Witam!
Miłość. To o nią chodzi i w tym temacie. Zakochałam się, to nie jest zauroczenie, ani coś przelotnego. Pierwsza miłość ;/ Ta która najbardziej boli i rani. Jestem jeszcze młoda i nie spodziewałam się ze mnie to spotka.
Zanim opisze dokładnie chciałabym żebyście przeczytali to co napisze, oczywiście jeżeli ktoś ma zamiar mi pisać "Tego kwiatu jest pół światu" niech sobie daruje. Jest to pokręcona historia i będę sie jak najłatwiej przedstawić cała tą sytuację.
Więc tak...
Wszystko zaczęło się 3 lata temu, nie pamiętam już jak go poznałam (chyba przez koleżankę). Pisaliśmy tylko przez komunikator, ponieważ ja byłam jeszcze totalnym dzieckiem i bardzo wstydliwą dziewczyną. On jest ode mnie starszy o 3 lata. Bardzo fajnie się nam pisało przez rok, ale przez komunikator to nie jest to samo co na żywo, i przestaliśmy ze sobą z jakiś błahych powodów pisać. Minęło pół roku, napisałam do niego. Byłam starsza, bardziej dojrzalsza (chociaż wszyscy i tak mówili mi że jestem dojrzalsza od swoich rówieśników, zawsze wyróżniałam się w grupie) ale i tak nadal dzieckiem. W sumie to wszystko od tamtego czasu się zaczęło. Zaczęliśmy dużo ze sobą rozmawiać, coraz więcej. Byliśmy przyjaciółmi, ale innymi niż normalni przyjaciele. On mówił do mnie "SKARBIE" a mi to nigdy nie przeszkadzało, i tak samo mówiłam do niego. Z dnia na dzień on przestawał być mi obojętny, chociaż jeszcze się nie spotkaliśmy. Nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic, ja wiedziałam o nim wszystko a on o mnie. Rozmawialiśmy przez telefon, czasami potrafiliśmy rozmawiać kilka godzin. Mieliśmy plany żeby się spotkać, i tak się stało. Spotkaliśmy się, było super, nigdy nie zapomnę tamtego dnia. Był on dla mnie kimś bardzo wyjątkowym, moją "bratnią" duszą, miał taki sam gust jak ja, słuchaliśmy takiej samej muzyki, mieliśmy takie same poglądy na te same tematy. Był cudowny. Nadal byliśmy przyjaciółmi, to jak się do mnie odnosił, mówiąc "SKARBIE" nie było dla mnie już takie obojętne, to było dla mnie coś ważnego.Po spotkaniu zakochałam się w nim. Sam nawet zapytał się mnie czy coś do niego czuje, odpowiedziałam "NIE" (wiem to był mój błąd) ale ja nadal byłam dla niego tylko przyjaciółką. Jedno czego nie wiedziałam to, to jak zareaguje gdy powiem mu że się w nim zakochałam, przyjaźń była dla mnie ważniejsza niż to że może moglibyśmy być razem, bo wiedziałam że nic nie trwa wiecznie oprócz przyjaźni. Robił mi nadzieję , słowa typu tęsknie i ze nie może beze mnie wytrzymać (ale i tak nigdy nie wiedziałam czy jako przyjaciółki czy dziewczyny) były dla mnie czymś ważnym. Spotkaliśmy się jeszcze chyba dwa razy. Po każdym spotkaniu zawsze się mnie pytał czy nic do niego nie czuje, zawsze mówiłam to samo, że NIE. Tak bardzo się bałam mu to powiedzieć. Był i jest dla mnie całym światem. Nastąpiło ostatnie spotkanie, było cudownie, jak w bajce. Pocałował mnie. Ale był to przyjacielski pocałunek... Po tamtym spotkaniu było miedzy nami tak samo dobrze jak zawsze, i znowu zadał to samo pytanie..czy coś do niego czuje i czy nadal był dla mnie tylko przyjacielem, po raz kolejny powiedziałam mu że nic nie czuje i ze jest moim przyjacielem. Od ostatniego spotkania pisaliśmy o tym że musimy się spotkać jeszcze raz, bo on juz beze mnie nie wytrzymuje. Pisał mi że gdybym na następnym spotkaniu się w nim zakochała żebym mu to powiedziała bo może moglibyśmy być razem(to dało mi wiele do myślenia), ale nigdy nie miał czasu by się spotkać, szkoła, treningi. Nadszedł dzień w którym powiedział mi że musi mi coś bardzo ważnego powiedzieć, chociaż sam jeszcze