Krótkie opowiadanka mojego autorstwa

Status
Zamknięty.

Mr.Niceguy

Nowicjusz
Dołączył
14 Listopad 2005
Posty
44
Punkty reakcji
0
Wiek
32
Miasto
Warszawa
-Wracajmy już do domu! Robi się ciemno!- Powiedział Michael do Andy`ego i Georga. Las był gęsty, wielki i mrożący krew w żyłach, a słońce było już ledwie widoczne mimo wczesnej godziny. Niestety takie są uroki grudnia.
-Nie pieprz! Tylko pójdziemy do tego domu i rozejrzymy się. Jak ci pokażę tą chatę to mi będziesz dziękował za takie miejsce za zrywy- Odparł Andy.
-Spokojnie. Wziąłem latarki, tak jak mówiłeś Andy- Uspokajał przyjaciół George wyjmując latarkę z plecaka.
-To dobrze. Przynajmniej ty nie trzęsiesz :cenzura:ą- Powiedział Andy rzucając pogardliwy uśmiech w stronę Michaela, który prawdopodobnie w ogóle go nie zobaczył.
Nie było już słońca a jedynie lekki obwód osłaniający szczyty wysokich drzew. Teren pod nogami chłopców rozjaśnił blask latarki.
-To już niedaleko...- Rzekł Andy.
Szli już z 20 minut. Pod ich stopami pękały gałęzie, a co jakiś czas słyszeli odgłosy, najprawdopodbniej powodowane przez jakieś małe zwierzęta. P chwili zapadł całkowity mrok. Teraz już blask latarki wydawał się nieco mocniejszy. Wąski promyk z latarki rozświetlał im jedynie drogę pod nogami.
Latarka na chwilę przestała świecić, ale zaraz znów oświtliła drogę.
-George, mówiłem ci o nowych bateriach!- Wrzasnął Andy przerywając ciszę. Michael się drgnął.
-Przecież mówiłęm że nie miałem pieniędzy palancie!- Odparł George.
-A na "Sprośne Dowcipy Dla Dorosłych" to żeś <cenzura> miał?!- Odpowiedział Andy.
Ucichli. Wsłuchiwali się w odgłosy lasu. Usłyszeli stukanie dzięcioła, ale po chwili ucichł.
-Tam. Zaświeć tam!- Powiedział uradowany Andy, pokazując w lewą stronę.
George posłusznie zaświecił. Zobaczyli dom. Wyglądął na bardzo stary, opuszczony i... straszny.
-Chłopaki, wracajmy, niema sensu teraz tu zag..- Zaczął Michael.
-Zamknij mordę Michael!- Odwarknął Andy.
Podeszli do drzwi, tak spruchniałych i popękanych że wyglądały jak zabytek. George cofnął się o krok i kopnął w drzwi. Kopniak nie był silny, ale mimo to drzwi runeły z hukiem na ziemię.
-Oj, przyjdziemy tu jutro. W dzień- Michael dalej ciągnął. Podświadomie wiedział że tam wejdą, a on razem z nimi. Zawsze im ulegał, a tym bardziej teraz, gdy byli już za daleko by zawracać. Jednak dalej ciągnął swoją paplaniene, o tym co ich czeka jak ktoś ich tu zastanie, co by powiedzieli rodzice i takie tam. Andy i George zawsze go olewali i nigdy nie żałowali że go nie posłuchali. Nigdy nie wpadli. Ale cóż... Michael był przezorny, ostrożny i najpoważniejszy z całej trójki. Weszli do środka, rozglądając się po ścianach. Na każdej było po kilka świec nawtowych.
-Dawaj zapalarę Michael, podpalmy to :cenzura:, mam nadzieje że się da.- Powiedział Andy.
Michael zrobił tak jak prosił Andy, ale na jedenaście lamp, zapaliły się tylko cztery. Teraz mogli się rozejrzeć dokładniej. Żadnych mebli, tylko schody i dwie pary drzwi do pomieszczeń po prawej. W ciszy weszli po drewnianych i skrzypiących schodach na górę.
-Witam gości, miło was widzieć- Rozległ się cichy szept.
-Co to było?! Jaja se robicie?- Zapytał nierozbawiony Andy idący przodem. Odwrócił się do chłopaków by zapytać "Co to było?! Jaja se robicie?". Stał już na górze. Michael i Georg patrzyli na niego w milczeniu.
-Co jes..- Andy poczuł dłoń na swoim ramieniu. Latarka wypadła z dłoni Georga na ziemię. Przez drzwi wpadł silny wiatr, który zdmuchnął wszystkie cztery lampy zapalone przez Michaela. Zapanował przenikliwy mrok. Latarka tylko przez chwilke po upadku świeciła. Potem baterię padły po raz kolejny. Michael i George stali teraz w zupełnych ciemnościach patrząc się tam, gdzie jeszcze przed chwilą stał Andy i starzec który złapał go za ramię. George podniósł latrakę po omacku. PSTRYK. Jabana! Nie działała. Potrząsnął i walnął pięścią w latarkę. PSTRYK. Zaświeciła. George obejrzał się za siebie szukając Michaela ale tego już tam nie było. Wybiegł z domu. Ale George to nie Michael, George nie pozwoliłby tu umrzeć Andy`emu. Wszedł po skrzpiących jak diabli schodach i powoli szedł korytarzem. Latarka przygasła. Zapaliła się na ułamek sekundy po czym upadła na ziemię. Przez ten ułamek sekundy George ujrzał jedynie twarz starca oddaloną od jego twarzy o kilkanaście centymetrów. Twarz starca była ostatnią rzeczą jaką ujrzał George w swoim życiu...

