Na Białorusi przebywało z prywatną wizytą 10 przedstawicieli rodu Radziwiłłów.
Najstarsza i najważniejsza spośród nich – Elżbieta Radziwiłł-Tomaszewska. Pani Elżbieta żyła w zamku do 18 roku życia.
Możliwe, że ktoś kojarzy sobie najstarszą przedstawicielkę książęcego rodu inaczej – jako poważną damę z dziewiętnastowiecznych obrazów. Pani Elżbieta bardziej jest podobna do najzwyklejszej europejskiej babci – energiczna, z lekką fryzurą, w spodniach i w sportowych butach. Ale tylko do tej chwili, gdy usłyszysz jak ona mówi. Nie, w jej słowach nie ma ani spojrzenia z góry, ani snobizmu, tylko pewność, dostojeństwo i charakter, który w wieku ponad 90 lat pozwala jej czuć się główną personą pośród przedstawicieli różnych pokoleń Radziwiłłów. Zresztą, z charakterem pani Elżbiety zetknęło się w tych dniach wielu Białorusinów.
Trzeci i ostatni dzień wizyty Radziwiłłów był najważniejszy, bo rodzina dotarła w końcu do Nieświeża. Miasto oczekiwało na nich.
- Co ona powie na widok zamku? – wydawało się, że to pytanie nurtowało wszystkich mieszkańców miasta.
- Oni tam wszystko porozbierali. Żeby tylko potem wszystko poskładali… - przeżywali miejscowi, oczekując wyjścia księżny Elżbiety z kościoła.
„POZNAŁAM JĄ PO BLIŹNIE NA PODBRÓDKU”
Akurat koło kościoła doszło do najmilszego spotkania. Wszyscy przybyli utworzyli żywy korytarz, przez który Radziwiłłowie przeszli na mszę. Ksiądz przywitał ludzi, którzy wybudowali ten kościół. Dla księżnej postawiono wspaniały, podobny do tronu fotel. A po zakończeniu mszy zaczęli do niej podchodzić mieszkańcy miasta.
- Ona mnie poznała od razu – przyznała mieszkanka Nieświeża, Anna Kraszewska-Pańko. – My przecież spotkałyśmy się, gdy księżna ostatni raz przyjechała w 1993 roku. Wtedy nawet spotykać się nie było wolno. Pamiętam, wszyscy jeszcze gadali kto przyjechał – może wnuczka? A ja poznałam ją po opisie mamy. Mama opowiadała, że Elżbieta upadła w dzieciństwie i przebiła sobie na wylot podbródek. Po tej bliźnie ją poznałam. Ona nalega, żeby nazywać ją Bietką. No i ja mówię: księżna Bietka.
Jak się okazuje, mama Anny służyła na zamku, pomagała swojej cioci, która zarządzała wszystkimi zapasami żywności.
DO KRYPTY ZESZŁA TYLKO Z SYNEM I WNUKAMI
Najbardziej wzruszający moment nastąpił po zakończeniu mszy. Pani Elżbieta zeszła do krypty, gdzie pochowany jest jej ojciec – ordynat zamku, Albrecht Radziwiłł, który zmarł w 1935 roku. Po pogrzebie Elżbieta nie bywała już w Nieświeżu. Do grobu ojca księżna poszła tylko w towarzystwie syna Albrechta i dwóch wnuków po drugim synu – Aleksandra i Ksawerego. Młodzi chłopcy przyjechali na Białoruś z Francji, prowadząc własnoręcznie malutki samochód Renault.
Pozostali Radziwiłłowie oglądali samodzielnie sarkofagi.
- Panie Macieju, jak często udaje się wam zebrać w takiej grupie – po raz pierwszy na Białoruś przyjechało 10 przedstawicieli magnackiego rodu.
- O, bardzo często. Bardzo często. My spotykamy się, kiedy ktoś z Radziwiłłów się żeni, rodzi się i, niestety, umiera.
- A kogo tutaj brakuje?
- Mamy bardzo dużą rodzinę. Myślę, żeby przyjechać tutaj z moimi dziećmi. Mam ich pięcioro.
- Kiedy Pan im wytłumaczył jakie nazwisko noszą? Jak to było?
- Uczymy nasze dzieci, że jeżeli jesteś Radziwiłłem, to dla ciebie nie ma specjalnych praw, tylko obowiązki.