nie był pewien czy to czuje(każdy chyba domyśla się o co chodzi, ale ja udawałam że nie mam zielonego pojęcia) Mieliśmy tego samego dnia porozmawiać przez telefon, ponieważ przez komunikator nie rozmawialiśmy o takich rzeczach (dla nas obu jest to dziecinne). Jednak nie porozmawialiśmy. Przed rozmową miał dziwny opis "Moje życie zmieniło się o 180 stopni", zapytałam o co chodzi, odpowiedział że napisała do niego dziewczyna która mu się kiedyś podobała, twierdząc że go KOCHA. I nie dowiedziałam się co chciał mi wtedy powiedzieć ponieważ on "wybrał" ją. Zerwaliśmy kontakt na miesiąc, jednak miałam nadzieje że wróci nawet tylko jako przyjaciel. I wrócił, mówiąc że śniłam mu się i że gdy był z Nią nie mógł przestać o mnie myśleć. Ale to ona z nim zerwała. Wtedy miałam wielką nadzieje ale byliśmy tylko PRZYJACIÓŁMI. Mieliśmy się spotkać na początku czerwca. Od czasu spotkania gdy mnie pocałował minęło kilka miesięcy. W kwietniu zerwaliśmy kontakt. Pierwszy raz się pokłóciliśmy, o głupotę, twierdził "że za dużo czasu mu poświęcam, chociaż jesteśmy tylko przyjaciółmi" powiedziałam mu że inny chłopak by się cieszył a on ma do mnie o to pretensje, chciał załagodzić tą sytuacje mówiąc żeby było tak jak wcześniej ale ja powiedziałam ze nigdy już tak nie będzie, i to koniec oraz żeby już do mnie nigdy nie pisał. Popełniłam najgorszy błąd w moim życiu, gdy teraz o tym myślę chce mi się płakać. Minął rok, nie pisaliśmy do sobie, on znalazł sobie dziewczynę z którą jest też rok. Kocha ją tak bardzo jak ja jego. Nie było dnia żebym nie płakała. Byłam i jestem załamana, choć minęło tak dużo czasu ja nadal czuje to samo! Na dodatek miesiąc temu pisałam z jego przyjacielem który zapytał się mnie czemu ciągle jestem smutna, odpowiedziałam że zakochałam się w kimś rok temu (nie mówiąc ze chodzi o jego przyjaciela) i tak się jakoś złożyło że ten przyjaciel rozmawiał z nim o mnie i mu wszystko powiedział, pan M. (ten w ktorym się zakochałam) połączył fakty, i napisał do mnie z pytaniem czy to w nim się zakochałam. Minął rok, nie potrafiłam znowu kłamać, i powiedziałam że TAK. Oczywiście usłyszałam to czego się spodziewałam że nic z tego nie będzie i takie tam. Starał mi się pomóc, mówiąc że zawsze będę mogła do niego napisać i zadzwonić. 2 tygodnie temu napisałam do niego, ponieważ nie dałam rady. Znowu ciągle płakałam. Zaproponował rozmowę przez telefon, żebyśmy jeszcze raz na spokojnie sobie wszystko wyjaśnili. Tak się też stało. Po raz kolejny, kolejna osoba uświadomiła mi że nic, nigdy z tego nie będzie, że ma dziewczynę którą bardzo kocha, i jest szczęśliwy. Ja to wszystko wiedziałam, i nigdy nawet nie przyszło mi na myśl żeby próbować w jakikolwiek sposób rozdzielić ich. Mówił również o tym że powinnam zacząć od nowa żyć, zapomnieć o tym co było. Ale to nie jest łatwe! Nie da się tak po prostu zapomnieć. Tym bardziej to wszystko mnie zabolało, bo mieć świadomość tego a usłyszeć to od osoby którą się bardzo kocha, jest różnicą. "Jutro masz wstać z uśmiechem na twarzy i zacząć od nowa żyć" - jego słowa, tylko że on ma własne życie, dziewczynę którą kocha, przyjaciół, szkołę, plany na przyszłość. Ja nie mam własnego życia, bo to on nim zawsze był, on był moim życiem, był NAJWAŻNIEJSZĄ osobą na świecie. Mogłabym zrobić dla niego nawet teraz wszystko.Mówił że jestem tą samą super dziewczyną którą poznał, i ze znajdzie się kiedyś ktoś taki kto mnie pokocha. Ta rozmowa nie była mi obojętna, po roku czasu znowu mogłam usłyszeć jego głos i to czy się zmienił. Nie zmienił się, nadal był chłopakiem w którym się zakochałam...
