Najczęściej śmierć "ze strachu" jest łączona z masą biologicznych lub psychicznych czynników, które przytoczyli poprzedni forumowicze. Jednak pamiętam, że kiedyś wyczytałem ciekawostkę o symulacjach lotów kosmicznych i na podstawie owych badań zdiagnozowano, że astronauta, który w przypadku awarii napędu w kombinezonie zacząłby się bezwładnie poruszać odlatując od promu, autentycznie umarłby ze strachu po około 30 minutach bezwładnego lotu w nieznane. Nie martwiłby się zapasem tlenu, jedzniem, piciem, bo nic nie wzbudzałoby tak śmiertelnej grozy jak powolne oddalanie się od jedynego miejsca ratunku.
Za śmierć "ze strachu" można także przyjąć dosyć makabryczny przykład ludzi, którzy budzą się pogrzebani żywcem. Czasami reakcja organizmu jest tak gwałtowna, że człowiek siwieje w przeciągu paru minut i na skutek szoku pogrąża się w katatonii a chwilę później umiera. I w sumie ma szczęście, bo perspektywa leżenia w ciemnej, ciasnej trumnie mogąc jedynie wrzeszczeć i rozpaczliwie próbując wydrapać sobie drogę do wyjścia by w końcu po kilku dobach umrzeć z wycieńczenia wydaje się okropniejsza niż szybka śmierć.