- Dołączył
- 3 Maj 2007
- Posty
- 8 989
- Punkty reakcji
- 206
Zacznę od przypowieści.
Uczeń Sokratesa, Chajreton udał się z wizytą do Delf, gdzie w świątyni zapytał się Pytii kto jest mądrzejszy od jego mistrza. Gdy zabrzmiała odpowiedź: ,,nikt" zrobiło to niemałe zamieszanie, szczególnie że wiele osób uznawało go za dziwaka. Sokrates poszedł więc do rzekomych uczonych i mądrych, aby chociaż samemu się przekonać o słowach wyroczni. Politycy okazali się przyjmować fałsz za prawdę, poeci wiedzieli mniej od swoich czytelników, a rzemieślnicy posiadali jedynie wiedzę praktyczną. I gdzie tu mądrość? W setkach zapisanych wersów, długich morałach czy umiejętności wytworzenia danego produktu? W końcu stwierdził, że o wiele mądrzejszym jest stwierdzenie słynnego ,,wiem, że nic nie wiem". Ale cóż to oznacza dla nas, dziś, tu i teraz?
Musimy sobie zadać szczere pytanie: na ile niewiedzę zakrywamy półprawdami? Żyjemy tysiące lat, potworzyliśmy kultury, religie, część nieznanych zjawisk udało nam się ujarzmić nauką i fizyczną siłą. Ale nadal o świecie jako takim i zasadach nim rządzących wiemy nie za dużo. Ludzi ta niewiedza przeraża, starają się ją zatuszować za wszelką cenę. Dotyczy to także codziennych, trywialnych treści - ileż to razy między ludźmi, opowiadając sytuację coś podkoloryzowaliśmy czy dodaliśmy? Niestety na takiej pozornej wiedzy ludzkość zdaje się budować swoją wątpliwą potęgę. Część zasłania się bogiem, inni pomogą sobie autorytetami, ustalonymi (a nadal ustalonymi przez człowieka) wartościami jak moralność. Moim zdaniem o wiele sensowniejsze jest rozpoczęcie od ,,wiem, że nic nie wiem". Wtedy przyznamy się przed sobą samymi, że nasza wiedza jest niewielka, a fundamenty na jakich dotychczas staliśmy są chybotliwe. Ponad to, jedną wiedzę będziemy posiadać, a mianowicie - o swojej niewiedzy. A skoro tę prawdę już znamy, możemy łatwiej rozróżnić co prawdą jest, a co ułudą. Myślę, że dopiero wtedy, od tego właśnie punktu można się naprawdę nauczyć się czegoś o świecie i budować własną, intelektualną potęgę.
Uczeń Sokratesa, Chajreton udał się z wizytą do Delf, gdzie w świątyni zapytał się Pytii kto jest mądrzejszy od jego mistrza. Gdy zabrzmiała odpowiedź: ,,nikt" zrobiło to niemałe zamieszanie, szczególnie że wiele osób uznawało go za dziwaka. Sokrates poszedł więc do rzekomych uczonych i mądrych, aby chociaż samemu się przekonać o słowach wyroczni. Politycy okazali się przyjmować fałsz za prawdę, poeci wiedzieli mniej od swoich czytelników, a rzemieślnicy posiadali jedynie wiedzę praktyczną. I gdzie tu mądrość? W setkach zapisanych wersów, długich morałach czy umiejętności wytworzenia danego produktu? W końcu stwierdził, że o wiele mądrzejszym jest stwierdzenie słynnego ,,wiem, że nic nie wiem". Ale cóż to oznacza dla nas, dziś, tu i teraz?
Musimy sobie zadać szczere pytanie: na ile niewiedzę zakrywamy półprawdami? Żyjemy tysiące lat, potworzyliśmy kultury, religie, część nieznanych zjawisk udało nam się ujarzmić nauką i fizyczną siłą. Ale nadal o świecie jako takim i zasadach nim rządzących wiemy nie za dużo. Ludzi ta niewiedza przeraża, starają się ją zatuszować za wszelką cenę. Dotyczy to także codziennych, trywialnych treści - ileż to razy między ludźmi, opowiadając sytuację coś podkoloryzowaliśmy czy dodaliśmy? Niestety na takiej pozornej wiedzy ludzkość zdaje się budować swoją wątpliwą potęgę. Część zasłania się bogiem, inni pomogą sobie autorytetami, ustalonymi (a nadal ustalonymi przez człowieka) wartościami jak moralność. Moim zdaniem o wiele sensowniejsze jest rozpoczęcie od ,,wiem, że nic nie wiem". Wtedy przyznamy się przed sobą samymi, że nasza wiedza jest niewielka, a fundamenty na jakich dotychczas staliśmy są chybotliwe. Ponad to, jedną wiedzę będziemy posiadać, a mianowicie - o swojej niewiedzy. A skoro tę prawdę już znamy, możemy łatwiej rozróżnić co prawdą jest, a co ułudą. Myślę, że dopiero wtedy, od tego właśnie punktu można się naprawdę nauczyć się czegoś o świecie i budować własną, intelektualną potęgę.