Doświadczenia polegające na injekcji CO2 na głębokość kilkuset m nakłaniają do następujących konkluzji. Po pierwsze, założenie że warstwy wód zawierające rozpuszczony dwutlenek są stacjonarne i nie dojdzie do ich kontaktu z atmosferą, jest wielce ryzykowne. W związku z tym, wprowadzanie dwutlenku na głębokości kilkuset m nie zapewnia jego permanentnej depozycji i może skończyć się desorpcją dwutlenku do atmosfery w stosunkowo krótkim czasie w następstwie wyniesienia tych warstw wody na powierzchnię. Po drugie, należy liczyć się ze zmianą kwasowości (pH) w warstwach wody zawierających rozpuszczony dwutlenek. Skutki zmiany pH dla żywych organizmów występujących na tym obszarze, nie są dotąd znane. A zatem, topienie dwutlenku na głębokości kilkuset metrów nie dość, że nie gwarantuje skuteczności usunięcia nadmiaru tego gazu z atmosfery, to dodatkowo może okazać się niebezpieczne dla żywych morskich organizmów.
Do tej samej kategorii pomysłów, prowadzących do ingerencji w życie biologiczne oceanów, należy zaliczyć projekt intensyfikacji wzrostu fitoplanktonu w wodach Pacyfiku w celu wzmożenia procesu pochłaniania dwutlenku rozpuszczonego w wodzie przez organizmy tworzące fitoplankton. Naturalny proces rozmnażania fitoplanktonu jest regulowany stosunkowo niską koncentracją w wodach morskich rozpuszczalnych związków żelaza, azotu i fosforu, pierwiastków niezbędnych w ilościach śladowych dla rozwoju organizmów tworzących fitoplankton. Testy polowe (przeprowadzone w 1998 r. w małej skali ok. 9 mil kwadratowych powierzchni Zatoki Meksykańskiej) polegały na wprowadzeniu chelatowego związku żelaza do wody. W ciągu kilku dni zaobserwowano wyraźny przyrost fitoplanktonu, który niewątpliwie zużywał do swojego wzrostu dwutlenek węgla rozpuszczony w wodzie. Autorzy planują dalsze eksperymenty, polegające na użyźnianiu wód rozpuszczalnymi związkami żelaza, azotu i fosforu (na powierzchni kilku tysięcy mil kw. Pacyfiku).