykańskich do Holiszowa.

W NSZ nie było ani jednego przypadku mordu na Żydach z przyczyn rasowych. Przewaliłem tony literatury na ten temat ("Zeszyty do dziejów NSZ", wspomnienia żołnierzy, relacje itd. oraz prace powojennych, komunistycznych historyków) i... nic. Nawet historycy w rodzaju p. Tereja, którzy pisali o "NSZ-owskich mordach na członkach Armii Ludowej", nigdy nie podali przypadku zabicia Żyda z przyczyn rasowych (data, miejscowość, godzina itd.).

Rozmawiałem też na ten temat ze śp. p. Stefanem Marcinkowskim (szef sztabu Brygady Świętokrzyskiej, później członek władz Kongresu Polonii Amerykańskiej). Stwierdził jasno: w NSZ rozkaz był świętością, panowała żelazna dyscyplina, "z Żydami jako takimi nie mieliśmy styczności".

Skąd wziął się zatem pogląd o "antysemickich zbirach z NSZ"? Pomijając kwestie czysto propagandowe, wynika on moim zdaniem z niezrozumienia specyfiki walki toczonej przez NSZ w czasie wojny. Jedną z jej cech przewodnich (zresztą pod koniec okupacji niemieckiej) było zwalczanie komunistycznych band w Kraju, tak aby "wyczyścić przedpole" przed spodziewanym zajęciem Polski przez Armię Czerwoną. Skład narodowościowy owych band był niejednorodny. Nie brakowało w nich, obok Polaków i Rosjan, również Żydów. W momencie likwidacji danej bandy przez NSZ ginęli także Żydzi, ale - raz jeszcze podkreślam - nie za pochodzenie, a za działalność na szkodę Rzeczypospolitej.

Cóż, zapewne oponenci NSZ nie przyjmą mego rozumowania za prawidłowe. Niestety, myślowy szablon: przedwojenne pogromy (same w sobie stanowiące rodzaj mitu) - wojenne (w konsekwencji) mordy w połączeniu z wręcz histeryczną nienawiścią do tej wielkiej, ponad 70-tysięcznej organizacji, ma nadal wielu zwolenników. Być może w ten sposób starają się oni zapomnieć o swojej, niezbyt chlubnej, działalności przed i po 1945 roku.

Przedruk z: "Opcja na Prawo" nr 9, wrzesień 2002.
Kod:
 

outremer

Fratres Militiae Templi
Dołączył
19 Listopad 2006
Posty
6 255
Punkty reakcji
165
Miasto
15
Kod:
Narodowe Siły Zbrojne. Rozwój organizacyjny
Leszek Żebrowski

Przez cały okres powojenny nie prowadzono badań naukowych nad jedną z największych organizacji konspiracyjnych, działających w Polsce podczas okupacji. Nie było ku temu warunków w kraju zdominowanym przez komunistów nie tylko w sferze politycznej i ustrojowej, ale także naukowej. Wszelkie publikacje, o ile w ogóle wspominały NSZ, ukierunkowywane były wyłącznie na aspekt doraźnej propagandy i ideologii. Cały wysiłek wkładano w wykazywanie, iż była to organizacja "faszystowska" i "reakcyjna". Zajmować się tym mogli jedynie specjalnie oddelegowani do nauki "utrwalacze władzy ludowej", często byli oficerowie UB. Przy takim nastawieniu, badania nad liczebnością, strukturą organizacyjną, obsadą personalną, obliczem ideowym i zakresem działalności NSZ były wykluczone.
W publikacjach emigracyjnych - nielicznych zresztą - byli członkowie NSZ na ogół pomijali milczeniem zagadnienia organizacyjne i personalne, lub też - ze względu na bezpieczeństwo osób żyjących w kraju - podawali dane nieprawdziwe. Pełne odtworzenie dziejów NSZ na emigracji nie było zresztą możliwe, przede wszystkim ze względu na brak źródłowej bazy dokumentacyjnej.
Dotychczas nie opublikowano podstawowych dokumentów programowych i organizacyjnych NSZ. Ukazały się zaledwie dwie zwarte publikacje z tego zakresu: dokumenty związane z przebiegiem i realizacją umowy scaleniowej NSZ z AK ("Zeszyty Historyczne" nr 1, Warszawa 1990) i kronika Brygady Świętokrzyskiej NSZ ("Zeszyty Historyczne" nr 2/3, Warszawa 1991). Mimo upływu czterech już lat względnej swobody badań naukowych, nie doszło do rzeczowej dyskusji i nie ukazały się obiektywne opracowania. W dalszym ciągu dominują stereotypy i podejście emocjonalne, nie oparte na konkretnych ustaleniach.