Jestem z tym wszystkim sama, przyjaciele wiedzą o tym wszystkim chociaż nie potrafią mi już pomóc. Ja nie oczekuje od nikogo pomocy, staram się też nie użalać nad sobą, ponieważ inni też mają swoje problemy, nie chce sprawiać im kłopotów. Od Was też nie oczekuje pomocy, tylko zrozumienia. Nie mam co ze sobą zrobić, próbowałam wszystkich sposobów by zapomnieć: spotykałam się z innymi chłopakami, chodziłam na dodatkowe zajęcia , wychodziłam na imprezy i wiele innych rzeczy. Nic nie pomogło, a ta ostatnia rozmowa z nim jeszcze bardzej wszystko skomplikowała, nie wiem czy mam : nadal mieć nadzieje ze coś z tego może KIEDYŚ będzie i zapominać, czy może zapomnieć i już nigdy do tego nie wracać.
i BłAGAM nie piszcie, że to kiedyś minie i że kiedyś poznam innego lepszego chłopaka, który będzie odwzajemniał moje uczucia. Ja nie chce poznać innego chłopaka, ja nie chce zapomnieć! Jednak nie mam innego wyjścia, ale gdybym mogła to cofnęła bym czas nie licząc się z konsekwencjami.
Człowiek uczy się na błędach...
Przepraszam za to, że się tak rozpisałam, jeżeli ktoś znajdzie chwile czasu by przeczytać to byłabym bardzo wdzięczna. Jeżeli macie jakieś pytania to piszcie, chętnie udzielę na nie odpowiedzi
Miłość. To o nią chodzi i w tym temacie. Zakochałam się, to nie jest zauroczenie, ani coś przelotnego. Pierwsza miłość ;/ Ta która najbardziej boli i rani. Jestem jeszcze młoda i nie spodziewałam się ze mnie to spotka.
Zanim opisze dokładnie chciałabym żebyście przeczytali to co napisze, oczywiście jeżeli ktoś ma zamiar mi pisać "Tego kwiatu jest pół światu" niech sobie daruje. Jest to pokręcona historia i będę sie jak najłatwiej przedstawić cała tą sytuację.
Więc tak...
Wszystko zaczęło się 3 lata temu, nie pamiętam już jak go poznałam (chyba przez koleżankę). Pisaliśmy tylko przez komunikator, ponieważ ja byłam jeszcze totalnym dzieckiem i bardzo wstydliwą dziewczyną. On jest ode mnie starszy o 3 lata. Bardzo fajnie się nam pisało przez rok, ale przez komunikator to nie jest to samo co na żywo, i przestaliśmy ze sobą z jakiś błahych powodów pisać. Minęło pół roku, napisałam do niego. Byłam starsza, bardziej dojrzalsza (chociaż wszyscy i tak mówili mi że jestem dojrzalsza od swoich rówieśników, zawsze wyróżniałam się w grupie) ale i tak nadal dzieckiem. W sumie to wszystko od tamtego czasu się zaczęło. Zaczęliśmy dużo ze sobą rozmawiać, coraz więcej. Byliśmy przyjaciółmi, ale innymi niż normalni przyjaciele. On mówił do mnie "SKARBIE" a mi to nigdy nie przeszkadzało, i tak samo mówiłam do niego. Z dnia na dzień on przestawał być mi obojętny, chociaż jeszcze się nie spotkaliśmy. Nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic, ja wiedziałam o nim wszystko a on o mnie. Rozmawialiśmy przez telefon, czasami potrafiliśmy rozmawiać kilka godzin. Mieliśmy plany żeby się spotkać, i tak się stało. Spotkaliśmy się, było super, nigdy nie zapomnę tamtego dnia. Był on dla mnie kimś bardzo wyjątkowym, moją "bratnią" duszą, miał taki sam gust jak ja, słuchaliśmy takiej samej muzyki, mieliśmy takie same poglądy na te same tematy. Był cudowny. Nadal byliśmy przyjaciółmi, to jak się do mnie odnosił, mówiąc "SKARBIE" nie było dla mnie już takie