- Czy ciężko jest przestrzegać tej zasady?
- Ciężko.
- Jeśli by nie było smutnych wydarzeń 1939 roku, to czyją własnością byłby teraz zamek?
- Trudno powiedzieć. Ostatni syn ostatniego ordynata zmarł dwa lata temu. Na pewno nie ja, dlatego że ja pochodzę z młodszej linii.
„TO MÓJ DOM RODZINNY”
Wszyscy oczekiwali z niepokojem i ze wzruszeniem pojawienia się księżnej Elżbiety na zamku. Dziennikarze byli już świadkami tego, że 91-letnia babcia nie tylko pamięta każdy szczegół, ale i nie pozwala nikomu wchodzić w dyskusje. Niektórzy obawiali się skandalu: że Radziwiłłowie nie zaakceptują całej rekonstrukcji zamku. Tym bardziej, że jego większa część pokryta jest rusztowaniami, a wewnątrz tylko gołe ściany i puste otwory okienne…
- Tego nie było, i tego – księżna wskazuje na fosę i na bramę.
- Dlaczego zrobiliście taką wieżę? – na drugiej wieży zamkowej kopuła bardzo przypomina cerkiewną cebulkę.
- Czy to błąd? – pytają przedstawiciele muzeum. Taką kopułę widzieli oni na jednej ze starych grawiur. Potem okazało się, że była to tylko fantazja artysty.
- Duży błąd. Ona nie pasuje – pani Elżbieta jest nieugięta.
- Poprawimy. Trzeba zaczekać na kolejny remont.
Oprowadzić siebie po samym zamku księżna dozwoliła tylko członkom rodziny i przedstawicielom muzeum. Przy czym odważna księżna, która porusza się opierając się na lasce i trzymając się czyjejś ręki, wyprawiła się do tej części zamku, która znajduje się jeszcze w remoncie. Ale właśnie tam znajdowały się jej komnaty.
- W każdej komnacie księżna opowiada gdzie co było, gdzie wisiały obrazy, jak stały meble, gdzie słuckie pasy – oprowadzający nie ukrywali swojego podziwu. Pracownicy muzeum skrzętnie zapisywali jej wszystkie cenne uwagi, które pomogą im odtworzyć zamkowe wnętrza. – Także inni Radziwiłłowie przyznali, że dopiero teraz ożyły dla nich wszystkie jej opowieści, chociaż słyszeli je setki razy i oglądali fotografie.
Mówią, że księżna Elżbieta marzy o świętowaniu w zamku stulecia swoich narodzin i o urządzeniu polowania. I żeby nie czekać jeszcze osiem lat, chce przyjechać tego lata i spędzić w zamku kilka tygodni.
Kto z Radziwiłłów przyjechał na Białoruś
Elżbieta (1), jej syn Albrecht Czartoryski (2), którego ona nazwała na cześć ojca. Dwaj wnukowie po drugim synu – Aleksander (3) i Ksawery (4) Tomaszewscy, którzy mieszkają we Francji. Mikołaj Radziwiłł (5) z synem Antonim (6). Maciej Radziwiłł (7), jego żona Anna-Maria (8), Dominik Radziwiłł (9) z żoną Elżbietą (10). Wnuczka Delfina powinna była przyjechać z Francji, ale w ostatniej chwili okazało się to niemożliwe.
DODATEK
W Bibliotece Narodowej stwierdzili, że przyjmowali łże-Radziwiłłów
We wtorek rano (26.05) Radziwiłłowie byli w Bibliotece Narodowej, gdzie dowiedzieli się od jej pracowników, że dwa lata temu ci już przyjmowali przedstawicieli magnackiego rodu.
- Kto do was przyjeżdżał? – zainteresował się książę Mikołaj.
- Franciszek Radziwiłł i jeszcze ktoś tam.
- Tak, to są łże-Radziwiłłowie, którzy założyli Związek Szlachty Czeskiej – pan Mikołaj wyjął drzewo genealogiczne, z którym nie rozstaje się w podróży. – Jeśli ktoś tam jeszcze do was przyjedzie, niech pokaże siebie tutaj.
Nadieżda Biełochwostik
„Komsomolska Prawda” z dnia 29.05.2009
http://kp.by/daily/24301/495467/print/
Nie taki stary news, a skoro się rozwinął temat o Białorusi to go dałem.