Geneza NSZ
Narodowe Siły Zbrojne powstały formalnie 20 IX 1942 r. - z tą datą wyszedł bowiem Rozkaz Dowództwa NSZ nr 1/42, w którym Dowódca NSZ, płk sł. st. piech. Ignacy Oziewicz "Czesław" oznajmiał:
Z dniem dzisiejszym obejmuję dowództwo Narodowych Sił Zbrojnych, w skład których weszły niezależnie pracujące w Kraju Organizacje Wojskowe o obliczu narodowym.
Proces formowania organizacji rozpoczął się faktycznie znacznie wcześniej. Jako datę początkową można przyjąć początek lipca 1942 r., gdy na tle umowy scaleniowej Narodowej Organizacji Wojskowej z Armią Krajową doszło do rozłamu w Komendzie Głównej NOW, a następnie do rozłamu w całej organizacji. Przeciwko scaleniu opowiedziała się większość oficerów KG oraz niektóre okręgi, w innych zaś doszło do podziałów na tym tle. Już wówczas padła nazwa: Narodowe Siły Zbrojne, którą przyjęła wkrótce nowa organizacja. Pierwszy raz użyto jej w komunikacie Tymczasowej Komisji Rządzącej Stronnictwa Narodowego z lipca 1942.
Zgodnie z dotychczasową linią polityczną i postawą zajętą przez politycznych działaczy obozu oraz kierownictwo Narodowych Organizacji Wojskowych - TKR postanowiła kontynuować pracę nad organizacją SN oraz zdecydowanie zwalczać wszelkie próby uzależnienia narodowych sił zbrojnych od wojskowej emanacji sanacji, tj. PZP/ZWZ. (podkr. moje L. Ż).
Ta część SN, która nie podporządkowała swych sił wojskowych Armii Krajowej, rozpoczęła proces scaleniowy różnych organizacji konspiracyjnych (przede wszystkim o obliczu narodowym), które dotychczas działały samodzielnie i nie podporządkowywały się AK, oraz tych, w których doszło do wewnętrznych podziałów w wyniku scalania z AK. Ostatecznie w skład NSZ weszły: część NOW, Organizacja Wojskowa Związek Jaszczurczy (OWZJ), Narodowo-Ludowa Organizacja Wojskowa (NLOW), Polski Obóz Narodowo-Syndykalistyczny (PONS), Zakon Odrodzenia Polski (ZOP), Zbrojne Pogotowie Narodu (ZPN), Legion Unii Narodów Słowiańskich (LUNS), część Tajnej Armii Polskiej (TAP), Organizacji Wojskowej "Wilki" (OW "W"), Polskich Wojsk Unijnych (PWU), Polskiej Organizacji Zbrojnej (POZ), Bojowej Organizacji Wschód (BOW), Konfederacji Zbrojnej (KZ), oraz - w całości lub częściowo - inne pomniejsze organizacje konspiracyjne o charakterze polityczno-wojskowym, wojskowym, wywiadowczym i propagandowym. Ich zasięg i liczebność były różne, od ogólnokrajowych i regionalnych aż po niewielkie grupy środowiskowe.
Znaczącym zjawiskiem, a mało dotychczas znanym, było przechodzenie lokalnych struktur AK do NSZ. Największy zasięg przybrało ono na północnym Mazowszu (gdzie NSZ powstawały głównie w oparciu o dotychczasową siatkę organizacyjną AK) oraz Białostocczyźnie, ale było widoczne także w innych częściach okupowanej Polski. Z Armii Krajowej wywodziła się też część wyższej kadry oficerskiej NSZ.
Podstawowe znaczenie wśród nich, ze względu na swój polityczno-wojskowy charakter i silne zaplecze polityczne, miały tylko trzy z nich: NOW, NLOW i OWZJ, które stworzyły nadbudowę polityczną NSZ i przystąpiły do montowania centralnego i terenowego aparatu administracyjnego, oraz rozwijania struktur organizacji wojskowej.
Mając na myśli NSZ, trzeba zdecydowanie rozróżniać to pojęcie w dwojakim znaczeniu - węższym, obejmującym wyłącznie organizację wojskową, oraz szerszym, czyli obejmującym całokształt konkurencyjnego wobec Delegatury Rządu (DR) i AK ośrodka polityczno-wojskowego, rozwijającego własną siatkę Państwa Podziemnego. Ośrodek ten miał wyraźne oblicze ideowo-polityczne, dysponował własnym zalążkiem administracji (w postaci Służby Cywilnej Narodu, z Komisariatami Cywilnymi Okręgów i Powiatów i ich agendami), policji (Dział Bezpieczeństwa) i sądownictwem oraz wojskiem w konspiracji (NSZ).
Nadbudową polityczną nad NSZ i SCN była Tymczasowa Narodowa Rada Polityczna (TNRP), licząca około 40 osób, utworzona formalnie 8 maja 1943 r., która wyłoniła ośmioosobowe Prezydium. Członkowie Prezydium stali na czele Wydziałów TNRP. Skład Prezydium Rady był następujący: przewodniczący: vacat; sekretarz generalny: Zbigniew Stypułkowski "Zbyszek", "Czemp", "Sobota", "Cze-ski"; kierownik organizacyjno-wykonawczy: Otmar Wawrzkowicz "Oleś", "Kaczkowski"; kierownik Wydziału Wojskowego: August Michałowski "Roman"; kierownik Wydziału Finansowego: Olgierd Iłłakowicz "Michał Zawisza"; kierownik Wydziału Propagandowo-Politycznego: Jan Matłachowski "Ostoja"; kierownik Wydziału Służby Cywilnej: Tadeusz Salski "Tadeusz" (do lipca 1943 r.), następnie Stanisław Kasznica "Stanisław", "Stanisław Wąsacz"; kierownik Konsolidacji Obwodu Narodowego: prof. Karol Stojanowski "Karol", "Błażej" (do marca 1944 r.), następnie prof. Seweryn Dziubałtowski "Smardz"; członek Prezydium: Władysław Marcinkowski "Władysław", "Jaxa Szymkiewicz".
Wszelkie dane o strukturze organizacyjnej i obsadzie personalnej NSZ dotyczą okresu od września 1942 do maja 1944, czyli do rozłamu na tle umowy scaleniowej z AK. Później bowiem działały dwie odrębne, ale używające tej samej nazwy organizacje: NSZ-AK i NSZ-ZJ.

Cele polityczno-militarne
Podstawowe założenia programowe NSZ zawierała Deklaracja (z lutego 1943 r.). Sformułowano w niej dwa cele, niezgodne z oficjalnymi postulatami Polski Podziemnej. Chodzi właściwie o sprawę zachodniej granicy Polski oraz o stosunek do podziemia komunistycznego. Granica na Odrze i Nysie Łużyckiej była postulatem znacznie dalej idącym, niż deklaracje Rządu RP, Delegatury i AK, które wprawdzie zakładały poważne korekty linii granicznej na zachodzie, ale początkowo ograniczały się do sformułowań ogólnikowych, a zostały sprecyzowane dopiero w Deklaracji Rady Jedności Narodowej - O co walczy Naród Polski z 15 marca 1944 r. Nie określała ona jednak tych granic tak jednoznacznie i odbiegała w znacznym stopniu od przyszłej granicy zachodniej, proponowanej przez NSZ.
Plany operacyjne i strategiczne NSZ zakładały przeznaczenie całych prawie sił w kierunku zachodnim dla osiągnięcia linii Odra-Nysa Łużycka i był to kategoryczny nakaz prowadzonej przez całą okupację propagandy. W programowej broszurze O co walczą Narodowe Siły Zbrojne? (Warszawa 1943) przedstawiono to następująco:

Jedyną i niezawodną drogą urzeczywistnienia hasła <> jest nasz własny MARSZ NA ZACHÓD - marsz Polskiej Armii, zorganizowanej w kraju w wyniku powstania (...). Przez to uderzenie, wyzyskujące moment załamania się Niemiec wskutek inwazji Sprzymierzonych, musimy sami zdobyć i obsadzić granice Odry i Nysy (...). W ten sposób stworzymy fakty dokonane, stając się rzeczywistymi panami należnych nam ziem i obejmując dla ich zabezpieczenia zbrojną straż nad Odrą i Nysą. (...).
Wykonanie tego zadania - MARSZ NA ZACHÓD - postawiły sobie za cel Narodowe Siły Zbrojne, które w okresie przełomowym stworzą w oparciu o swoje kadry Armię Zachód, przeznaczoną do wyzwolenia polskich Ziem Zachodnich (...).

