Witam,
W ostatni czwartek skręciłem i naderwałem staw skokowy. Jest to już moje drugie skręcenie w tej samej nodze (ostatnie miałem w marcu/kwietniu 2004 roku). Przez pierwsze 2-3 dni bolała noga i była duża opuchlizna. O chodzeniu prawie nie było mowy z powodu bólu. Obecnie jest już lepiej, noga już nie jest tak spuchnięta, jak na początku, a i powoli zaczynam stawać na nogi. Od wczoraj noszę również opaskę ortopedyczną. Kiedy ponad 11 lat temu miałem tą kontuzję, to pamiętam, że w szkole nie było mnie tylko 2 tygodnie. Po dwóch tygodniach zaczynałem normalnie chodzić, oczywiście nie nadwyrężałem jej bieganiem, czy chodzeniem na WF (miałem zwolnienie na 2 miesiące). Jako leczenie miałem mieć robiony okład z lodu i Altacet. Będąc wczoraj u lekarza przepisał na receptę...zastrzyki przeciwzakrzepowe o zgrozo, a do tego dał mi skierowanie na fizjoterapię. Czy jako zamiennik można stosować tabletki zamiast igieł i czy w ogóle jest to konieczne? 11 lat temu przy skręceniu lekarz niczego takiego mi nie zalecił. Nie ukrywam, że odkąd żyję zawsze panicznie się bałem i boję się do tej zastrzyków. Wszystkie moje dotychczasowe źle wspominam, a najbardziej pobieranie krwi, które miałem tylko raz w życiu i to tylko z konieczności, bo było wymagane do tego, by móc przystąpić do egzaminu zawodowego w technikum. Po tamtym pamiętnym dniu przez kilka dni nie mogłem dojść do siebie. Po prostu się tego brzydzę i boję, a tym bardziej nie przechodzi mi przez myśl fakt, że musiałbym je robić sam. :O Być może jest to spowodowane tym, że ja jestem zdrów jak rydz oraz do lekarzy generalnie nie chodzę i unikam ich jak ognia. A jak wygląda sprawa z fizjoterapią? Jest to konieczne? Za pierwszym razem, jak miałem skręcenie nie miałem fizjoterapii. I szczerze mówiąc moja kostka pomimo braku zażycia tych zastrzyków i chodzenia na fizjoterapię trzymała się bardzo dobrze. Teraz miała prawo się skręcić, bo po prostu spieszyłem się na autobus do pracy i schodząc ze schodów po prostu nie patrzyłem pod nogi, tylko z "pamięci" dałem następny krok wiedząc, że w tym miejscu jest stopień, a okazało się, że źle stanąłem, a do tego robiłem to z podskokami, także na pewno nie było to spowodowane "słabością", czy niestabilnością mojej kostki. No i po jakim czasie od dnia kontuzji mogę wyjść swobodnie na dwór, by móc robić jakieś powolne spacery na sam początek?
W ostatni czwartek skręciłem i naderwałem staw skokowy. Jest to już moje drugie skręcenie w tej samej nodze (ostatnie miałem w marcu/kwietniu 2004 roku). Przez pierwsze 2-3 dni bolała noga i była duża opuchlizna. O chodzeniu prawie nie było mowy z powodu bólu. Obecnie jest już lepiej, noga już nie jest tak spuchnięta, jak na początku, a i powoli zaczynam stawać na nogi. Od wczoraj noszę również opaskę ortopedyczną. Kiedy ponad 11 lat temu miałem tą kontuzję, to pamiętam, że w szkole nie było mnie tylko 2 tygodnie. Po dwóch tygodniach zaczynałem normalnie chodzić, oczywiście nie nadwyrężałem jej bieganiem, czy chodzeniem na WF (miałem zwolnienie na 2 miesiące). Jako leczenie miałem mieć robiony okład z lodu i Altacet. Będąc wczoraj u lekarza przepisał na receptę...zastrzyki przeciwzakrzepowe o zgrozo, a do tego dał mi skierowanie na fizjoterapię. Czy jako zamiennik można stosować tabletki zamiast igieł i czy w ogóle jest to konieczne? 11 lat temu przy skręceniu lekarz niczego takiego mi nie zalecił. Nie ukrywam, że odkąd żyję zawsze panicznie się bałem i boję się do tej zastrzyków. Wszystkie moje dotychczasowe źle wspominam, a najbardziej pobieranie krwi, które miałem tylko raz w życiu i to tylko z konieczności, bo było wymagane do tego, by móc przystąpić do egzaminu zawodowego w technikum. Po tamtym pamiętnym dniu przez kilka dni nie mogłem dojść do siebie. Po prostu się tego brzydzę i boję, a tym bardziej nie przechodzi mi przez myśl fakt, że musiałbym je robić sam. :O Być może jest to spowodowane tym, że ja jestem zdrów jak rydz oraz do lekarzy generalnie nie chodzę i unikam ich jak ognia. A jak wygląda sprawa z fizjoterapią? Jest to konieczne? Za pierwszym razem, jak miałem skręcenie nie miałem fizjoterapii. I szczerze mówiąc moja kostka pomimo braku zażycia tych zastrzyków i chodzenia na fizjoterapię trzymała się bardzo dobrze. Teraz miała prawo się skręcić, bo po prostu spieszyłem się na autobus do pracy i schodząc ze schodów po prostu nie patrzyłem pod nogi, tylko z "pamięci" dałem następny krok wiedząc, że w tym miejscu jest stopień, a okazało się, że źle stanąłem, a do tego robiłem to z podskokami, także na pewno nie było to spowodowane "słabością", czy niestabilnością mojej kostki. No i po jakim czasie od dnia kontuzji mogę wyjść swobodnie na dwór, by móc robić jakieś powolne spacery na sam początek?