obojętne, to było dla mnie coś ważnego.Po spotkaniu zakochałam się w nim. Sam nawet zapytał się mnie czy coś do niego czuje, odpowiedziałam "NIE" (wiem to był mój błąd) ale ja nadal byłam dla niego tylko przyjaciółką. Jedno czego nie wiedziałam to, to jak zareaguje gdy powiem mu że się w nim zakochałam, przyjaźń była dla mnie ważniejsza niż to że może moglibyśmy być razem, bo wiedziałam że nic nie trwa wiecznie oprócz przyjaźni. Robił mi nadzieję , słowa typu tęsknie i ze nie może beze mnie wytrzymać (ale i tak nigdy nie wiedziałam czy jako przyjaciółki czy dziewczyny) były dla mnie czymś ważnym. Spotkaliśmy się jeszcze chyba dwa razy. Po każdym spotkaniu zawsze się mnie pytał czy nic do niego nie czuje, zawsze mówiłam to samo, że NIE. Tak bardzo się bałam mu to powiedzieć. Był i jest dla mnie całym światem. Nastąpiło ostatnie spotkanie, było cudownie, jak w bajce. Pocałował mnie. Ale był to przyjacielski pocałunek... Po tamtym spotkaniu było miedzy nami tak samo dobrze jak zawsze, i znowu zadał to samo pytanie..czy coś do niego czuje i czy nadal był dla mnie tylko przyjacielem, po raz kolejny powiedziałam mu że nic nie czuje i ze jest moim przyjacielem. Od ostatniego spotkania pisaliśmy o tym że musimy się spotkać jeszcze raz, bo on juz beze mnie nie wytrzymuje. Pisał mi że gdybym na następnym spotkaniu się w nim zakochała żebym mu to powiedziała bo może moglibyśmy być razem(to dało mi wiele do myślenia), ale nigdy nie miał czasu by się spotkać, szkoła, treningi. Nadszedł dzień w którym powiedział mi że musi mi coś bardzo ważnego powiedzieć, chociaż sam jeszcze nie był pewien czy to czuje(każdy chyba domyśla się o co chodzi, ale ja udawałam że nie mam zielonego pojęcia) Mieliśmy tego samego dnia porozmawiać przez telefon, ponieważ przez komunikator nie rozmawialiśmy o takich rzeczach (dla nas obu jest to dziecinne). Jednak nie porozmawialiśmy. Przed rozmową miał dziwny opis "Moje życie zmieniło się o 180 stopni", zapytałam o co chodzi, odpowiedział że napisała do niego dziewczyna która mu się kiedyś podobała, twierdząc że go KOCHA. I nie dowiedziałam się co chciał mi wtedy powiedzieć ponieważ on "wybrał" ją. Zerwaliśmy kontakt na miesiąc, jednak miałam nadzieje że wróci nawet tylko jako przyjaciel. I wrócił, mówiąc że śniłam mu się i że gdy był z Nią nie mógł przestać o mnie myśleć. Ale to ona z nim zerwała. Wtedy miałam wielką nadzieje ale byliśmy tylko PRZYJACIÓŁMI. Mieliśmy się spotkać na początku czerwca. Od czasu spotkania gdy mnie pocałował minęło kilka miesięcy. W kwietniu zerwaliśmy kontakt. Pierwszy raz się pokłóciliśmy, o głupotę, twierdził "że za dużo czasu mu poświęcam, chociaż jesteśmy tylko przyjaciółmi" powiedziałam mu że inny chłopak by się cieszył a on ma do mnie o to pretensje, chciał załagodzić tą sytuacje mówiąc żeby było tak jak wcześniej ale ja powiedziałam ze nigdy już tak nie będzie, i to koniec oraz żeby już do mnie nigdy nie pisał. Popełniłam najgorszy błąd w moim życiu, gdy teraz o tym myślę chce mi się płakać. Minął rok, nie pisaliśmy do sobie, on znalazł sobie dziewczynę z którą jest też rok. Kocha ją tak bardzo jak ja jego. Nie było dnia żebym nie płakała. Byłam i jestem załamana, choć minęło