Przywódcy NSZ mieli świadomość zmieniających się układów międzynarodowych, jak też tego, że Sprzymierzeni nie podjęli wobec Polski dotychczas żadnych zobowiązań co do zmian naszej granicy z Niemcami w wyniku wygranej wojny i że takie żądanie Polski napotyka na zachodzie poważne przeszkody. Dlatego też postulowano, aby liczyć przede wszystkim na siebie. Z powyższych założeń wynikało mocne przekonanie, aby NSZ w ramach Armii Krajowej miały zagwarantowaną autonomię.
Znaczna różnica stanowisk NSZ i AK wobec podziemia komunistycznego także rzutowała na wzajemne stosunki międzyorganizacyjne. Wprawdzie propaganda AK wobec komunistów była wyraźnie niechętna, a z czasem jednoznacznie wroga, mimo to prowadzone były oficjalne pertraktacje przedstawicieli DR i AK z reprezentacją PPR wiosną 1943 r. Dopiero w wyniku fiaska tych rozmów, gdy okazało się, że stosunek PPR do granicy wschodniej RP jest wrogi, a także po ujawnieniu sprawy Katynia i zerwaniu stosunków dyplomatycznych między RP i ZSRR, kontakty te zostały przerwane. AK nigdy jednak nie podjęła oficjalnie walki z podziemiem komunistycznym. I choć lokalni dowódcy AK różnych szczebli prowadzili taką akcję na własną rękę, to działalność NSZ w tym zakresie była ostro potępiana. NSZ, odpowiadając na te potępienia, domagało się od AK i czynników rządowych jednoznacznych deklaracji w stosunku do komunistów:

(...) walczyć będziemy bez względu na to, czy się to komu podoba, czy nie. Chyba, że Delegat Rządu na Kraj posiada gwarancję naszych dostojników: Prezydenta RP, Premiera Rządu i Wodza Naczelnego, że nawet w przypadku wkroczenia do Polski wojsk sowieckich zaistnieją takie okoliczności, iż suwerenność Polski zostanie uszanowana, a nasza wolność osobista będzie nietykalna. Ale to trzeba podać do wiadomości społeczeństwa, gdyż bez tej gwarancji przeciwdziałanie i zwalczanie akcji samoobrony społeczeństwa w dziele niszczenia wrogich agentur (...) jest bardzo niebezpieczną i lekkomyślną akcją. ("Szaniec" 4 XII 1943 r.)

Powyższy program był wielokrotnie rozwijany i szczegółowo uzasadniany w publicystyce na łamach licznej prasy organizacyjnej, a także w wydawnictwach książkowych i broszurowych. W ten sposób popularyzowano go w szerokich kręgach społecznych, wykraczających znacznie poza obóz narodowy. Także postulaty na okres powojenny robiły wrażenie. Już w październiku 1942 r. Lech Neyman (stracony po wojnie pod zarzutem... kolaboracji z Niemcami) na łamach miesięcznika "Naród i Wojsko" sformułował zadania sprzymierzonych wobec Niemiec, które niewiele odbiegały od tych, które zostały przyjęte po wojnie na konferencji w Poczdamie w 1945 r. Nakreślił je bowiem tak:

Wojna dobiega końca, a Niemcy już przegrały - nie wiadomo tylko, czy ich załamanie nastąpi w najbliższych miesiącach (...). Naród niemiecki, sprawca wszystkich wojen grabieżczych od trzech ćwierćwieczy, osławiony niezwykle okrutnym prowadzeniem tych wojen, winien na koniec ulec przykładnej karze - winien być pozbawiony wszystkich zaborów, dokonanych przez tysiąclecie i być w pełni rozbrojony (zniszczenie przemysłu niemieckiego), winien wreszcie dostać się pod dłuższą kontrolę swych kulturalnych sąsiadów. To wszystko dopiero zapewni Europie upragniony i niezbędny pokój na czas dłuższy. (...)
Bezwzględnym obowiązkiem Narodu Polskiego jest poprowadzenie wojny z Niemcami aż do pełnego zwycięstwa, aż armia nasza stanie na szańcu Bolesławów, aż polski sztandar zawiśnie w okupowanym Berlinie, a maszyny niemieckie zaczną pracować dla naszej potęgi. - To stanowi nasz narodowy cel wojny. Walkę tę musimy prowadzić, choćby zachód spoczął na laurach - choćbyśmy pozostali sami, bezwzględnie, fanatycznie, bo chodzić w niej będzie o całą naszą przyszłość i wielkość, o wieki całe.

Program powyższy wskazuje, jak bardzo antyniemieckio nastawione były NSZ, a postulaty wypracowane tak szczegółowo w podziemiu i nagłaśniane już od 1942 r. były na tyle doniosłe, iż stały się później podstawą działania prawie całej konspiracji niepodległościowej. Program wobec Niemiec zrealizowany został w dużej mierze po wojnie - pozbawiono je przecież "wszystkich zaborów", przemysł niemiecki został zniszczony i zdemilitaryzowany, a same Niemcy były przez pierwsze lata powojenne faktycznie okupowane przez cztery mocarstwa.
Sprawa zachodniej granicy była jedną z najważniejszych kwestii, ale była tylko elementem całościowego programu, składającego się z wizji politycznej, społecznej, ustrojowej i gospodarczej. Celem podstawowym miał być "ustrój narodowy" i w jego ramach miała nastąpić przebudowa ustroju polityczno-gospodarczego. O kształcie państwa decydować miała silna władza głowy państwa i senatu, ale obok nich zakładano decentralizację administracji, rozwój samorządów i struktur regionalnych. Tym koncepcjom miał być podporządkowany system wychowawczy, oparty na katolicyzmie i solidaryzmie narodowym. Ważnym czynnikiem wychowawczym miała być rodzina oraz szkoła, oparta o samorządy terytorialne.
Ustrój gospodarczy powojennej Polski miał być oparty na własności prywatnej, odrzucano przy tym politykę etatyzmu gospodarczego. Największe znaczenie w tym zakresie przypisywano natomiast samorządom i upowszechnieniu idei akcjonariatu pracowniczego. Sprawy rolnictwa miały znaleźć się w gestii samorządu rolnego. Przedwojenne przeludnienie wsi miało być zlikwidowane przez zasiedlenie polską ludnością ziem po Odrę i Nysę, gdzie widziano miejsce dla 2,5 mln osadników, głównie z Polski centralnej.
Granica wschodnia miała pozostać poza dyskusją, obowiązywała linia traktatu ryskiego. Ze względów polityczno-wojskowych i ludnościowych nie możemy rezygnować z tych ziem. Nie mniejsze znaczenie mają względy wojskowo-gospodarcze. Podole, Wołyń i Małopolska Wschodnia to ziemie urodzajne. Polesie zaś ważne jest ze względów strategicznych, rozdzielając front przeciwnika. ("Narodowe Siły Zbrojne", 30 VI 1944 r.).
Powojenny system bezpieczeństwa zbiorowego opierać się miał na konfederacji państw Europy środkowej i jako blok polityczno-militarny miał tworzyć przeciwwagę dla dwóch zaborczych imperializmów: sowieckiego i niemieckiego. Na zachodzie zaś partnerem politycznym tego bloku miała być przede wszystkim Francja, a także Wielka Brytania i USA. Powojenne stosunki międzynarodowe zamierzano oprzeć o dwu- i wielostronne umowy, skierowane głównie przeciw Niemcom i Rosji Sowieckiej. Co się tyczy Niemiec, ideolodzy NSZ postulowali ich powojenne rozczłonkowanie na kilka niezależnych od siebie państw: Prusy, Austrię, Bawarię i Saksonię i ponadto znaczne okrojenie ich granic na rzecz sąsiadów: Francji, Belgii, Holandii i Danii na zachodzie, na wschodzie zaś na rzecz Polski i Czechosłowacji. Miało to zabezpieczyć Europę przed nową agresją niemiecką w przyszłości. Zabezpieczeniem przed potęgą bolszewicką miała być powojenna krucjata antybolszewicka, zapoczątkowana konfliktem Zachodu z ZSRR.
Przedruk z "Ładu" ("Dodatek historyczny" nr 5/93, ss. I-IV).
Kod:
 

Rapid

Nowicjusz
Dołączył
27 Grudzień 2005
Posty
1 190
Punkty reakcji
21
Dziś mija 66-ta rocznica kiedy owi "żołnierze wyklęci" a tak na prawdę zwykli bandyci z pod znaku NSZ spacyfikowali wieś Wierzchowiny, mordując 194 osoby niczemu niewinnych mieszkańców, w tym 45 mężczyzn, 65 dzieci w wieku do 11 lat a pozostałe to kobiety i dzieci powyżej 11 lat.

