Przeczytaj jeszcze raz co napisałem, to zobaczysz, że nie nazwałem tak power metalu, tylko tych co są błędnie uważani za takich wykonawców.
---------------------------------
Z racji pojawiających się gdzieniegdzie obraz majestatu, gdy piszę co piszę postanawiam co nieco powiedzieć tutaj o odłamie muzyki zwanej jako power metal.
Dla większości dzisiejszych metalowców power metal jest najbardziej lajtowym gatunkiem metalu - wysoko śpiewający chłop albo baba, szybkie melodyjne granie, nierzadko wzbogacone klawiszami. Do tego symfonia, a najlepiej wszystko razem i w takim stanie, że wszystko jest słodkie delikatne i cudowne. Wszystko fajnie, tylko że to totalna bzdura, błędne przekonanie spowodowane niekompetencją jakiś ludzi, prawdopodobnie dziennikarzy, którzy w swoim czasie takie coś nazwali power metalem i tym samym wywołali lawinę nieporozumień. Błędne nazewnictwo rozpowszechniło się na skalę globalną, godząc tym samym w zespoły które wykonują PRAWDZIWY power metal.
Zdaniem wielu do stworzenia power metalu przyczynił się niemiecki zespół Helloween, a dokładniej ich wczesne płyty - oba pierwsze Keepery. Był to rok 1987 (pierwszy Keeper)i 1988 (drugi Keeper). I wówczas ktoś zaczął nazywać ich muzykę power metalem. Ten ignorant całkowicie przemilczał fakt (a najprawdopodobniej zupełnie nie miał o nim zielonego pojęcia), że przed paroma laty, na kontynencie zwanym Ameryką Północną istniały już zespoły metalowe, których muzykę nazwano POWER METALEM i - co najważniejsze - że była to zupełnie inna muzyka! Tak. TO nie było słodkie pierdzenie, melodyjne patatajki. To był prawdziwy kopiący zady metal, a konkretniej skrzyżowanie heavy metalu z thrash metalem, wcześniej zwane speed metalem, a obecnie już (schyłek pierwszej połowy 80 - power metalem).
Zobaczmy może to na przykładzie kilku wybranych wydawnictw z tamtego okresu:
Savage Grace - The Dominatress (ep) - rok 1983
Helstar - Burning Star - rok 1984
Jag Panzer - Ample Destruction - rok 1984
Griffin - Flight of the Griffin - rok 1984
Liege Lord - Freedom's Rise - rok 1985
Agent Steel - Skeptics Apocalypse - rok 1985
Nasza kochana wikipedia, która od lat dzielnie sieje zamęt w głowach młodych adeptów stali dzieli power metal na dwie odmiany. Na odmianę amerykańską (zwaną US power) oraz na odmianę europejską, zwaną przez niektórych europower, melopower a nawet nieco uwłaczająco p2p2 (pitu pitu). Co więcej wmawia, że zespoły czystko heavymetalowe jak Running Wild czy Accept są power metalem.
Prawdą jest, że obecnie istnieją pod szyldem power metal dwa zupełnie różne gatunki muzyki, z tym że ten drugi (tak zwany europejski) został pod ten szyld wciągnięty na chama, gdy już zamieszanie związane z nazewnictwem było zbyt rozległe by próbować je odkręcić.
Lata mijały, a błędne nazewnictwo rozpowszechniało się, doprowadzając do sytuacji budzących wściekłość wśród starszych słuchaczy, w których przykładowo Nightwish nazywa się power metalem, tak jak Agent Steel, mimo że różnica między dwoma zespołami jest większa niż cycki Ewy Sonnet.
Niektórzy postanowili wynaleźć remedium na ową nieprawidłowość i na siłę zaczęli wprowadzać termin mający raz na zawsze odseparować power metal od zespołów uzurpujących prawo do tego miana. Mowa tu o kontrowersyjnej nazwie "melodic metal". Jestem jedną z osób, która sprzeciwia się takiej nazwie, gdyż melodic jest określeniem dopełniającym dany gatunek, a nie nazwa gatunku samą w sobie - mamy przecież np melodic black czy melodic death metal. Samo melodic metal wygladałoby co najmniej dziwnie i nie byłoby precyzyjne.
Podsumowując tę wypowiedź, to co wielu dzisiaj ma za power metal wcale nim nie jest.
Wszelkich zainteresowanych, jak i niedowiarków zachęcam do poczytaniach obszernego artykułu, bogatego w liczne przykłady i argumenty "Geneza Power Metalu", którego autorem jest znany na polskich metalowych forach Tomek/Nevermore. Być może to wyprowadzi co niektórych z błędu.