tak dużo czasu ja nadal czuje to samo! Na dodatek miesiąc temu pisałam z jego przyjacielem który zapytał się mnie czemu ciągle jestem smutna, odpowiedziałam że zakochałam się w kimś rok temu (nie mówiąc ze chodzi o jego przyjaciela) i tak się jakoś złożyło że ten przyjaciel rozmawiał z nim o mnie i mu wszystko powiedział, pan M. (ten w ktorym się zakochałam) połączył fakty, i napisał do mnie z pytaniem czy to w nim się zakochałam. Minął rok, nie potrafiłam znowu kłamać, i powiedziałam że TAK. Oczywiście usłyszałam to czego się spodziewałam że nic z tego nie będzie i takie tam. Starał mi się pomóc, mówiąc że zawsze będę mogła do niego napisać i zadzwonić. 2 tygodnie temu napisałam do niego, ponieważ nie dałam rady. Znowu ciągle płakałam. Zaproponował rozmowę przez telefon, żebyśmy jeszcze raz na spokojnie sobie wszystko wyjaśnili. Tak się też stało. Po raz kolejny, kolejna osoba uświadomiła mi że nic, nigdy z tego nie będzie, że ma dziewczynę którą bardzo kocha, i jest szczęśliwy. Ja to wszystko wiedziałam, i nigdy nawet nie przyszło mi na myśl żeby próbować w jakikolwiek sposób rozdzielić ich. Mówił również o tym że powinnam zacząć od nowa żyć, zapomnieć o tym co było. Ale to nie jest łatwe! Nie da się tak po prostu zapomnieć. Tym bardziej to wszystko mnie zabolało, bo mieć świadomość tego a usłyszeć to od osoby którą się bardzo kocha, jest różnicą. "Jutro masz wstać z uśmiechem na twarzy i zacząć od nowa żyć" - jego słowa, tylko że on ma własne życie, dziewczynę którą kocha, przyjaciół, szkołę, plany na przyszłość. Ja nie mam własnego życia, bo to on nim zawsze był, on był moim życiem, był NAJWAŻNIEJSZĄ osobą na świecie. Mogłabym zrobić dla niego nawet teraz wszystko.Mówił że jestem tą samą super dziewczyną którą poznał, i ze znajdzie się kiedyś ktoś taki kto mnie pokocha. Ta rozmowa nie była mi obojętna, po roku czasu znowu mogłam usłyszeć jego głos i to czy się zmienił. Nie zmienił się, nadal był chłopakiem w którym się zakochałam...
Jestem z tym wszystkim sama, przyjaciele wiedzą o tym wszystkim chociaż nie potrafią mi już pomóc. Ja nie oczekuje od nikogo pomocy, staram się też nie użalać nad sobą, ponieważ inni też mają swoje problemy, nie chce sprawiać im kłopotów. Od Was też nie oczekuje pomocy, tylko zrozumienia. Nie mam co ze sobą zrobić, próbowałam wszystkich sposobów by zapomnieć: spotykałam się z innymi chłopakami, chodziłam na dodatkowe zajęcia , wychodziłam na imprezy i wiele innych rzeczy. Nic nie pomogło, a ta ostatnia rozmowa z nim jeszcze bardzej wszystko skomplikowała, nie wiem czy mam : nadal mieć nadzieje ze coś z tego może KIEDYŚ będzie i zapominać, czy może zapomnieć i już nigdy do tego nie wracać.
i BłAGAM nie piszcie, że to kiedyś minie i że kiedyś poznam innego lepszego chłopaka, który będzie odwzajemniał moje uczucia. Ja nie chce poznać innego chłopaka, ja nie chce zapomnieć! Jednak nie mam innego wyjścia, ale gdybym mogła to cofnęła bym czas nie licząc się z konsekwencjami.
Człowiek uczy się na błędach...
Przepraszam za to, że się tak rozpisałam, jeżeli ktoś znajdzie chwile czasu by przeczytać to byłabym bardzo wdzięczna. Jeżeli macie jakieś pytania to piszcie, chętnie udzielę na nie odpowiedzi