No to może pora żeby postawić kolejny pomnik owym "wyklętym żołnierzom"? A może już dość tego i pora żeby zbrodniarze zostali nazwani z imienia i nazwiska, żeby hańba jaką okryli polskie mundury została określona? Może pora żeby przestać udawać, że owi "żołnierze wyklęci" to byli bohaterowie i zbrodnie nazwać zbrodnią?
 

outremer

Fratres Militiae Templi
Dołączył
19 Listopad 2006
Posty
6 255
Punkty reakcji
165
Miasto
15
A ty jak widzę wiesz wszystko najlepiej ? A jeśli to takie proste to dlaczego w tej sprawie były dwa wyroki sądu ? Pierwszy z dnia 8 maja 1998 obarczał odpowiedzialnością NSZ, drugi z dnia 4 lutego 1999 zaprzecza mu, wskazując, iż bezkrytycznie przyjęto wyrok komunistycznego sądu z 15 czerwca 1953 i nie wzięto pod uwagę istotnych dowodów i ustaleń historycznych.

Zagadka Wierzchowim

6 czerwca 1945 roku wymordowano prawdopodobnie 197 (różnice w źródłach) mieszkańców wsi Wierzchowiny. Chociaż większość poszlak wskazuje na niezidentyfikowany oddział jako sprawców masakry, oficjalna wersja PRL-owska uczyniła odpowiedzialnymi za mord zgrupowanie oddziałów Akcji Specjalnej Narodowych Sił Zbrojnych. W ten sposób na NSZ spadło odium „wierzchowińskiego mordu”. Czy jest to jednak prawda?

Kolaboranci

Wierzchowiny - wieś w przedwojennym powiecie krasnostawskim, w większości zamieszkana przez ludność ukraińską, podczas okupacji niemieckiej cieszyła się złą sławą wśród okolicznej ludności polskiej. Wielu Ukraińców współpracowało z gestapo i miejscową żandarmerią. Niektórzy z żyjących żołnierzy AK i NSZ wspominają, że we wsi byli aktywni również członkowie UPA, a kilku mieszkańców służyło w osławionej dywizji SS „Galizien”.

Po wkroczeniu Sowietów i zainstalowaniu tzw. władzy ludowej, część ukraińskich mieszkańców Wierzchowin czynnie poparła „lubelski” reżim. Według komunistycznych propagandystów: We wsi duże wpływy posiadała PPR, wielu jej mieszkańców służyło w Wojsku Polskim, Milicji Obywatelskiej oraz w organach bezpieczeństwa. Współdziałała również z władzą ludową, pomagając jej między innymi w ściganiu grup i bojówek reakcyjnego podziemia. Z tej racji wielu Ukraińców posiadało w domostwach broń maszynową, amunicję i granaty. Według relacji przynajmniej pod trzema domami były wybudowane prowizoryczne bunkry. Wiosną 1945 roku Ukraińcy - mieszkańcy wsi, zatrudnieni w MO lub bezpiece żywcem spalili kilku żołnierzy NSZ.

Oddziały NSZ wykonując rozkaz kpt. „Zenona” - Zygmunta Wolanina, po koncentracji przeprowadzonej 2 czerwca ruszyły w kierunku Tomaszowa Lubelskiego, z północy na południe. Dowódcą całości był szef Akcji Specjalnej na Okręg XVI kpt. „Szary” - Mieczysław Pazderski. Oprócz oddziału „Szarego” w skład zgrupowania wchodziły jeszcze następujące grupy partyzanckie: oddział ppor. „Jacka” - Zbigniewa Góry, st. sierżanta „Zemsty” - Eugeniusza Walewskiego oraz sierżanta „Sokoła” - Bolesława Skulimowskiego. Oprócz wymienionych czterech oddziałów istniał jeszcze jeden. Dowodził nim por. „Roman” (ze względu na dobro rodziny nazwiska nie ujawnię). Roli porucznika „Romana” poświęcę odrębny akapit...

Majowa narada

Wbrew temu, co pisała później komunistyczna „szkoła historyczna”, „Zenon” w „Rozkazie ogólnym nr 9” z 2 czerwca 1945 roku nie wydał żadnego polecenia dotyczącego Wierzchowin. Ale istnieje inny ślad. Według wspomnień Mieczysława Szczerbatko, nieżyjącego już oficera AK i WIN, w maju 1945 roku doszło do wspólnej odprawy dowódców AK i NSZ z Lubelszczyzny. Podczas odprawy oficerowie AK przekazali NSZ-owcom do wykonania wyrok śmierci na 19 mieszkańcach wsi: 17 Ukraińcach i 2 Polakach oskarżonych o kolaborację i inne przestępstwa. Na odprawie był również porucznik „Roman”...

Fakt istnienia takiej „listy wyroków” potwierdzali w późniejszych wspomnieniach nawet funkcjonariusze władzy komunistycznej, m.in. Władysław Lisik.

Wywiad NSZ melduje

Gdy kierownictwo AK i NSZ uzgadniało szczegóły, 17 maja (a więc dwa dni przed wspomnianą naradą), dowódca oddziałów partyzanckich NSZ z powiatu krasnostawskiego meldował: Zawiadamiam, że wczoraj na odprawie powiatowej resortu bezpieczeństwa uchwalono, żeby wypuścić w teren specjalne oddziały resortu jako oddziały partyzanckie. Działalność dziwnej niezidentyfikowanej grupy została również zauważona i odnotowana przez komendanta Rejonu NSZ z powiatu Krasnystaw: Dziki oddział w sile 19 ludzi, uzbrojony w broń maszynową, pod dowództwem młodego człowieka w wieku lat 19 (...) kręci się po całym moim rejonie oraz sąsiednich rejonach, robi różne roboty i podszywa się pod „Sokoła”. Po bitwie pod Hutą (10 czerwca) jeden z ocalałych oficerów „Szarego” napisał w meldunku, że: Po drodze minęliśmy oddział „Sokoła” z AK, który aż zza Rejowca ciągnął za nami. Pragnę przypomnieć, że 2 czerwca w Rejowcu nastąpiła koncentracja oddziałów NSZ. Ów zagadkowy oddział „Sokoła z AK” musiał krążyć wokół oddziałów NSZ prawdopodobnie już od końca maja.