Michael biegł. Biegł przez jakieś niecałe dziesięć minut, potykając się nieraz. Dobiegł do szosy. Pusta. Nie, jednak nie daleko coś jedzie. Tak! To wóz szeryfa Northvert. Michael wybiegł na ulicę. Auto zachamowało z piskiem opon zatrzymując się kilka centymetrów przed Michaelem.
-Synu! Życie ci nie miłę?!- Krzyknął szeryf.
-Tam! Tamten dom! poszliśmy tam z kolegami i ktoś ich... ktoś ich chyba zabił! Ktos ich zabił!-
-O co chodzi?! Który dom?!-
-Kilkanaście minut drogi na północ- Wrzasnął niecierpliwie Michael -Jakiś starzec ich zabił!- Dokończył
Szeryf wezwał posiłki przez krótkofalówkę. Wziął porządnąm latarkę i dwururke. Udał się z Michaelem w stronę, którą ten wskazał.
-Kiedyś mieszkał tam starzec, ale teraz dom jest całkowicie pusty- Powiedział Szeryf przerywając ciszę. Połowa drogi była już za nimi. Szli bardzo szybko, prawie biegli.
-Ten starzec był rzeźbiarzem. Wiesz, rzeźbił różne przeróżne posągi i figury. Jakto starzec. W Northvert trzeba mieć jakieś hobby, bo w innym razie można zdechnąć z nudów- Kontynuował szeryf.
-Co sie z tało z tym starcem?- Zapytał Michael.
-Umarł jakieś sześć lat temu, na raka płuc. Staruszek... Dużo palił-
Przez restzę drogi panowała cisza. Byli już przy domu.
-To tutaj! Szybko!- Wrzasnął Michael, tak głośno że nad ich głowami zerwało się kilkanaście nietoperzy, siedzących na drzewach i dachu.
Weszli cicho do środka. Podłoga zaskrzypiała pod nogami szeryfa który szedł prodem z dwururką wycelowaną przed siebie. Wszystkie lampy były zapalone. Wszędzie meble a nawet pianino przy ścianie. Na ścianach wisiały obrazy. Michael poznał tylko jeden - "Damę z Łasiczką" Leonarda Da Vinci. Nawet dywan którego wcześniej nie było.
-To jest <cenzura> niemożliwe!- powiedział Michael.
Na stole stały dwie wyrzeźbione gliniane głowy. Michael je odrazu poznał. Były bardzo realistyczne. To były twarze Andy`ego i Georga.
-Witam gości, miło was widzieć- rozległ się cichy szept. Szeryf i Michael momentalnie spojrzęli na górę. Na szczycie schodów stał stary mężczyzna w rękawicach upapranych w glinie i z papierosem w ustach. Nagle niewiarygodnie silny wiatr zawiał z fronowych drzwi. Wszystkie lampy zgasły...


Pisze tego sporo, ale nie daje dłuższych bo nikomu się nie będzie chciało czytać :p A tak wogóle to to może się spodobać jedynie fanom horroru :] :stop: :daibel2: Tak wogóle, pisze ktoś jeszcze... mroczne rzeczy? :D ? Pozdrawiam!
 
Status
Zamknięty.
Do góry