W opublikowanych niedawno w Moskwie dokumentach (NKWD i polskie podziemie 1944-45) istnieje notatka sporządzona przez oficera NKWD, niejakiego Seliwanowskiego, o sprawcach mordu w Wierzchowinach. Według niego czyn ten popełniła: (...) banda „AK” podporucznika Cybulskiego, znanego pod pseudonimem „Sokół”. Nie ma słowa o udziale NSZ... Czy jednak rzeczywiście był to oddział AK? Bardzo wątpliwe.

Pytania

Nie wiadomo do dziś, jak wyglądała chronologia tragedii Wierzchowin 6 czerwca 1945 roku. Relacje żyjących świadków są sprzeczne - w ich pamięci czas zatarł szczegóły i epizody. Niektórzy po dziś dzień niewiele lub prawie nic nie mówią.

Ale jedna rzecz wymaga podkreślenia. Wszystkie relacje dotyczące „sprawy Wierzchowin” (zarówno funkcjonariuszy UB, jak i żołnierzy podziemia) są zgodne w jednej kwestii. W południe ludzie w mundurach Wojska Polskiego wjechali na koniach do wsi. O godzinie 14, najpóźniej 15, oddziały NSZ opuściły wieś. Według niektórych relacji słyszano pojedyncze odgłosy wystrzałów, wskazujących na wykonywanie uprzednio wydanych wyroków śmierci. Inni widzieli lub słyszeli mordowanie każdego, kto był Ukraińcem. Skąd więc takie rozbieżności?

Po przeanalizowaniu różnych aspektów sprawy uważam, że problem dotyczy czasu przeprowadzenia akcji i etapów. Według relacji (m.in. M. Szczerbatko) oddziały NSZ wkroczyły do wsi około godz. 12 i po wykonaniu 12 wyroków śmierci (7 skazanych było nieobecnych) wycofali się z Wierzchowin. Była godzina 14-15. Jako pierwsi do Wierzchowin dotarli podoficerowie ze Szkoły Artylerii w Chełmie. Stoczyli krótkotrwałe starcie z wycofującą się niezidentyfikowaną „bandą”. Problem polega tylko na tym, że kompania elewów wjechała do Wierzchowin dopiero o godzinie 18. Jeżeli NSZ-owcy wycofali się o godzinie 15 z Wierzchowin, to z kim właściwie walczyli żołnierze LWP trzy godziny później? Czy byli to właściwi sprawcy tego okrutnego mordu?

Czy nie było tak, że w ślad za zgrupowaniem „Szarego” podążał fikcyjny oddział partyzancki, złożony w istocie ze specjalnie przeszkolonych funkcjonariuszy bezpieki (a może NKWD), który w odpowiednim czasie, znając plan zgrupowania „Szarego” wkroczył po wyjściu NSZ-owców i dokonał rzezi? Temu problemowi poświęcę nieco miejsca później.

Następna dziwna rzecz. Zgrupowanie „Szarego” w ciągu 3 dni odeszło od Wierzchowin tylko 20 kilometrów. Dlaczego? Jeżeli dopuściliby się takiego czynu, czy nie staraliby się „odskoczyć” maksymalnie najdalej od miejsca wydarzenia? Albo rozwiązać zgrupowanie i rozproszyć część oddziałów? I jeszcze jedno pytanie. Czy „Szary”, prawnik i lekarz w jednej osobie, dopuściłby do masakry?

Masakra pod Hutą

Jedno jest pewne. Z dowódców zgrupowania „Szarego” nie przeżył nikt z wyjątkiem por. „Romana”. Siły UB i KBW, a przede wszystkim 98 pułk NKWD z 64 Dywizji tej formacji, od 6 czerwca metodycznie osaczały oddziały NSZ w trójkącie Uchanie - Wojsławawice - Huta. Finał nastąpił 10 czerwca pod wsią Huta. Była to jedna z najkrwawszych bitew antysowieckiego powstania. Około 4-tysięczna ekspedycja walczyła przez wiele godzin ze zdeterminowanymi żołnierzami NSZ. Nieliczni żyjący NSZ-owscy uczestnicy tamtego boju wspominają, że Rosjanie użyli artylerii, a nawet samolotu szturmowego! Według komunistycznych dokumentów zginęło 166 „leśnych chłopców”, większość rannych została wymordowana na miejscu bitwy przez NKWD. Nie oszczędzono również mieszkańców „reakcyjnej” wsi Huta i kilku innych. Spalono około 200 zabudowań chłopskich, a liczba ofiar pomordowanych tam przekroczyła liczbę ofiar wypadków wierzchowińskich. O bestialstwie enkawudzistów może świadczyć fragment raportu kpt. „Zenona” o bitwie pod Hutą: Sowieci rannych dobijali, zginęła łączniczka „Jacka”, którą Sowieci złapali przy rannym, po zgwałceniu jej zabili kolbami i butami. Pod Hutą 10 czerwca zginął kpt. „Szary” - Mieczysław Pazderski i ppor. „Jacek” - Zbigniew Góra. W trakcie jednego z poprzednich starć (6 czerwca) poległ sierż. „Sokół”. Z masakry pod Hutą przebił się z częścią ludzi sierż. „Zemsta”. Ujawnił się podczas amnestii jesiennej 1945 roku, lecz w kilka miesięcy później został skrytobójczo zamordowany przez funkcjonariuszy UB w Siedliszczu.

Podporucznik „Roman”

8 miesięcy później, 14 lutego 1946 roku w Warszawie rozpoczął się proces, który ówczesna propaganda komunistyczna okrzyczała mianem „wierzchowińskiego”. „Proces 23” był pokazową rozprawą z lubelskim NSZ. Nikt na sali nie miał niczego wspólnego z mordem w Wierzchowinach. Wszyscy zostali uniewinnieni przez sąd komunistyczny z zarzutu kierowania lub popełnienia zbrodni. Wszyscy... oprócz jednej osoby - ppor. „Romana”.

Być może to on jest kluczem do rozwiązania całej zagadki. Nie ulega bowiem wątpliwości że był agentem Urzędu Bezpieczeństwa. Publicznie na ławie oskarżonych przyznał się do współpracy z UB. „Roman” był jedynym świadkiem popierającym oficjalną tezę o mordzie NSZ w Wierzchowinach. O swojej agenturalnej działalności powiedział m.in.: (...) W parę miesięcy po wstąpieniu do NSZ nawiązałem kontakt z zastępcą kierownika Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie i ujawniłem 35 członków NSZ. Zdemaskowałem dowódcę Pogotowia Akcji Specjalnej w Lublinie - Grudzińskiego, który utrzymywał kontakt między NSZ a zatrzymanymi przez Urząd Bezpieczeństwa w więzieniu na Zamku w Lublinie członkami NSZ (...).

Podczas tego pokazowego procesu „Roman” długo i szczegółowo zeznawał, jak NSZ-owcy rzekomo mordowali w Wierzchowinach. Tylko czy pojedyncze zeznania, i to w dodatku zdeklarowanego agenta UB mogą przesądzać o odpowiedzialności za zbrodnię zgrupowanie „Szarego”? Fragmenty zeznań „Romana” były w istocie oskarżeniami prokuratorskimi i to w dodatku „pod dyktando resortu”, np.: (...) Jednak zabici na Hucie nie są głównymi organizatorami. Głównymi organizatorami byli ci, którzy zbiegli w roku 1939 do Anglii, sanacyjni przywódcy. (...) Wyższa konieczność zmusza mnie do tego, żeby ich nazwać złodziejami, bandytami, choćby z tego punktu widzenia, że zrabowany w Polsce skarbiec, zdobyty potem i krwią polskiego żołnierza, chłopa i robotnika, trwonili, bawili się i wygodnie żyli pod angielskim parasolem.

19 marca 1946 roku 9 oskarżonych skazano na karę śmierci, wśród nich również „Romana”. Wtedy „Roman” krzyknął w stronę jednego z wysokich funkcjonariuszy MBP (podobno Różańskiego): Panie pułkowniku, dlaczego mnie skazujecie na śmierć? Przecież współpracowałem z wami?!

- Takich świadków likwiduje się - brzmiała odpowiedź. 24 maja 7 „kaesowców” (m.in. „Romana”) zamordowano w mokotowskim więzieniu. Kończąc wątek agenturalnej działalności „Romana” chciałbym wskazać na pewien szczegół. Otóż prezes Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, p. Bohdan Szucki w wypowiedzi dla magazynu telewizyjnego „Tropy”, poświęconego Wierzchowinom stwierdził, że podczas narady kierownictwa AK i NSZ 19 maja 1945 roku była „wtyczka” Urzędu Bezpieczeństwa. Czy „wtyczką” tą był „Roman”? Jeśli UB wiedział o dokładnych planach, to czy nie obmyślono zaiste szatańskiej prowokacji? Do dnia dzisiejszego niejasna jest również rola „Romana” w unicestwieniu oddziałów NSZ pod Hutą. Nie wiadomo również w jaki sposób przedarł się z pierścienia okrążenia spod Huty. Dysponuję informacją, że „Roman” po prostu... ujawnił się enkawudzistom!

Zagadki

Zanim przejdę do opisania ostatniego bardzo ważnego aspektu „sprawy Wierzchowin”, chciałbym zwrócić uwagę na kilka faktów. Dziwnych faktów. Otóż wkrótce po 6 czerwca powołano specjalną komisję śledczą, w skład której weszli: lekarz, ksiądz, sędzia, dziennikarz „Sztandaru Ludu” i ... funkcjonariusz bezpieki!

15 czerwca, a więc w 9 dni po tragedii, w Wierzchowinach dokonano ekshumacji. Trwała ona kilka godzin i polegała na... odgrzebaniu 2 ciał. Na tej podstawie stwierdzono, że w zbiorowej mogile pochowano 197 mieszkańców wsi!!

Jawne zaniedbanie tłumaczono później upałami i trudnościami, jakie z tego powodu mogłyby wystąpić przy ekshumacji zwłok. Do dnia dzisiejszego nie wyjaśniono twierdzeń mieszkańców okolicznych wsi o przewożeniu zamordowanych mieszkańców Huty i pobliskich wsi oraz zwłok poległych NSZ-owców do Wierzchowin. W jakim celu? Dlaczego protokół komisji powstał tak szybko i jednocześnie z zaprzeczeniem wszelkich reguł dochodzenia? Jeżeli przyjmiemy założenie, że NSZ popełnił tą zbrodnię, to czy „władzy ludowej” nie zależałoby na rzetelnym śledztwie i doszczętnym skompromitowaniu przeciwnika? Tymczasem postąpiono w sposób zupełnie odmienny. Czy nie jest to dziwne? A może funkcjonariusze „władzy ludowej” chcieli ukryć poprzez niechlujne śledztwo istotne szczegóły? Szczegóły wskazujące na innych, aniżeli NSZ, sprawców...

„Oddział pozorowany”?

I w końcu ostatni aspekt „sprawy Wierzchowin”. Związany jest on z zaprogramowanym przez MBP i NKWD systemem działalności prowokacyjnej znanej pod nazwą „oddziałów pozorowanych”, powstałych już wczesną jesienią 1944 roku. Na ten temat jest nadal niewiele danych, aczkolwiek w ostatnich kilku latach ukazało się kilka artykułów m.in. pp. Leszka Żebrowskiego i Marcina Zaborskiego. Ale rozmiary i skala tych tajnych operacji są nadal jedną z największych zagadek powojennej działalności aparatu bezpieczeństwa. „Oddziały pozorowane” składały się ze specjalnie przygotowanych do roli partyzantów funkcjonariuszy komunistycznych służb specjalnych, aczkolwiek istnieją przesłanki wskazujące również na udział NKWD w tych tajnych operacjach. Upozorowane na oddziały „leśne” grupy funkcjonariuszy bezpieki starały się przenikać do terenowych „siatek” podziemia. Inni poprzez bandycką działalność dostarczali argumentów komunistycznej propagandzie, stając się niejako „żywym wzorem” degeneratów.

Czy Urząd Bezpieczeństwa wiedząc prawdopodobnie o decyzjach podjętych 19 maja na naradzie oficerów AK i NSZ oraz posiadając wysoko uplasowanego agenta w osobie „Romana”, zdecydował się na użycie „oddziału pozorowanego”? Wiele wskazuje na taką wersję. O takiej wersji wydarzeń przekonani byli ponad pół wieku temu redaktorzy podziemnych pism „Polska i Świat” (nr z 1 lipca 1945r.): Terror, a w szczególności tak dobrze znane z niemieckich czasów pacyfikacje policyjne, obejmuje coraz większe przestrzenie Polski. Popełniane przy tym bestialstwa okupacyjny aparat propagandowy usiłuje zdyskontować na swoją korzyść, przypisując je oddziałom leśnym NSZ. (...) Na tym polega tajemnica „bandy Sokoła” i wsi Wierzchowiny.

„Sprawa Wierzchowin” od pewnego czasu stała się tzw. modnym tematem. Komunistyczną tezę o NSZ jako sprawcach masakry obala nie tylko Zaborski i Żebrowski. Sceptyczni wobec PRL-owskiej wykładni pozostają inni historycy, m.in. znana z lewicowej prowienencji Maria Turlejska, Andrzej Paczkowski i historyk hrubieszowski Jerzy Masłowski.

Ale nie tylko oni. W trakcie telewizyjnego magazynu „Tropy” również płk St. Styk (były członek UB i oficer LWP), wcześniej oskarżający o tę zbrodnię NSZ, przyznał, że: rzeczywiście sprawa Wierzchowin budzi wątpliwości...

Czy żyją jeszcze prawdziwi sprawcy tamtej zbrodni? Być może. Ale odnalezienie ich będzie niemożliwe bez odtajnienia dla potrzeb historyków i badaczy materiałów operacyjnych UB. Wtedy być może dowiemy się, kto naprawdę mordował w Wierzchowinach...

Dariusz Goszczyński

NASZA POLSKA NR 28/1996

Ponadto nie wycieraj sobie gęby żołnierzami NSZ, bo danina krwi za Wolną Polskę zobowiązuje do szacunku.
 

Rapid

Nowicjusz
Dołączył
27 Grudzień 2005
Posty
1 190
Punkty reakcji
21
Akurat "Nasza Polska" i Pan Dariusz Goszczyński nie są dla mnie żadnymi autoretyami. To jest środowisko skrajne, zajadłe i zaślepione. Odporne na wszelkie argumenty i nie warte polemiki. Manipulujące faktami i fałszujące historię według własnych potrzeb.

"Ponadto nie wycieraj sobie gęby żołnierzami NSZ, bo danina krwi za Wolną Polskę zobowiązuje do szacunku." - Na szacunek to sobie trzeba zasłużyć i nie tylko hasłami o Wolnej Polsce. A "danina krwi" zwłaszcza niewinnych pomordowanych nie daje prawa do żadnego szacunku.
 

outremer

Fratres Militiae Templi
Dołączył
19 Listopad 2006
Posty
6 255
Punkty reakcji
165
Miasto
15
"Ponadto nie wycieraj sobie gęby żołnierzami NSZ, bo danina krwi za Wolną Polskę zobowiązuje do szacunku." - Na szacunek to sobie trzeba zasłużyć i nie tylko hasłami o Wolnej Polsce. A "danina krwi" zwłaszcza niewinnych pomordowanych nie daje prawa do żadnego szacunku.
Najpierw trzeba udowodnić, potem możesz oskarżać. Ale jak widzę wyroki komunistyczne są dla ciebie wiarygodne. Współczuję.
 

Rapid

Nowicjusz
Dołączył
27 Grudzień 2005
Posty
1 190
Punkty reakcji
21
Dzięki za współczucie, choć zbędne.
Ciekawa jest konstrukcja logiczna, że najpierw trzeba udowodnić a potem oskarżać. Gratuluję:) Ja zawsze myslałem, że od oceny dowodów jest sąd niezawisły a od oskarżania prokuratura. Widzę, że dla Ciebie ważniejsza od prawdy obiektywnej jest prawda historyczna. OK.
"Komunistyczne wyroki" są jednymi z wielu punktów widzenia. Są tak samo wiarygodne jak orzeczenia skrajnych prawicowców.
Fakty są jakie są. Ktoś wymordował niewinnych ludzi, starców, kobiety i dzieci. Oddziały NSZ były tam z cała pewnością i strzelały, a reszta to domniemania historyków i wybielanie kart NSZ. Doszukiwanie sie jakiejś komunistycznej prowokacji jest szukaniem na siłę sposobów zrzucenia odpowiedzialności za tą masakrę na innych.

Każdy ma prawo wierzyć w to co chce. Ja staram się trzymać faktów. Rozumię, że jeśli komuś te fakty psują obraz i oblicze "bohaterskich" NSZ i WiN to te fakty ignoruje i znajduje sobie inne wytłumaczenia. No cóż, kiedyś przestaniemy się odbijać od ścian prawych do lewych i zobaczymy prawdę obiektywną. Albo nigdy:)
 
S

serwor

Guest
Ponadto nie wycieraj sobie gęby żołnierzami NSZ, bo danina krwi za Wolną Polskę zobowiązuje do szacunku.

Bez przesady,akurat NSZ nie bylo najbardziej bojowa czescia podziemia w czasie II wojny swiatowej.
Smieszne sa ich dokonania na przyklad w czasie powstania warszawskiego.

Ale oczywiscie nie mozna potepiac wszystkich zolnierzy tej organizacji,czesto po prostu wstepowali tam gdzie mieli jakies kontakty,bior werbunkowych nie bylo przeciez.
 

Villemoo

Nowicjusz
Dołączył
31 Styczeń 2009
Posty
142
Punkty reakcji
6
Wiek
71
Miasto
Toruń
Pewnie, bo komuniści zawsze mają rację. Bo NSZ to "bandyci", którzy chcieli zakłócić porządek w Polsce Ludowej. Przecież NSZ to zwykli mordercy. Żołnierze Wyklęci nie poświęcali swego życia walcząc z ustrojem komunistycznym, oni tylko mordowali, rabowali i gwałcili. Gratuluję myślenia. :eek:k:
 

Rapid

Nowicjusz
Dołączył
27 Grudzień 2005
Posty
1 190
Punkty reakcji
21
No cóż. Zasadę odpowiedzialności zbiorowej odnowił ostatnio Kaczyński (kiedy był premierem) rękami swoich ministrów i posłów. W myśl porypanej polityki historycznej odebrał prawa kombatanckie wszystkim tym, którzy nieco inaczej myśleli albo właśnie z braku innej możliwości zaciągnęli się do wojska ludowego a nie AK. Skoro zatem wszystko co nie jest po myśli prawicy jest złem to dla mnie cała prawica jest fałszywa, obłudna, zakłamana i durna.

We wszystkich formacjach militarnych i paramilitarnych służyli w owych latach zwyczajni ludzie. Czasem ze świadomego wyboru a czasem z braku innego wyboru. Cel im wszystkim przyświecał zacny. Walka o Polskę. Ubieranie ich dzisiaj w jakieś inne idee to nadużycie. Kiedy zaś wspólny wróg został przepędzony za Odrę to się chłopaki chwycili za łby w zwyczajnej bitwie o władzę i zyski. Wtedy akurat wygrali czerwoni. Ale krew niewinna lała się po obu stronach i nie ma co wybielać ani jednych ani drugich. W zapale bitewnym mordowali wszystko co stanęło na drodze. I taka jest prawda nie historyczna.
 

Lobo2007

Wyjadacz
Dołączył
25 Wrzesień 2007
Posty
10 249
Punkty reakcji
381
Wiek
44
Hitlerowcy i bolszewicy w 1920 roku też "walczyli o Polskę" - szczytny to był cel. Tylko NSZ nie współpracowało z okupantem i nie popełniło tyle zbrodni, choć o te rzeczy zwycięzcy próbowali ich oskarżac. Wiesz jak wyglądały stalinowskie więzienia? Nie wszystko da się zrelatywizować.
 

Rapid

Nowicjusz
Dołączył
27 Grudzień 2005
Posty
1 190
Punkty reakcji
21
Hitlerowcy i bolszewicy w 1920 roku też "walczyli o Polskę" - szczytny to był cel. Tylko NSZ nie współpracowało z okupantem i nie popełniło tyle zbrodni, choć o te rzeczy zwycięzcy próbowali ich oskarżac. Wiesz jak wyglądały stalinowskie więzienia? Nie wszystko da się zrelatywizować.

Nie oskarżam NSZ o współpracę z hitlerowcami. Oskarżam dziś żyjących o zaślepienie i brak krytycznego podejścia do historii.
Jeśli ktoś wówczas popełnił zbrodnie to choć był z pod znaku naszego nie możemy go gloryfikować. To jest niegodne. To hańba. To jakby przekreśla zacne czyny wielu innych, nie nazwanych, nie nagrodzonych. Lepiej zgniłe jabłko ze skrzynki wyrzucić zawczasu, niż cała skrzynka zrobaczywieje.

Nie wiem jak hitlerowcy i bolszewicy w 1920 roku walczyli o Polską, nigdy o tym nie słyszałem ani nie czytałem. Widocznie wiesz lepiej.

Stalinowskie więzienia były podłe jak wszystkie inne więzienia. Jeśli się kogoś więzi za inny światopogląd, za wiarę albo przekonania to każde więzienie jest straszne. I nie ma różnicy kto po której stronie drutów stoi.
 
S

serwor

Guest
Tylko NSZ nie współpracowało z okupantem

Oj,pewny jestes?
Wlasnie czesc NSZ byla o to podejrzewana ,byly na to dowody i dalej sa w niemieckich archiwach.
Przeciez nawet niektorzy z NSZ mieli wyroki z AK za zdrade.

Sl;awna brygada swietokrzyska ktora wspolnie z wermachtem bronila mostow na odrze w czasie ucieczki z polski.
Nawet rzad Polski na zachodzie nie zgodzil sie zeby czlonkow tej brygady wcielic do wojska polskiego.
 

Lobo2007

Wyjadacz
Dołączył
25 Wrzesień 2007
Posty
10 249
Punkty reakcji
381
Wiek
44
Tak walczyli o Polskę jak Armia Czerwona w 1944 i 45 tym, Rapid.

Serwor tutaj mówimy o konfidentach gestapo. To, że byli tam konfidenci nie oznacza, że cała organizacja współpracowała.
 

Rapid

Nowicjusz
Dołączył
27 Grudzień 2005
Posty
1 190
Punkty reakcji
21
Armia Czerwona w latach 44 i 45 goniła faszystów. Polska była akurat po drodze. I nic więcej. A skoro była po drodze to i wylądowała po wojnie w strefie wpływów ZSRR. Takie same pretensje za to możemy mieć do aliantów jak i do Stalina.

Masz rację pisząc, że incydentalni konfidenci nie świadczą o obliczu całej organizacji. Ale to prawo działa w wszystkie strony. Incydentalni zwolennicy komunizmu nie świadczą o całości społeczeństwa w latach powojennych. Nie można odebrać wszystkim żołnierzom Armi Ludowej i później LWP prawa do szacunku za krew przelaną w dobrej wierze i bez czerwonego sztandaru nad głową. Kto wówczas wiedział jak potoczy sie historia? Kto kalkulował?
Wszystkim, którzy za Polskę walczyli należy się szacunek i pamięć. Tym, którzy poza walką z okupantem rozgrywali swoje interesy, kradli i mordowali pod przykrywką walki zbrojnej należy się potępienie. I nie ma znaczenia pod jakimi sztandarami to robili.

Dopóki będą tacy co całe lata Polski Ludowej sekują i nazywają zdradą dopóty będę krzyczał, że to nieprawda. Ja nie znam tamtego czasu z książek nawiedzonych historyków IPN, ja w tamtych czasach żyłem. Znam to z autopsji i nikt mi ciemnoty nie wciśnie.
 

outremer

Fratres Militiae Templi
Dołączył
19 Listopad 2006
Posty
6 255
Punkty reakcji
165
Miasto
15
Bez przesady,akurat NSZ nie bylo najbardziej bojowa czescia podziemia w czasie II wojny swiatowej.
Smieszne sa ich dokonania na przyklad w czasie powstania warszawskiego.
Generał Kurt Renner, dowódca 174 Dywizji Rezerwowej, zabity przez partyzantów w zasadzce pod Ożarowem 26 sierpnia 1943 r.
Zabity przez odział NOW-NSZ Tomasza Wójcika "Tarzan". Śmieszna akcja prawda ?
A o kolaboracji NSZ to mi się nawet pisać nie chce. Jak bowiem wtedy można ocenić wszystkich, którzy służyli w jakichkolwiek oddziałach podporządkowanych CCCP ?
 
S

serwor

Guest
A o kolaboracji NSZ to mi się nawet pisać nie chce. Jak bowiem wtedy można ocenić wszystkich, którzy służyli w jakichkolwiek oddziałach podporządkowanych CCCP ?

A to twoim zdaniem Anders i jego armia tez byli kolaborantami do pewnego czasu?
AL zrobilo o wiele wiecej akcji na Niemcow od NSZ.

Nie wiem czy wiesz ale ZSSR byl w koalicji antyniemieckiej,mozna powiedziec ze byl tam najwieksza silą.
Bez armi CCCP w najlepszym wypadku bylibysmy gdzies na syberi i wycinali lasy dla II Rzeszy.
W najlepszym razie.



Generał Kurt Renner, dowódca 174 Dywizji Rezerwowej, zabity przez partyzantów w zasadzce pod Ożarowem 26 sierpnia 1943 r.

Z tego co wiem to zostal zabity przez przypadek,ta zasadzka byla na konwoj z wiezniami,ale przypadkowo zaatakowali nie ten konwoj.

To z jednego z forum historycznych.
Ale na innych tez o tym pisza.

Oddział wachmistrza Tomasza Wójcika, "Tarzana" sformowany został latem 1943r jako oddział NSZ.
26.08.43 w urządzoną w celu odbicia aresztowanych osób, wjechał samochów w którym był gen. leutn. Kurt Renner - dowódca stacjonującej w Lublinie 174 dywizji piechoty Wehrmachtu, 2 oficerów i 5 żołnierzy Waffen SS. Wszyscy zginęli. Zasadzka zorganizowana była na szosie Ożarów - Ostrowiec. We wrześniu 1943 "Tarzan" wraz z oddziałem przeszedł do AK i dołączył do zgrupowania "Ponurego".Oddział liczył wtedy ok. 30 ludzi. Kilkanaście osób z tego oddziału pod dowództwem "Tarzana" stanowiło zwiad konny sztabu "Ponurego". Pozostali weszli do oddziału "Nurta". Kilkanaście dni później, zastępca "Tarzana", pchor. Marian Kaczmarski "Dymsza" wraz z kilkunastoma ludźmi zdezerterował od "Nurta" i utworzył znowu oddział NSZ.


Al przeprowadzilo tysiace akcji na niemcow ,bylo nawet za to krytykowane bo czesto ludnosc cywilna byla za te akcje represjonowana.
Ale najwieksze bitwy partyzanckie na ziemiach polskich w czasie II wojny to byly bitwy AL.
Niemcy czesto musieli uzywac do walk z nimi lotnictwa,artyleri a nawet broni pancernej.
Zdarzalo sie ze do walki z AL stawaly odzialy liniowe armi niemieckiej.
 
Do góry